Logo Przewdonik Katolicki

Polska Wielkanoc

Michał Gryczyński
Fot.

Wieczerzą Paschalną w Noc Zmartwychwstania Pańskiego rozpoczynamy wielkanocne świętowanie, któremu towarzyszy wiele malowniczych zwyczajów. Wcześniej jednak czekają nas przeżycia związane z najważniejszymi wydarzeniami zbawczymi, uobecnianymi w liturgii dni poprzedzających Wielkanoc. Od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty przeżywamy Triduum Paschalne, czyli trzy dni przejścia...

Wieczerzą Paschalną w Noc Zmartwychwstania Pańskiego rozpoczynamy wielkanocne świętowanie, któremu towarzyszy wiele malowniczych zwyczajów. Wcześniej jednak czekają nas przeżycia związane z najważniejszymi wydarzeniami zbawczymi, uobecnianymi w liturgii dni poprzedzających Wielkanoc.

Od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty przeżywamy Triduum Paschalne, czyli trzy dni przejścia Chrystusa przez mękę i śmierć do chwały Zmartwychwstania. Paschą narodu wybranego było wyjście z nie­woli egipskiej i wędrówka do Ziemi Obiecanej, natomiast naszą paschą jest przej­ście z niewoli grzechu do wol­ności dzieci Bożych.

Wielkie, Święte Dni
W Wielki Czwartek kapłani staną przy swoim biskupie – jak apostołowie w Wieczerniku u boku Pana Jezusa – aby uczestniczyć we Mszy św. Krzyżma. Podczas uroczystej liturgii biskup konsekruje krzyżmo i błogosławi oleje. Na wzór Chrystusa, który umył nogi apostołom, Ojciec Święty i biskupi obmyją stopy starcom. Po południu jednoczymy się wokół ołtarza w kościele parafialnym, wysłuchując opisu ży­dowskiej uczty paschalnej, relacji św. Pawła o ustanowieniu Eucharystii i przesłania ewan­gelicznego testamentu miłości. Po odśpiewaniu „Chwała na wysokości...” wszystkie dzwony i dzwoneczki zamilkną aż do Wielkiej Soboty, a zastąpi je łoskot kołatek. Potem kapłan przeniesie Najświętszy Sakrament do tzw. ciemnicy, czyli ołtarza adoracji, a puste tabernakulum pozostanie otwarte – Ofiara ustanie.

Wielki Piątek jest jedynym dniem w roku liturgicznym, w którym nie odprawia się Mszy św. Cały dzień upłynie nam pod znakiem Krzyża. Łącząc się duchowo z Ukrzyżowanym, zachowamy ścisły post, a pod­czas liturgii adoracji Krzyża wysłuchamy proroctwa Izajasza, Listu do Hebrajczyków o Chrystusie – Arcykapłanie oraz opisu Męki Pańskiej. Po długiej modlitwie po­wszechnej kapłan w procesji wniesie krzyż, który wszyscy ucałujemy. Przyjmiemy Komunię św., a następnie Najświęt­szy Sakrament zostanie przenie­siony do symbolicznego grobu Pana Jezusa. Rozpocznie się adoracja.

W Wielką Sobotę pójdziemy poświęcić pokarmy. Na Wigilię Paschalną zabierzemy świece, a rozpocznie ją roz­palenie ogniska przed kościołem: kapłan wyżłobi rylcem na świecy paschal­nej greckie litery Alfa i Omega, a pomiędzy ramionami krzyża cyfry roku: 2007. Liturgia Światła symbolizuje Chrystusa rozja­śniającego ciem­ności grzechu. Zanim odnowimy przyrzeczenia chrztu św., wysłuchamy dzie­więciu czytań liturgii słowa, streszczających dzieje zbawienia, od opisu stworzenia świata, do Ewangelii o Zmartwych­wstaniu. Po siódmym czytaniu zaśpiewamy radośnie „Chwała” i wtedy ponownie rozkołyszą się wszystkie dzwony na znak, że Chrystus powstał z martwych i zaprasza nas na Ucztę Paschalną. A potem wyruszymy w procesji wokół kościoła...

Koniec z żurem, śledziem i... Judaszem!
Dawniej przez cały Wielki Tydzień bielono izby i robiono wiosenne porządki w domu oraz całym obejściu. Najwięcej czasu poświęcano oczywiście pracom kulinarnym, przygotowując wypieki, wędliny i mięsiwa na wielkanocny stół.

W Wielką Środę kapłani zbierali się, aby odprawić Ciemną Jutrznię; po każdym psalmie gaszono jedną świecę. Na zakończenie księża uderzali brewiarzami w pulpity ławek na znak zamętu po śmierci Pana Jezusa. Na ten moment czekali żacy, którzy wpadali do świątyni i tłukli kijami o ławki, narażając się nie tylko kościelnemu, ale i samemu dobrodziejowi. Odprawiano także „sąd nad Judaszem”, którego kukłę wleczono po drogach i okładano ki­jami. Zdrajcę wieszano na gałęzi, a następnie palano, topiono w kałuży albo zrzucano z kościelnej wieży.

Wielki Czwartek miał charakter zaduszkowy, toteż na groby zanoszono wy­pieki, na stołach pozostawiano jadło dla zmarłych, a na rozstajach dróg roznie­cano ogień, aby zmarli mogli się ogrzać. Wielki Piątek rozpoczynano smaganiem się rózgami „za Boże Rany”. We wsi łowickiej dziewczęta już o świcie kąpały się w rzece – w innych regionach nacierały twarze wodą – co miało zapewniać im urodę. Od rana w kierunku kościołów podążali zakapturzeni biczownicy, chłostający się aż do krwi oraz inscenizujący Drogę Krzyżową Zbawiciela. Przed kościołami kwestowano, ponieważ ludzie tłumnie nawiedzali groby Pańskie i adorowali Krzyż.

W Wielką Sobotę już od świtu rozniecano paleniska, a w kuchniach gorączkowo uwijały się gospodynie. Przystrajano bukszpanem świąteczne baby, ciasta i kołacze, agnuski – baranki z masła oraz cukru – mięsiwa, szynki i pęta kieł­basy. Następnie wszystko ładowano do koszy i zanoszono do dworu, gdzie ksiądz święcił pokarmy. Był to dzień ostatecznego rozstania ze śledziem i postnym żurem; młodziaki dokonywały egzekucji: śledzia wieszano na gałęzi, a żur wylewano do dołu. Natomiast dziewczęta zajęte były zdobieniem mazurków oraz kraszeniem jaj, bez których Wielkanoc byłaby jak Boże Narodzenie bez opłatka. Barwiły je i zdobiły we wzory – palemki, sosenki czy kurze łapki – za pomocą wosku, igieł albo słomek.

„Wybitki”, śmigus-dyngus
I wreszcie nadchodziły święta! Zaraz po Mszy rezurekcyjnej trwała kanonada: strzelano z armatek, strzelb albo „z klucza”. W dro­dze powrotnej urządzano wy­ścigi – pieszo lub konnymi zaprzęgami – wierząc, że zwy­cięzcy będzie się szczęściło przez cały rok.

Zasiadano do stołu i składano sobie życzenia, dzieląc się poświę­conym jajkiem. Pierwszy dzień świąt upływał w gronie rodzinnym przy suto zastawionych stołach, a najpopularniejsza była zabawa w „wybitki”: uderzano jajem o jajo, wygrywał ten, kto za­chował całą skorupkę.

Poniedziałek Wielkanocny nazywano na Mazowszu „oblejem”, a pod Sandomierzem „dniem świętego lejka”. O świcie gospodarz wychodził z kropidłem w pole, a potem zaczynało się istne wodne szaleństwo. Chłopcy oblewali dziewczęta strumieniami wody, a one brały na nich odwet następnego dnia. O śmigusie powiadano, że upamiętnia dzień, w którym żydzi rozpędzali wodą chrześcijan rozprawiających o Zmartwychwstaniu Chrystusa.

Krakowskim wtorkowym zwyczajem była popularna „rękawka”: ze szczytu kopca – mogiły Kraka – mieszczanie zrzucali pozostałe po świętach kiełbasy, jabłka i inne przysmaki, o które u podnóża toczyli walki żacy i parob­czaki. Po wsiach trwało również „dyngusowanie”, czyli wielkanocne kolędowanie młodziaków z drewnianym barankiem albo kurkiem, z przyśpiewkami na ustach i zbieranie poświątecznych smakołyków. Natomiast dziewczęta „dyngusowały” z zielonym gai­kiem, czyli gałązką świerku albo sośniny, przystrojoną kolorowymi wstąż­kami i świecidełkami.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki