Mesjanizm w służbie nienawiści
Olga Nadskakuła
Fot.
Świat nie przybliża się do ziemskiej szczęśliwości, do raju ziemskiego, do idylli wiecznego pokoju. Wszystko każe nam sądzić, że świat zmierza ku potwornej wojnie, ku coraz to nowym zderzeniom sił dziejowych, ku nowym próbom męstwa i rycerskiego hartu ducha (E. Lewandowski).
Palącym problemem naszych czasów, który wciąż zmusza nas do zintensyfikowanych poszukiwań...
„Świat nie przybliża się do ziemskiej szczęśliwości, do raju ziemskiego, do idylli wiecznego pokoju. Wszystko każe nam sądzić, że świat zmierza ku potwornej wojnie, ku coraz to nowym zderzeniom sił dziejowych, ku nowym próbom męstwa i rycerskiego hartu ducha” (E. Lewandowski).
Palącym problemem naszych czasów, który wciąż zmusza nas do zintensyfikowanych poszukiwań nad możliwością jego rozwiązania, jest międzyspołeczna nienawiść. Z naiwnością dziecka wierzymy „traktatom przyjaźni”, pokojowym zapewnieniom przywódców państw, łudząc się, że kolejna wojna czy konflikt zbrojny jest tylko chwilowym, nieszkodliwym zaburzeniem ziemskiego porządku. Gdzie bije to źródło międzyludzkiej niezgody, kulturowej nietolerancji, krwawych nacjonalizmów?
„Dusza narodowa”
Postępująca globalizacja, procesy integracyjne nie oznaczają zaniku poczucia odrębności państwowej czy narodowej. Co prawda, z jednej strony dostrzegamy potrzebę kształtowania postaw kosmopolitycznych, tworzenia „obywateli świata”, z drugiej jednak nasze czasy obfitują we wszelakie próby poszukiwania własnych korzeni etnicznych, tożsamości narodowej. Społeczeństwa dążą usilnie do właściwego wyrażenia swojej „duszy narodowej”, która jest swoistym elementem ich samoidentyfikacji, daje świadomość wspólnoty, państwowej jedności. Niestety, często w tej wędrówce ku źródłom własnej odrębności kulturowej państwa zatracają subtelną różnicę między patriotyzmem a nacjonalizmem, co więcej, nadrzędność swej cywilizacyjnej odmienności „ubierają” w interpretacje religijne, romantyczno-mesjanistyczne definicje. Bezkrytyczna adaptacja haseł religijnych do celów stricte politycznych rodzi poważne niebezpieczeństwa relatywizmu moralnego, braku rozróżnień między dobrem i złem. Jak wskazuje Jacek Salij OP: „nie fakt, że istnieją narody, prowadzi do nacjonalizmu, tylko znamienne wypaczenie, jakie się dokonało w nowożytnym rozumieniu idei narodu. To dopiero na tej drodze pojawiły się nacjonalizmy, które łączą pogardę dla indywidualnych praw ludzkich z pogardą dla sprawiedliwości w stosunkach pomyłki lub megalomania w rozpoznaniu zadania, jakie mój naród ma do spełnienia we wspólnocie narodów zawsze zatruwają atmosferę duchową międzynarodowych stosunków”.
Religia w służbie
Niestety, w dzisiejszych czasach nawet religia została zaprzęgnięta do budowania nacjonalistycznych ideologii, maskowania ekspansywnych tendencji. Wystarczy uwierzyć w ścisłą korelację między boskim źródłem posłannictwa własnego narodu, a jego ziemską egzystencją, by swoim brutalnym, niehumanistycznym działaniom nadać sankcję prawomocności. Taka retoryka pozwala wpisać podboje narodowe w dzieło „uzdrowienia moralnego”, zbawczej misji, wykonywanej zgodnie z Bożą intencją. Fanatyzm religijny konstruuje idee, które zamieniają się we własne przeciwieństwo: język pokojowy – w broń wojenną, pseudomiłosierne apele – w gloryfikację nieograniczonej siły. Takie „akrobacje” z żywą wiarą są źródłem poważnych wypaczeń w sferze religijnej, a zgodnie ze słowami Jana Pawła II: „Nikomu nie wolno traktować teologii, tak jak gdyby była ona zbiorem jego własnych myśli” (encyklika „Redemptor hominis”).