Z frontu walki o "kulturę osobistą"
Łukasz Kaźmierczak
Uważajmy na to, co mówimy na Białorusi. Bo w ciągu jednej doby możemy tam zostać aresztowani, osądzeni i skazani w najlepszym przypadku na karę grzywny za przeklinanie w miejscu publicznym. A to, że akurat nie wypowiedzieliśmy żadnego niecenzuralnego słowa, nie ma w tym przypadku najmniejszego znaczenia.
Taka właśnie sytuacja spotkała Andżelikę Borys, szefową nieuznawanego...
Uważajmy na to, co mówimy na Białorusi. Bo w ciągu jednej doby możemy tam zostać aresztowani, osądzeni i skazani – w najlepszym przypadku na karę grzywny – za przeklinanie w miejscu publicznym. A to, że akurat nie wypowiedzieliśmy żadnego niecenzuralnego słowa, nie ma w tym przypadku najmniejszego znaczenia.
Taka właśnie sytuacja spotkała Andżelikę Borys, szefową nieuznawanego przez białoruskie władze Związku Polaków na Białorusi.
Borys została zatrzymana po tym, gdy udała się na posterunek milicji, by bronić aresztowanego wcześniej swojego współpracownika Igora Bancera, redaktora naczelnego miesięcznika Związku – „Magazynu Polskiego na Uchodźstwie”. Bezpośrednim powodem zatrzymania było jej rzekome przeklinanie na komisariacie. Kilkanaście godzin później sąd w Grodnie, obradujący za zamkniętymi drzwiami (na salę sądową nie zostali m.in. wpuszczeni rodzice Andżeliki Borys), skazał szefową ZPB na karę grzywny w wysokości 460 tys. białoruskich rubli, czyli ok. 215 dolarów.
Przed tym samym sądem toczyła się rozprawa Igora Bancera. Jemu także zarzucano przeklinanie w miejscu publicznym. Bancer został jednak potraktowany surowiej niż Andżelika Borys, bo skazano go na 10 dni aresztu. Po ogłoszeniu wyroku działacz ogłosił głodówkę w proteście przeciwko „temu bezprawiu”.
„Drobne chuligaństwo” – to zresztą dość częste oskarżenie wysuwane wobec polonijnych i opozycyjnych białoruskich działaczy; dwa dni przed zatrzymaniem Andżeliki Borys i Igora Bancera, dokładnie z tego samego powodu i także w Grodnie zostało aresztowanych i skazanych czterech działaczy, w tym aktywista ZPB i związków zawodowych, dziennikarz Radia Racja Jan Roman.
„Oczekuję od władz białoruskich zaprzestania prześladowania działaczy Związku Polaków na Białorusi i umożliwienia Polakom mieszkającym w tym kraju prowadzenia działalności związkowej, zgodnie z międzynarodowym prawem przysługującym mniejszościom narodowym” – napisał w oświadczeniu marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, który sprawuje opiekę nad Polonią i Polakami za granicą. Jego zdaniem stawianie zarzutu chuligaństwa polskim działaczom na Białorusi jest „nadużyciem władzy i polityczną prowokacją” i ma na celu „zdyskredytowanie licznej mniejszości polskiej w tym kraju oraz walkę z demokratyczną opozycją”. Protest przeciwko takiemu traktowaniu członków białoruskiej Polonii wystosował także polski MSZ.
Nie wiadomo wszak, czy represje skierowane są jedynie przeciwko Związkowi Polaków na Białorusi, czy też stanowią element szerszej akcji reżimu Łukaszenki wymierzonej w całą białoruską opozycję, w związku z przeprowadzeniem przez nią Europejskiego Marszu w Mińsku. Faktem jednak jest, że walka z „chuligaństwem” na Białorusi przybrała w ostatnim czasie charakter masowy...