Ta pielgrzymka od początku budziła moje wielkie zainteresowanie. Śledziłem komentarze, opinie, czytałem o obawach i lękach. Denerwowały mnie porównania Benedykta XVI z Janem Pawłem II i obecnej pielgrzymki Piotra naszych czasów z poprzednimi wizytami głowy Kościoła w Polsce. Oczekiwałem z nadzieją. Już podczas ceremonii powitania na warszawskim lotnisku było jasne, że nasz Papież przyjechał do nas, by zrozumieć lepiej Jana Pawła II. Wtedy też zrozumiałem, że przyjechał ubogacić się naszą wiarą (!) i naszą wiarę umocnić.
Od dłuższego czasu miałem pragnienie celebrowania Eucharystii, słuchania i spotkania z Papieżem na historycznym placu Piłsudskiego w Warszawie. Nurtowały mnie pytania, co Benedykt XVI powie Polakom w stolicy, ilu ludzi przybędzie, jaka będzie atmosfera. Oczekiwanie na placu od wczesnych godzin porannych przepełnione było modlitwą; w „moim” sektorze postarali się o to warszawscy dominikanie. Został zbudowany piękny klimat radosnego spotkania z pogodnym Papieżem. I choć deszcz ostudził zapał, to jednak serca pałały miłością i chęcią słuchania. Pierwsze słowa Ojca Świętego w języku polskim wywołały burzę oklasków. Ale nie to było przecież najważniejsze. Czekałem na homilię. Ojciec Święty uczynił z niej krótki wykład na temat wiary. Wypunktował jasno i prosto, czym jest wiara i jakie jest jej miejsce w życiu człowieka.
– Wiara nie oznacza jedynie przyjęcia określonego zbioru prawd dotyczących tajemnic Boga, człowieka, życia i śmierci oraz rzeczy przyszłych. Wiara polega na głębokiej, osobistej relacji z Chrystusem, relacji opartej na miłości Tego, który nas pierwszy umiłował – powiedział Benedykt XVI i dodał, że przeżywać własną wiarę jako relację miłości do Chrystusa, znaczy również być gotowym do rezygnacji ze wszystkiego, co stanowi zaprzeczenie Jego miłości. Papież przypomniał, że jesteśmy dobrzy z natury i przylgnięcie do Jezusa tę dobroć w nas potęguje. Słuchałem słów Ojca Świętego z uwagą i zainteresowaniem. Czwartkowe spotkanie w katedrze św. Jana Chrzciciela wyczuliło mnie, że ta pielgrzymka będzie bogata w treść i nie pomyliłem się. Homilia Benedykta XVI nie była wcale łatwym prześlizgnięciem się po temacie. Była niezwykle precyzyjna i konkretna. Papież jasno wyznaczył polskim katolikom zadanie: – Proszę was, pielęgnujcie to bogate dziedzictwo wiary poprzednich pokoleń, dziedzictwo myśli i posługi wielkiego Polaka, Papieża Jana Pawła II. Trwajcie mocni w wierze, przekazujcie ją waszym dzieciom, dawajcie świadectwo łasce, której doświadczyliście w sposób tak obfity przez działanie Ducha Świętego w waszej historii. Po Eucharystii nastąpił niebywały gest Benedykta XVI i zgromadzonych na miejscu celebry wiernych. Ojciec Święty spontanicznie podszedł do prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, a potem skierował się w stronę tłumów. Jaka była odpowiedź Polaków? Najpierw otoczyli Papieża ciasnym kołem, a potem gremialnie ruszyli za nim. Owce poszły za dobrym pasterzem! Pasterzem, który stawia wysokie wymagania, przypomina podstawowe zasady wiary i moralności, który prowadzi do Jezusa, nie skupiając się na sobie.
Spoglądający na nas z okna Domu Ojca Jan Paweł II zapewne się uśmiechał i był z nas dumny. Chyba zdaliśmy egzamin z wiary w Jezusa i Kościół powszechny…