Logo Przewdonik Katolicki

Żyjemy skromnie, w zgodzie z sąsiadami

Adam Gajewski
Fot.

Nasi w dalekiej Gruzji. Bliscy sercu. Z Heleną Kaperską, przedstawicielką polskiej diaspory w Gruzji, rozmawia Adam Gajewski Pochodzi Pani z Achalcyche, niewielkiej miejscowości, w której istnieje zorganizowane środowisko polonijne. W jaki sposób działacie? Jednoczy nas Związek Polaków Południowej Gruzji. To stowarzyszenie nie jest wielkie, skupia około sześćdziesięciu...

Nasi w dalekiej Gruzji. Bliscy sercu.

Z Heleną Kaperską, przedstawicielką polskiej diaspory w Gruzji, rozmawia Adam Gajewski

Pochodzi Pani z Achalcyche, niewielkiej miejscowości, w której istnieje zorganizowane środowisko polonijne. W jaki sposób działacie?
– Jednoczy nas Związek Polaków Południowej Gruzji. To stowarzyszenie nie jest wielkie, skupia około sześćdziesięciu rodzin z okolicy. Przy Związku działa szkoła języka polskiego; dla nas to najważniejsze, aby dzieci mogły uczyć się języka polskiego, rozumieć mowę swoich przodków. Uczęszczałam do tej szkoły. Języka uczyłam się jednak głównie w szkole w Tbilisi, podczas studiów. Miło wspominam tę naukę. Sześćdziesiąt rodzin to praktycznie wszyscy Polacy z okolic Achalcyche. Grupa nieduża, ale zwarta. Życie większego skupiska Polaków znam choćby ze stolicy.

Czy polscy mieszkańcy Achalcyche wpisują się w główny wątek dziejów tamtejszej diaspory polskiej; są głównie potomkami powstańców styczniowych?
– Tak. Są z tego dumni.

Czy młode pokolenie, dzieci, chętnie poznają swoje korzenie, uczą się języka polskiego?
– Ta nauka z pewnością wiąże się z dużym wysiłkiem, a mimo to dzieci z radością chodzą na zajęcia. Szkółka w Achalcyche jest bardzo miła, rodzinna. Dzieci do nauki są zachęcane, dopingowane przez rodziny. Nie tylko język jest ważny – młodzi mogą też poznawać polskie tradycje, kulturę. To się odbywa głównie poprzez zabawę, różne pomysłowe zajęcia. Wielu z tych, którzy przeszli przez szkółkę, chce potem wyjechać i wyjeżdża do Polski.

Na długo? Również w celu dalszej nauki?
– Dziś w Polsce studiują dwie osoby z naszego Związku. Częściej dzieci przyjeżdżają na wakacje, wypoczynek. Są zapraszane.

Jakie wrażenia przywożą? Co czuje gruziński Polak stając w kraju przodków, odkrywając swoją „praojczyznę”?
– Trudno odpowiedzieć za wszystkich. Oczywiście my wszyscy urodziliśmy się już w Gruzji. To jest kraj, w którym żyjemy na co dzień. Z własnego doświadczenia wiem, że pobyt w Polsce jest ogromnym przeżyciem. Dla mnie jest wielkim szczęściem to, że mogę tu teraz być. W żadnym innym miejscu nie czuję się podobnie. Gdy Polacy dowiadują się, kim jestem, jakie mam korzenie, przyjmują mnie jak swoją.

To może paradoks, ale Gruzini i Polacy to chyba podobne narody – Bóg, honor, ojczyzna – to dla jednych i drugich historycznie naczelne wartości. Mamy podobne charaktery?
– Tak! Pasujemy do siebie. Rodowici Gruzini lubią Polaków, a Polacy lubią Gruzinów. W Achalcyche różne narodowości żyją obok siebie. Skromnie, zgodnie. Polacy razem działają, ale przebywają wciąż pośród Gruzinów. Dzięki doświadczeniom z historii Gruzini odnoszą się do Polaków z szacunkiem.

Polacy z Achalcyche otaczają podobno opieką ruiny miejscowego kościoła katolickiego…
– Brak nam, niestety, możliwości, aby podnieść go z ruin, doprowadzić do tego, by znów był czynny. Ale życie duchowe się rozwija – w niedalekiej miejscowości działa katolicki kościół. Mieszkańcy Achalcyche tam przyjeżdżają. Ksiądz z parafii także czasami odprawia u nas Msze św., nabożeństwa... w zwykłym pokoju.

Świątynia popadła w ruinę w czasach socjalizmu?
– Tak. W tamtym okresie rozebrano kościelne budowle – potrzebowano cegieł, żeby budować „pałace pionierów” i inne socjalistyczne projekty. To samo spotkało niedaleki klasztor. W sytuacji, w której teraz znajduje się Gruzja, trudno cokolwiek odbudować, naprawić…

Na tę trudną sytuację zwracają uwagę organizatorzy wrześniowego, bydgoskiego konwoju z darami dla mieszkańców Gruzji. Jak gospodarczy kryzys odbił się na mieszkańcach Achalcyche?
– Żyje się biednie. Nim wyjechałam przez ponad trzy miesiące nie było prądu, światła. Brak energii to symbol naszych wszystkich kłopotów. Gruzini i Polacy równo cierpią. Organizowanie się pomaga żyć. Naszej nauczycielce języka polskiego Związek stara się dostarczać drewno. Ona jest dla nas bardzo ważna. Zajmuje się teraz nauką 12 dzieci.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki