Teatr to cud i amen
Katarzyna Jarzembowska
To był festiwal z prawdziwego zdarzenia. Najlepsze polskie sceny, m.in. łódzki Teatr Jaracza, Stary Teatr z Krakowa czy Teatr Wytwórnia, do tego niezwykle sugestywne kreacje Katarzyny Figury, Małgorzaty Rożniatowskiej czy Jana Peszka. Wielka różnorodność od spektakli kameralnych z niezwykle oszczędną scenografią, po inscenizacje pełne świateł i dźwięków. A w tym wszystkim...
To był festiwal z prawdziwego zdarzenia. Najlepsze polskie sceny, m.in. łódzki Teatr Jaracza, Stary Teatr z Krakowa czy Teatr Wytwórnia, do tego – niezwykle sugestywne kreacje Katarzyny Figury, Małgorzaty Rożniatowskiej czy Jana Peszka. Wielka różnorodność – od spektakli kameralnych z niezwykle oszczędną scenografią, po inscenizacje pełne świateł i dźwięków. A w tym wszystkim – człowiek. Zagubiony, samotny, okaleczony.
5. Festiwal Prapremier to przegląd dziesięciu spektakli konkursowych. Ale to nie wszystko. W ramach sceny festiwalowej, ale już poza konkursem, zaprezentowano m.in. spektakl „Paw królowej. Opera praska” Doroty Masłowskiej (tegorocznej laureatki Literackiej Nagrody NIKE). Grand Prix – za adaptację, reżyserię i wykonanie spektaklu „Mojo Mickybo” – przypadło w udziale Grzegorzowi Falkowskiemu, Pawłowi Niczewskiemu i Wiktorowi Rubinowi ze szczecińskiego Teatru Krypta.
O nas
Prapremierowe inscenizacje stanowią o temperaturze sezonu teatralnego. A ta – biorąc pod uwagę to, co w Bydgoszczy pokazano – była bliska wrzenia. Teatr jest zwierciadłem życia – widzimy w nim swoje grzechy, niedoskonałości, niepokoje. – Festiwal zwrócił przede wszystkim uwagę na psychologiczne koszty „pędu” współczesnego człowieka. Przypomniał, co robią z nami media i obietnice bez pokrycia składane na górze. Był to festiwal bardzo ludzki – dla ludzi i o ludziach. Życie nas zmienia i warto czasami spojrzeć na siebie z dystansu – spojrzeć oczami dramaturgów i reżyserów. Oni opowiadają o nas – podsumowuje Ewa Szymborska, kierownik literacki Teatru Polskiego w Bydgoszczy.
Wśród autorów sztuk nie zabrakło najważniejszych postaci współczesnej dramaturgii – Dirka Dobbrowa czy Owena McCafferty’ego. Razem z nimi stanął w festiwalowe szranki Bohumil Hrabal. „Miasteczko, w którym czas się zatrzymał” to liryczno-ironiczny obraz doprawiony czarnym humorem. W tle pobrzmiewają echa II wojny światowej i socrealizmu – dawny świat powoli umiera, niedołężnieje. Pełen wigoru stryjek Pepin – bywalec piwiarni i znany kawalarz – kończy w domu starców. Jesień życia wycisza każdego…
Walka Zła ze Złem
Po raz kolejny na bydgoskiej scenie swoją prapremierową sztukę pokazał Jan Klata. Sięgnął po trudną scenicznie materię – po prozę znanego twórcy literatury SF Philipa Dicka. „Trzy stygmaty Palmera Eldritcha” zostały opublikowane w 1965 roku. Krytycy napisali, że Dick to „wizjoner wielkiego formatu, pełen metafizycznego rozmachu”. W „Trzech stygmatach” świat to piekło. Ludzie uciekają na inne planety. Życie kolonistów wypełnia niewolnicza praca – jedyną formą ucieczki jest narkotyk Can-D (możesz). Dzięki niemu przenoszą się w iluzoryczny świat. Powraca motyw walki o „dusze”. Naprzeciw siebie stają Leo Bulero (w tej roli Jan Peszek) i Palmer Eldritch – twórca nowego narkotyku Chew-Z (wybieraj), który infekuje wszystko – zaciera granice między tym, co realne i nierealne, tworzy iluzję, z której nie ma już wyjścia. Wojna obu korporacji o utrzymanie rynków zbytu nie jest jednak walką Dobra ze Złem. To walka jednego zła z drugim, mniejszego z większym – innego wyjścia nie ma.
Wśród spektakli znalazł się także monodram „Uwaga, złe psy!” z poruszającą rolą Małgorzaty Rożniatowskiej. Aktorka wcieliła się w postać Anity Szatkowskiej, żony znanego dramaturga Jerzego Szaniawskiego. Trawiona chorobą psychiczną kobieta zdaje spowiedź z życia. Z zaborczej miłości, utraty zaufania, narastającej nienawiści do męża. Wielka sztuka – wielkie emocje.
Teatr brutalny, teatr mówiący językiem ulicy, teatr piętnujący. A wszystko po to, byśmy sami sobie odpowiedzieli na pytanie: „Dokąd pędzimy i za jaką cenę?”.