Logo Przewdonik Katolicki

Wszyscy się uczymy

ks. Tomasz Rogoziński
Fot.

Każdy nowy rok szkolny stanowi nie lada wyzwanie. Z jednej strony dla rodziców, którzy nierzadko głowią się, czy wystarczy im pieniędzy na wyprawkę dla dzieci oraz czasu, by wśród natłoku codziennych zajęć poświęcić czas na wspólną naukę i sprawowanie kontroli nad nimi. Ale także dla nauczycieli, zabiegających o godziwe wynagrodzenie odpowiadające trudom i odpowiedzialności przez...

Każdy nowy rok szkolny stanowi nie lada wyzwanie. Z jednej strony dla rodziców, którzy nierzadko głowią się, czy wystarczy im pieniędzy na wyprawkę dla dzieci oraz czasu, by wśród natłoku codziennych zajęć poświęcić czas na wspólną naukę i sprawowanie kontroli nad nimi. Ale także dla nauczycieli, zabiegających o godziwe wynagrodzenie odpowiadające trudom i odpowiedzialności przez nich podejmowanej. Z drugiej strony wyzwanie to streszcza się w pytaniu: Jak wychowywać i uczyć młode pokolenie, by stanowiło zalążek nadziei, a nie przyczynę rozczarowań?

Tę wielką pokoleniową odpowiedzialność dzielą między sobą nie tylko rodzice oraz nauczyciele, ale w coraz większym zakresie także społeczeństwo, które poprzez różnego rodzaju subkultury ma ogromny wpływ na dzieci i młodzież. Niewątpliwie z wachlarza różnorodnych propozycji, które oferuje im dzisiaj świat, stawiając ich przed trudnym wyborem pomiędzy tym, co łatwe, szybkie i przyjemne, co nie wymaga pracy i wyrzeczeń, a drogą prawdy, wartości i systematycznej pracy nad sobą – zbyt często wybierają tę pierwszą.

Pomoc w dokonaniu dobrego wyboru przez młodych jest zatem ważnym zadaniem dla zastępów rodziców, wychowawców i nas wszystkich. Młodemu pokoleniu, mającemu wielkie pragnienia i wzniosłe ideały, należy wskazać drogę ich realizacji, aby w natłoku propozycji i atrakcji nie wybrało tych charakteryzujących się miernotą, ale skierowało swoją uwagę ku tym, które je prawdziwie uszlachetnią. Nasuwa nam się zaraz pytanie: Jak tego dokonać, skoro pierwsza propozycja lepiej się reklamuje? Pomimo różnych przeciwności warto uczyć młodych patrzenia dalej, poza te ulotne i płytkie przyjemności tu i teraz. Nie jest to łatwe, bowiem najpierw sami musimy się zmierzyć z propozycjami, które pragniemy im zaoferować. Także stawianie wymagań zacznijmy od siebie.

Dzieci i młodzież potrzebują dzisiaj świadectwa. Nierzadko w zetknięciu z prawdami i wartościami, głoszonymi przez nas i nam bliskimi, niekiedy wręcz wykrzykują ważne pytania: Pokaż mi, jak ty żyjesz według tego, co głosisz? Czy jesteś szczęśliwy, idąc taką drogą? Jak sobie radzisz, gdy przychodzą rozczarowania? Niech skłonią nas one do jeszcze większej pracy nad sobą, do uczenia się wierności zasadom, do konsekwentnego dążenia do tego, co dobre i lepszego rozumienia młodego człowieka, który w obecnej, niekiedy pogmatwanej rzeczywistości, ma prawo szukać odpowiedzi. My możemy na nie szczerze odpowiedzieć tylko wtedy, gdy żyjemy w przyjaźni z Bogiem.

Świat pseudowartości jest hałaśliwy, uczy krzykliwości i kroczenia przez życie po najmniejszej linii oporu. Jezus natomiast mówi: „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11, 29). Pragnienie wewnętrznego pokoju i prawdziwego, niezmąconego szczęścia, jest w każdym z nas. Ale od kogo my się uczymy?

Mój cytat

Tylko nauczyciele z powołania są zdolni do formowania osobowości silnych i dojrzałych, zdolnych do wolnych i odpowiedzialnych wyborów moralnych. Tylko oni mogą pomóc młodzieży w zdobywaniu umiejętności coraz szerszego otwierania się na rzeczywistość, wypracowania sobie zdrowego i solidnego światopoglądu, opartego na wartościach duchowych, religijnych i humanistycznych. (…)

Zdaję sobie sprawę z tego, że wychowankowie w odmienny sposób odnoszą się do wychowawców niż do demoralizatorów. Wobec tych pierwszych są z reguły niezwykle krytyczni i próbują podważyć nawet najbardziej oczywiste prawdy czy wymagania. Są natomiast zupełnie bezkrytyczni wobec demoralizatorów, którzy mamią młodzież iluzją łatwego rozwoju i szczęścia: bez podstawowych wartości i więzi, a także bez dyscypliny, czujności i pracy nad sobą. Z tego właśnie względu katolicki wychowawca ma świadomość, że nie wystarczy mieć rację po to, by wychowywać i nie wystarczy być bardziej kompetentnym od demoralizatorów. Trzeba kochać ucznia i – jak powtarzał Don Bosco – trzeba, by uczeń widział, że jest kochany. „Nie mam innego celu na względzie – mówił – jak troskę o waszą korzyść moralną, intelektualną i fizyczną. Ja dla was studiuję, dla was pracuję, dla was żyję i dla was jestem w stanie również oddać swoje życie”. Tylko wtedy, gdy wychowanek widzi, że jego los naprawdę leży na sercu wychowawcy, będzie skłonny skorzystać z jego pedagogicznych poczynań. Tylko taki wychowawca ma odwagę proponować wychowankowi optymalną drogę życia, czyli drogę trudniejszą i mniej uczęszczaną, drogę miłości i prawdy, wolności i odpowiedzialności.

Fragmenty homilii abp. Stanisława Gądeckiego
podczas pielgrzymki nauczycieli i wychowawców
na Jasną Górę, 1 lipca 2007 r.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki