Logo Przewdonik Katolicki

W zasięgu nieba

ks. Tomasz Rogoziński
Fot.

Wniebowstąpienie Chrystusa to wydarzenie, które skłania nas jak niegdyś apostołów byśmy kierowali nasz wzrok ku temu, co wieczne. To wydarzenie odkrywa przed nami propozycję, z jaką Bóg wychodzi do każdego człowieka. Podejmujemy ją już tu, na ziemi, gdy idziemy drogą, którą ukazał nam Jezus. Zapowiedź odejścia Po swoim zmartwychwstaniu Jezus ukazywał się swoim...

Wniebowstąpienie Chrystusa to wydarzenie, które skłania nas – jak niegdyś apostołów – byśmy kierowali nasz wzrok ku temu, co wieczne. To wydarzenie odkrywa przed nami propozycję, z jaką Bóg wychodzi do każdego człowieka. Podejmujemy ją już tu, na ziemi, gdy idziemy drogą, którą ukazał nam Jezus.

Zapowiedź odejścia
Po swoim zmartwychwstaniu Jezus ukazywał się swoim uczniom, umacniając ich w wierze i dając im ostatnie cenne wskazówki. Pamiętamy, jak byli zlęknieni po tym wszystkim, co się wydarzyło w Jerozolimie, jak trudno było niektórym uwierzyć, że Pan prawdziwie zmartwychwstał i jak nie zawsze zaraz Go rozpoznawali. Te momenty poszły jednak szybko w niepamięć, gdy w ich sercach wreszcie zamieszkała radość z tego, że On żyje i jest znowu przy nich.

Jednak w tych radosnych dniach zapewne przypomnieli sobie także słowa Jezusa, wcześniej często wypowiadane, które zwiastowały czas rozstania z Nim, Jego odejścia do Ojca. Np. słowa: „Znowu opuszczam świat i idę do Ojca”(J 16, 28) nabierały wtedy wyrazistości i z pewnością zasmuciły ich, bowiem pomyśleli, że znowu zostaną sami, a przecież tyle jeszcze chcieliby się od Jezusa nauczyć. To pragnienie bycia zawsze blisko Pana jest widoczne też u współczesnych uczniów, którzy niekiedy czują się zagubieni i osamotnieni. Doskonale potrafi to dostrzec Piotr naszych czasów Ojciec święty Benedykt XVI, który na naszą tęsknotę za Chrystusem odpowiada, że „Ten kto wierzy nigdy nie jest sam – nie jest ani za życia, ani w chwili śmierci”.

Dlaczego?
Zapewne to słowo pojawiło się w sercach i umysłach uczniów. Jeszcze do końca nie rozumieli, dlaczego Jezus ma powrócić do Ojca. Chcieliby go najchętniej zatrzymać przy sobie. On jednak nie pozwolił, by rozterki związane z Jego odejściem przytłoczyły radość zmartwychwstania, i wyjaśniał im, że: „Pożyteczne jest dla was Moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was”(J 16, 7). Kiedy indziej Jezus pocieszył ich mówiąc: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Jezus przed wniebowstąpieniem zapowiedział apostołom, a przez nich każdemu z nas, że nigdy nie będziemy sami, bowiem pozostanie z nami zawsze w swoim Duchu, którego pośle. Ten Duch działał dwa tysiące lat temu i działa dzisiaj, dając moc wytrwania w wierze i radość dawania świadectwa o Zmartwychwstałym.

Odchodząc, przychodzi
Jak wyglądała ta chwila, gdy wstępował w niebo, by zasiąść po prawicy Boga? Gdy czytamy świadectwo Ewangelii, możemy stanąć obok uczniów i kierować nasz wzrok, ku wieczności. Ewangelista Łukasz mówi nam, że Jezus został uniesiony do nieba w momencie gdy błogosławił swoich uczniów, których wyprowadził ku Betanii.

W poetycki sposób ukazuje tę chwilę Roman Brandstaetter. W książce „Jezus z Nazaretu” pisze: „A Jezus powoli w nich się oddalał, wznosił się wysoko, wysoko, coraz wyżej, a to oddalanie się z Miejsca było równoczesnym pozostawaniem w Miejscu, a odchodzenie było powrotem, a chociaż był już daleko, był coraz bliżej, a im był dalej, tym był bliżej, a im bardziej stawał się niewidzialny, tym więcej był cielesny i obecny, i wreszcie, wreszcie poczuli, że mogą dotknąć Jego dłoni, Jego nóg, Jego ran bez obawy o śmiertelne porażenie. I tak oddalając się, wstępował we własne Istnienie, w Byt niewidzialny i nieskończony, którym jest On sam”. Jezus zasiadł po prawicy Boga.

Wyniesiona natura
Obecność Jezusa po prawicy Ojca wyjaśnił nam niegdyś Sługa Boży Ojciec Święty Jan Paweł II, wskazując, że: to „wyrażenie jest obrazowe, jako że Bóg nie ma ani prawicy, ani lewicy, zawiera ono ważne orędzie chrystologiczne: Jezus zmartwychwstały wszedł w pełni, także ze swoim człowieczeństwem, w uczestnictwo w zbawczej działalności samego Boga (…)”. Jezus tak bardzo ukochał człowieka, że nie pozwolił, by ludzka natura pozostała tylko w zasięgu ziemi, ale wyniósł ją przez swoje wniebowstąpienie do chwały niebiańskiej. Wstąpił do nieba po to, aby wywyższyć ludzką naturę. Jest to kolejny dowód Jego miłości do człowieka. Najpierw stał się człowiekiem, następnie z miłości do człowieka oddał za niego swoje życie, a teraz wstępuje tam, skąd przyszedł, aby człowiek miał też tam swoje miejsce. On pragnie każdego mieć przy sobie. Wniebowstąpienie zasiało w nas także pragnienie, by być tam, gdzie jest Jezus.

Ostatnie zadanie
Jezus wstąpił do nieba, aby ukazać nam cel naszej wędrówki i naszych działań. Mówi do apostołów i do każdego z nas: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16, 15). Po tym wydarzeniu uczniowie nie byli już smutni, ale z radością poszli w świat. Nasza wiara powinna być źródłem dawania świadectwa o Chrystusie. On, wstępując do nieba, daje nam pole do działania, czyńcie teraz to, czego się ode mnie nauczyliście.

Jan Paweł II w jednej z katechez głosił też, że „Wniebowstąpienie przypomina nam, że usunięcie się Jezusa ze zmysłowego doświadczenia Jego uczniów ma także na celu pozostawienie pola tym, którzy już w historii prowadzą dalej Jego misję oraz wykazują gorliwość pasterską i poświęcenie misjonarskie, chociaż dzieje się to z wieloma słabościami”.

Głosić dzisiaj Ewangelię całemu światu nie jest łatwo i nieraz przychodzi pokusa, by głosić tylko to, co nie będzie wzbudzało kontrowersji, nie będzie pachniało przeżytkiem i będzie wygodne. W odrzuceniu tej pokusy pomaga nam Piotr naszych czasów, który woła, abyśmy „nie traktowali Ewangelii selektywnie, wybierając z niej tylko to, co jest nam wygodne, ale podejmowali wszelkie wyzwania z niej płynące. Nie mamy ulegać relatywizmowi, ale stać na straży obowiązujących prawd, których nie można zmieniać według ludzkich zachcianek”. Ewangelia i polecenia Jezusa były, są i będą zawsze aktualne.

Gdzie jesteś dzisiaj?
To pytanie skierowane jest do każdego z nas. Czy moim życiem zbliżam się ku niebu, czy raczej zakotwiczam się tu na ziemi na dobre, organizując sobie niebo po swojemu, według własnej wizji, nie myśląc o mieszkaniu w domu Ojca. Chodząc twardo po ziemi, nie zapominajmy wpatrywać się w to, co zaproponował nam Chrystus. Przecież Bożą perspektywą nieba mamy przemieniać świat, czyniąc go szczęśliwym i takim, jakim jest w zamyśle Boga.

Niestety, niekiedy pomimo tego wszystkiego, co On nam zostawił i tego, co obiecał, można odnieść wrażenie, że smucimy się, realizując swoje powołanie do świętości. Rzeczywiście zadania bywają trudne, jednak nigdy w czasie ich wypełniania nie pozostajemy sami, bo jest z nami Chrystus w swoim Duchu. Jesteśmy zatem „uzbrojeni mocą z wysoka”(Łk 24, 49). Św. Cyprian pisał do tych, którzy w III wieku realizowali swoje zadania w atmosferze prześladowań, nierzadko pieczętując swój trud męczeństwem, że „udający się do stolicy Chrystusa, do światłości królestwa niebieskiego nie powinien smucić się i narzekać, lecz raczej z przyrzeczenia Pana według prawdy wiary cieszyć się z tej podróży i przeniesienia”. Gdy podróżujemy z Chrystusem, otwierają się przed nami wielkie możliwości i odkrywamy prawdziwe życie. Jeżeli na naszą ziemską drogę zaprosimy Jezusa, to nawet się nie spostrzeżemy, gdy będziemy kroczyli z nim po niebiańskiej.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki