Logo Przewdonik Katolicki

Opowieści z Krainy Prawdy

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Ktoś, kto nie siedział w szkolnej ławce w czasach komunizmu, nigdy w pełni nie pojmie skali zakłamania całego peerelowskiego systemu edukacji. Ci zaś, którym dane było przeżyć owo zorganizowane urabianie umysłów, z pewnością pamiętają, jak niewielu nauczycieli miało odwagę przeciwstawić się wszechobecnemu fałszowi i uczyć pod prąd ale za to w zgodzie z...

Ktoś, kto nie siedział w szkolnej ławce w czasach komunizmu, nigdy w pełni nie pojmie skali zakłamania całego peerelowskiego systemu edukacji. Ci zaś, którym dane było przeżyć owo zorganizowane urabianie umysłów, z pewnością pamiętają, jak niewielu nauczycieli miało odwagę przeciwstawić się wszechobecnemu fałszowi i uczyć „pod prąd” – ale za to w zgodzie z własnym sumieniem.

Historia lubi wielkie nazwiska, bohaterskie czyny, skrwawione barykady. O cichych bohaterach pamięta się rzadko albo zgoła wcale. Ale ta sama historia uczy, że to właśnie rozmaici „partyzanci dnia codziennego”, niepoprawni pozytywiści, zwyczajni ludzie, którzy z poświęceniem i honorem wykonują swoją normalną, mało efektowną pracę, są tak samo ważnymi trybikami maszyny dziejowych zmian, co herosi narodowego panteonu.

I nie ma lepszego dowodu na potwierdzenie tej tezy, niż fenomen polskiej „Solidarności” – ruchu zwykłych ludzi, zrodzonego z potrzeby życia w prawdzie i wolności. Tę prawdę przekazywano sobie początkowo szeptem – w domach, na podwórkach, ale także i w szkole. Tak, właśnie w szkole, w tej instytucji ideowego wykoślawiania, którą komunistyczne władze traktowały jako jedno z kluczowych narzędzi propagandy. Jednak to na lekcjach historii, podczas zajęć wychowawczych, w czasie ostatniego kwadransa fizyki czy prac ręcznych, przyszli opozycjoniści często po raz pierwszy w życiu słyszeli zakazane słowa: Katyń, 17 września, Wybrzeże. Tam pobierali swoje pierwsze lekcje patriotyzmu i tam zarażali się bakcylem antykomunizmu. Ci zaś, którzy tych lekcji im udzielali, płacili za to nierzadko taką samą cenę, co bohaterowie opozycji z pierwszych stron gazet.

Historyku, nie kłam
– Każdy nauczyciel historii musiał w czasach komunizmu prędzej czy później stanąć wobec konfliktu interesów: albo pozostawał historykiem z prawdziwego zdarzenia, co pociągało za sobą określone, bolesne konsekwencje, albo wchodził w rolę spolegliwego propagandysty na usługach oficjalnej pseudohistorii. Większość koleżeństwa wybierała, niestety, to drugie rozwiązanie – mówi Karol Seifert, w latach 80. nauczyciel historii w poznańskim zespole szkół zawodowych – słynnym „Oksfordzie”, obecnie dyrektor VI Liceum Ogólnokształcącego w Poznaniu.

Dla Anny Lipczyńskiej, dziś emerytowanej nauczycielki historii, ten wybór był od samego początku jednoznaczny.

– Nie mieściło mi się w głowie, że historyk może uczyć kłamstwa. W końcu nie bez kozery mówi się: historia magistra vitae est – historia jest nauczycielką życia. Uczenie tego przedmiotu to formowanie postaw, to element wychowania. Tymczasem moi zwierzchnicy uważali, że szkoła jest od uczenia, a nie od wychowywania – wspomina Lipczyńska.

– Komunistyczny ustrój przyjmował zasadę, że istnieje tylko to, o czym się mówi. Dlatego ludowa władza skrupulatnie pilnowała doboru treści przekazywanych uczniom. Bo z reguły kto wie więcej, ten więcej rozumie. A że istniały w miarę szczelne kordony informacyjne, więc ta prawdziwa wiedza była czymś elitarnym. Historycy – uważani przez komunistycznych propagandzistów za żołnierzy pierwszej linii frontu ideologicznego – znaleźli się zatem pod szczególną lupą aparatu partyjnego – uważa Arkadiusz Małyszka z poznańskiego Oddziału IPN, w latach 1981-1986 nauczyciel historii w Szkole Podstawowej nr 19 w Poznaniu.

Tych zaś, którzy nie chcieli podporządkować się obowiązującym dyrektywom programowym, spotykały dotkliwe sankcje.

– Trudne do wytrzymania było już samo codzienne funkcjonowanie w tym przedziwnym konglomeracie – tu kłamstwo, tam prawda, tu historia, tam rodzina, którą trzeba się zająć, a w tle tego wszystkiego bezpieka, przeprowadzająca rewizje w maleńkim mieszkaniu i szukająca czegoś wśród pieluch moich pociech – wspomina Karol Seifert, który w kwietniu 1981 r. jako „nieprawomyślny” nauczyciel historii został na jakiś czas wcielony do wojska.

Wilczy bilet
Poznański polityk Piotr Walerych był na początku lat 80. jednym z tych młodych nauczycieli, którzy oprócz nauczania prawdziwej historii organizowali w prywatnych domach akcje samokształcenia dla licealistów. Tak było aż do 13 grudnia 1981 roku.

– Po wyjściu z internowania przez jakiś czas nie dostawałem pracy jako nauczyciel. W końcu udało mi się na krótko znaleźć etat w jednej ze szkół podstawowych. W pewnym momencie doszło jednak do tego, że musiałem uczyć kilkadziesiąt kilometrów od Poznania, a po dwóch negatywnych weryfikacjach dostałem definitywny zakaz wykonywania zawodu. Za każdym razem było to motywowane tym, że Walerych jest konsekwentnie antysocjalistycznym, klerykalnym nauczycielem, który ma zły wpływ na młodzież i deprawuje ją moralnie oraz politycznie, a więc nie gwarantuje, iż będzie przestrzegał socjalistycznego charakteru szkoły – opowiada Piotr Walerych.

Niepokornych nauczycieli czekała najczęściej komisja dyscyplinarna. Tak było w przypadku Arkadiusza Małyszki, który po wyjściu z więzienia (dokąd trafił w 1986 roku za działalność opozycyjną), został uznany za element antysocjalistyczny i skierowany do pracy w małej miejscowości, gdzie jako historykowi przyszło mu uczyć prac ręcznych i wychowania fizycznego.

O usunięciu ze szkoły decydowały często zupełne błahostki.

– Naraziłam się szkolnym przedstawieniem, w którym chciałam wykorzystać utwory Mickiewicza, Słowackiego, Kasprowicza – a więc samych „reakcjonistów”. Dyrektor technikum budowlanego, w którym wówczas uczyłam, z wielkim hukiem zdjął spektakl przed „premierą” i oskarżył mnie, że poprzez ten montaż poetycki chciałam wyprowadzić młodzież na ulicę. A potem odbyto nade mną coś w rodzaju sądu z udziałem wizytatora i pierwszego sekretarza podstawowej organizacji partyjnej – wspomina Anna Lipczyńska, którą wyrzucono ze szkoły w białych rękawiczkach – bez przedstawienia konkretnych zarzutów; ot, po prostu, z dnia na dzień, zabrakło dla niej godzin lekcyjnych...

– Ten niepisany „wilczy bilet” ciągnął się za mną dość długo. Zostałam oddana do dyspozycji kuratorium, które miało mi wskazać pracę, ale gdziekolwiek mnie kierowano, to okazywało się, że ta praca jest już nieaktualna – mówi Lipczyńska.

Klasa milczy
– Spotkałem wielu pedagogów, którzy byli godni najwyższego szacunku i uznania, ale generalnie większość nauczycieli nie potrafiła zachować się przyzwoicie w czasach komunizmu. Przekonałem się o tym, kiedy w 1989 roku poszedłem do kuratorium i tam – prawdopodobnie ze strachu – wydano mi całość dokumentacji na mój temat. Wtedy przeczytałem te wszystkie donosy, pisane przez innych nauczycieli, a także dokumentację całej nagonki, jaką prowadzili wobec mnie dyrektorzy szkół i przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego – mówi Piotr Walerych.

– To było środowisko silnie sfeminizowane i skomunizowane, nauczycielki były często żonami pierwszych sekretarzy, naczelników, komendantów milicji. Ci zaś, którzy w duchu nie zgadzali się z systemem, hołdowali raczej zasadzie: nie wychylaj się – uważa Arkadiusz Małyszka.

– Wiadomo było, że są wśród nas nauczyciele „do specjalnych poruczeń”, generalnie jednak czułam się szanowana przez środowisko koleżeńskie, nawet jeżeli nie wszyscy mieli odwagę postępować zgodnie z własnym sumieniem – mówi Anna Lipczyńska.

Poznańscy historycy podkreślają też, że właściwie w każdym momencie mogli liczyć na wspaniałe zachowanie swoich uczniów.

– Jeden z nauczycieli próbował kiedyś zorganizować prowokację, która miała udowodnić, że uczę moją klasę antysocjalistycznych treści. Przyniósł jakieś podziemne gazetki, pokazywał, czytał, młodzież jednak milczała... Nikt nie chciał zdradzić swojej wychowawczyni – wspomina Anna Lipczyńska, podkreślając, że postawa uczniów była dla niej zawsze najwspanialszą nagrodą. Większą nawet niż Złote Krzyże Zasługi przyznane niedawno przez Prezydenta RP grupie niezłomnych pedagogów z całej Polski, którzy w czasach komunizmu mieli odwagę uczyć prawdy o historii najnowszej. Wśród wyróżnionych znaleźli się także Anna Lipczyńska, Arkadiusz Małyszka i Karol Seifert...

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki