Logo Przewdonik Katolicki

Krajobrazy

ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TCHR
Fot.

W jesienny wieczór znalazłem się na poznańskim Rynku Wildeckim. W mrokach wieczoru, w blasku latarni, w nostalgicznej mgiełce wyrastały z chodnika niezliczone plansze z twarzami kandydatów w wyborach samorządowych. Wyrastały z ziemi jak nagrobki, częściowo porozwalane. Ten przedwyborczy krajobraz stanowi tło do kilku moich przemyśleń ostatnich dni. Słucham...

W jesienny wieczór znalazłem się na poznańskim Rynku Wildeckim. W mrokach wieczoru, w blasku latarni, w nostalgicznej mgiełce „wyrastały” z chodnika niezliczone plansze z twarzami kandydatów w wyborach samorządowych. „Wyrastały” z ziemi jak nagrobki, częściowo porozwalane.

Ten przedwyborczy krajobraz stanowi tło do kilku moich przemyśleń ostatnich dni. Słucham i wczytuję się w różne przedwyborcze programy, kampanie, hasła, postulaty. Mieszkam w części Poznania, która ma swoją niezwykłą historię i znaczenie – na Ostrowie Tumskim. Wczoraj, po wielu miesiącach ignorowania problemu, położono na mojej ulicy asfalt. Mam nadzieję, obserwując technikę tej pracy, że wytrzyma do 13 listopada, dnia po wyborach. Ale zapewne nie dłużej. Przed katedrą, na której widnieje dumny napis „pierwsza stolica biskupów polskich”, rozciąga się już łąka dzikiej trawy wyrastającej z brukowej kostki. To pastwisko przed katedrą może ma pewien wymiar teologiczny („paś owce moje”), ale nie estetyczno-kulturowy – a odpowiedzialne za utrzymanie terenu są służby miejskie... W każdy czwartek o świcie przemykam na dworzec Garbary, tuż za Ostrowem. Przemykam przez kładkę nad Wartą, kładkę, od dwóch lat zamkniętą, z ubywającymi co tydzień deskami. Przemykam jak setki innych ludzi. Czynię to nielegalnie i nieetycznie. Ale za to pragmatycznie. Gdybym bowiem chciał podjechać na Garbary autobusem spod katedry, to nie mógłbym tego uczynić, gdyż w pobliżu pierwszej stolicy biskupów nie ma kiosku, w którym mógłbym nabyć bilet autobusowy. Nie ma takiego kiosku na całym Ostrowie. Podobnie, jak nie ma w tym historycznym miejscu kawiarni, lodziarni, restauracji, jak nie ma informacji turystycznej i sklepu z pamiątkami, jak nie ma szlaku, który pozwalałby obejść turyście całą wyspę.

Problemy, o których piszę, nie wymagają milionowych nakładów. Niektóre z nich można rozwiązać w sposób niezwykle tani, bo nie sądzę, by środek chwastobójczy, nawet w ilości kilkudziesięciu litrów, kosztował krocie. „Wyrzućmy chwast z Poznania” – takie miałbym więc hasło wyborcze, gdybym startował na urząd prezydenta miasta.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki