11 stopni
PK, Michał Bondyra
Tym, co najbardziej utrudniało tegoroczne pielgrzymowanie, było przejmujące zimno, zwłaszcza na początku drogi. Przelotne deszcze i wiejący wiatr utrudniały marsz ale to i tak niewiele w porównaniu z tym, co pielgrzymi musieli znosić nocami, kiedy temperatura nie przekraczała 11 stopni.
Spałem dziś na trzech karimatach, pod dwoma śpiworami, w dresie i bluzie. Nawet myszom...
Tym, co najbardziej utrudniało tegoroczne pielgrzymowanie, było przejmujące zimno, zwłaszcza na początku drogi. Przelotne deszcze i wiejący wiatr utrudniały marsz – ale to i tak niewiele w porównaniu z tym, co pielgrzymi musieli znosić nocami, kiedy temperatura nie przekraczała 11 stopni.
– Spałem dziś na trzech karimatach, pod dwoma śpiworami, w dresie i bluzie. Nawet myszom nie chciało się biegać między nami. Kiedy się obudziłem, nie mogłem się wyprostować z zimna – opowiada Bartek z Mogilna. – Dopiero po kilku minutach udało się wstać. Potem mogło już być tylko lepiej, kiedy się idzie, jest dobrze.
– Idę już 17. raz i po raz pierwszy muszę iść w polarze pod albą – dziwi się jeden z księży przewodników. Spać kładłem się tylko w bluzie – myślałem, że w polarze będzie za ciepło. Tymczasem w nocy po omacku zakładałem na siebie dwie dodatkowe bluzy. I wcale nie było za ciepło.
W biało-żółtej grupie z Rogoźna diakon chroniący się przed zimnem wpadł nawet na pomysł rozbicia namiotu w stodole.
– Mówią mi w tym roku, że następnym razem mam pielgrzymkę zorganizować latem – śmieje się kierownik pielgrzymki, ks. Krzysztof Woźniak. – Po raz pierwszy też w historii pielgrzymki służby medyczne muszą walczyć z przeziębieniami. Ale owocowanie pielgrzymki, w przeciwieństwie do innych owocowań, na szczęście nie zależy od pogody. Dlatego w kurtkach, ale idziemy dalej.