Logo Przewdonik Katolicki

Polska w kolorze nadziei

Piotr Dogondke
Fot.

W obecnym numerze Przewodnika poruszamy temat pomników znaków przeszłości, o której powinniśmy pamiętać, choć jest ona często bolesna. Prawdą jest przecież, że historia w ostatnim wieku nas nie rozpieszczała. Dzisiaj słyszy się głosy: po co zmieniać nazwy ulic? Czy jest sens i za czyje pieniądze usuwać niektóre pomniki? Przyznam, że te pytania po dwudziestu...

W obecnym numerze „Przewodnika” poruszamy temat pomników – znaków przeszłości, o której powinniśmy pamiętać, choć jest ona często bolesna. Prawdą jest przecież, że historia w ostatnim wieku nas nie rozpieszczała. Dzisiaj słyszy się głosy: po co zmieniać nazwy ulic? Czy jest sens i za czyje pieniądze usuwać niektóre pomniki? Przyznam, że te pytania po dwudziestu już prawie latach wolności budzą we mnie zdziwienie. Jak to po co? Ciekawe, co odpowiedzieliby na nie AK-owcy, uczestnicy akcji „Burza”, czy ich dowódcy, po wspólnie przeżytej walce przeciwko Niemcom, podstępnie zapraszani przez dowódców sowieckich na rozmowy, które przeradzały się w aresztowania.

Czy np. maj 1945 roku był czasem zwycięstwa dla szesnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego, którzy z zaproszonych gości stali się jeńcami i salwy zwycięstwa słuchali w sowieckim więzieniu?

Chyba oczywistym jest fakt, że nazwy ulic i pomniki utrwalają zbiorową wdzięczną pamięć. Pamięć przede wszystkim tych, którzy mają jakieś zasługi. Czy naprawdę kontrowersyjne jest usuwanie nazw ulic poświęconych zbrodniarzom takim jak Dzierżyński czy pomników armii będącej przez dziesięciolecia ostoją zbrodniczego systemu, któremu zawdzięczamy nasze dzisiejsze opóźnienie w stosunku do Europy Zachodniej? Historia nie oszczędzała tych, którzy w kraju doświadczyli systemu komunistycznego z jego aparatem represji, jak np. gen. August Emil Fieldorf „Nil”, ale i tych, którzy pozostali na emigracji. Jak czuli się bohaterowie wojny, pozostający za granicą, np. legendarny komandos gen. Stanisław Sosabowski, po wojnie pracujący jako magazynier – alianci bowiem nie uznali za stosowne przyznać mu godziwego uposażenia – czy były Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych gen. Kazimierz Sosnkowski, żyjący w biedzie, jak zresztą wielu polskich żołnierzy, na jednej z farm kanadyjskich; czy słynny generał Stanisław Maczek, po wojnie noszący skrzynki w barze swojego podwładnego – tak biedny, że gdy zachorowała jego córka, gdyby nie pomoc wdzięcznych mieszkańców Bredy, nie miałby pieniędzy na jej operację?

Cóż, tacy to byli „sojusznicy”. Nawet jeżeli ktoś miał zapewniony byt materialny, jak generał Władysław Anders [jego postać postaramy się Państwu przybliżyć w jednym z najbliższych numerów], którego rok właśnie obchodzimy, to czy mógł uznawać wojnę za wygraną, gdy ojczyzna, do której nie mógł wrócić, wolną nie była? Ojczyzna, która obowiązkowo była ludowa, co z czasem stało się synonimem wrogości do ludzi; ojczyzna, w której jej wierni synowie doświadczali więzień, prześladowań i śmierci.

Te doświadczenie wojny, komunizmu i braku wolności na szczęście nakładają się na pamięć o miłujących wolność, o ich niezłomności, solidarności. I choć dzisiaj czasem na tę pamięć kładzie się cień teczek czy waśni dawnych bohaterów, to jednak owoce bronią się przed tym cieniem i wzbudzają nadzieję.

Wystarczy teraz, wiosną, popatrzeć przez okno, jadąc pociągiem czy samochodem, by zauważyć, że Polska jest dziś w kolorze zielonym, w kolorze nadziei. I choć musimy się uporać z przeszłością i dbać o pamięć prawdy, to czyny i niezłomna postawa minionych pokoleń wzbudzają nadzieję. Jest to nadzieja na nasze suwerenne bycie w Europie i na to, że nie zmarnujemy swoich szans, że staniemy się krajem, z którego nie będzie warto emigrować; że nasze dzieci nie doświadczą koszmarów naszych rodziców. Dziś, za Papieżem Polakiem, możemy prosić Ducha Świętego o pomoc w spełnianiu tych pragnień.

Mój cytat

Dzieje Ojczyzny napisane przez Grób jednego Nieznanego Żołnierza.

Przyklęknąłem przy tym grobie, wspólnie z Księdzem Prymasem, aby oddać cześć każdemu ziarnu, które – padając w ziemię i obumierając w niej – przynosi owoc. Czy to będzie ziarno krwi żołnierskiej przelanej na polu bitwy, czy ofiara męczeńska w obozach i więzieniach. Czy to będzie ziarno ciężkiej, codziennej pracy w pocie czoła na roli, przy warsztacie, w kopalni, w hutach i fabrykach. Czy to będzie ziarno miłości rodzicielskiej, która nie cofa się przed daniem życia nowemu człowiekowi i podejmuje cały trud wychowawczy. Czy to będzie ziarno pracy twórczej w uczelniach, instytutach, bibliotekach, na warsztatach narodowej kultury. Czy to będzie ziarno modlitwy i posługi przy chorych, cierpiących, opuszczonych. Czy to będzie ziarno samego cierpienia na łożach szpitalnych, w klinikach, sanatoriach, po domach: „wszystko, co Polskę stanowi”.[…]

To wszystko w tej Eucharystii ogarniam myślą i sercem i włączam w tę jedną jedyną Najświętszą Ofiarę Chrystusa na placu Zwycięstwa. I wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II Papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi:

Niech zstąpi Duch Twój!
Niech zstąpi Duch Twój!
I odnowi oblicze ziemi.
Tej Ziemi!
Amen.

Jan Paweł II, Warszawa, 2 czerwca 1979 r.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki