Logo Przewdonik Katolicki

Zawsze płynąłem pod prąd

Marcin Makohoński
Fot.

Najpierw trzeba być człowiekiem słyszałem od dziecka mieć własną godność i szanować innych mówi przytłumionym głosem ks. radca Alfons Billert. W grudniu 2005 roku ten były, długoletni proboszcz parafii pw. św. Doroty w Strzałkowie świętował 90. urodziny. O swoim życiu i kapłańskiej drodze mówi krótko doświadczyłem szczęśliwego, a...

– Najpierw trzeba być człowiekiem – słyszałem od dziecka – mieć własną godność i szanować innych – mówi przytłumionym głosem ks. radca Alfons Billert. W grudniu 2005 roku ten były, długoletni proboszcz parafii pw. św. Doroty w Strzałkowie świętował 90. urodziny. O swoim życiu i kapłańskiej drodze mówi krótko – doświadczyłem szczęśliwego, a nade wszystko owocnego życia.

Ks. Alfons Billert urodził się 14 grudnia 1915 roku w Kruszwicy. – Mój tata pochodził z Łobżenicy, a w Kruszwicy pracował jako inspektor w miejscowej cukrowni – rozpoczyna swoją opowieść Dostojny Jubilat. – Tam też minęło moje dzieciństwo. Do szkoły średniej dojeżdżałem do Inowrocławia, do słynnego „Kaspra”. Jednym z moich nauczycieli był błogosławiony ks. Władysław Dębski. W 1935 roku zdałem egzamin dojrzałości. Już wówczas moi nauczyciele mówili żartobliwie, że nadaję się tylko na księdza. Po maturze miałem rok przerwy w nauce, gdyż powołano mnie do wojska.
W 1937 roku ks. Billert wstąpił do Arcybiskupiego Wyższego Seminarium Duchownego w Gnieźnie. Wybuch II wojny światowej uniemożliwił jednak kontynuowanie formacji. W czasie okupacji pracował w Złotnikach Kujawskich, jako pomocnik biurowy. Po wyzwoleniu wrócił do gnieźnieńskiego seminarium, gdzie w 1947 roku otrzymał święcenia kapłańskie.
Po święceniach skierowano ks. Billerta do pracy duszpasterskiej w parafii pw. św. Wawrzyńca w Gnieźnie. Jako prefekt uczył w trzech szkołach. Był również kapelanem w szpitalu gruźliczym na Dalkach. – Po dwóch i pół roku zostałem przeniesiony do Wągrowca, by objąć posadę nauczyciela religii w renomowanej wówczas miejscowej szkole pedagogicznej. – Nie byłem przydzielony do żadnej z parafii, mieszkałem w szpitalu miejskim – wspomina ks. radca. – Choć mój kontakt z młodzieżą był naprawdę wspaniały, zostałem zwolniony ze szkoły, gdyż jak się później okazało, była to placówka wzorcowa, a ksiądz do takiej po prostu nie pasował...

Administrator
W 1950 roku ks. Alfons Billert został mianowany administratorem parafii pw. św. Józefa w Fanianowie, w dekanacie Łobżenica. – Ta nieduża wieś miała tylko kawałek utwardzonej drogi, a miejscową parafię nazywano często „misyjną” – mówi Jubilat. – Ponadto władze komunistyczne na każdym kroku utrudniały pracę duszpasterską. Wiele inicjatyw trzeba było realizować w wielkiej tajemnicy, a nawet w prawdziwej konspiracji. Tak też było z rozbudową parafialnego kościoła, która oficjalnie nosiła nazwę budowy obiektu na potrzeby parafii.
– Mimo trudności czynionych przez władzę ludową, wierni wykazywali się ogromną troską o swoją świątynię – mówi ks. Billert. – W tamtych czasach było to bardzo budujące. Owocna była również praca z dziećmi i młodzieżą. Doskonale pamiętam, jak dzieci uczyły się poszczególnych fragmentów Pisma Świętego na pamięć i przychodziły z prośbą, aby je odpytywać. Były wśród nich i takie, które bez zająknięcia recytowały naprawdę obszerne fragmenty Ewangelii.
Obok pracy duszpasterskiej w parafii ks. Billert kontynuował również studia teologiczne. Na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie otrzymał tytuł magistra, a zaraz potem podjął studia specjalistyczne na tejże uczelni. Później studiował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Jego pasją była Biblia. Z cyklami wykładów podejmujących temat wykorzystania Pisma Świętego w duszpasterstwie parafialnym odwiedzał seminaria duchowne oraz publikował artykuły. Był wówczas jednym z pierwszych propagatorów ruchu biblijnego w Polsce. – Moje zamiłowanie do Biblii wzięło się z młodzieńczych fascynacji historią, a w szczególności egiptologią – tłumaczy. – Dlaczego wybrałem posługę wśród ludzi a nie drogę naukową? Zawsze miałem głębokie przekonanie, że nie nadaję się na „belfra”, że muszę być z tymi, którzy są mi najbliżsi…

„Dom Zasłużonych”
Kolejnym miejscem posługi kapłańskiej ks. Billerta była parafia pw. Wniebowzięcia NMP w Wągrowcu, mieszcząca się w pocysterskim klasztorze. Posługiwał tam jako proboszcz w latach 1964-68. Datowany na rok 1396 obiekt był wówczas bardzo zniszczony. Jego odbudowa i modernizacja pochłonęła wiele czasu i wysiłku. W kompleksie poklasztornym zorganizowano Archidiecezjalny Dom Zasłużonego Kapłana, który został erygowany przez kardynała Stefana Wyszyńskiego. Przez cztery lata ks. Billert był jego pierwszym dyrektorem. W 1968 roku został mianowany proboszczem parafii pw. św. Doroty w Strzałkowie. – Była to moja najdłuższa, a zarazem ostatnia placówka duszpasterska – mówi. – Posługiwałem tu przez 22 lata. W trudnych czasach remontowaliśmy kościół i rozpoczęliśmy budowę domu parafialnego. Wówczas nie było zamkniętych drzwi na kolędzie, a dzieci do I Komunii św. przyjeżdżały aż z Witkowa.
W 1990 roku ks. Alfons Billert przeszedł w stan spoczynku, pozostając nadal w Strzałkowie i służąc ciągle swoją pomocą miejscowym duszpasterzom. W uznaniu licznych zasług i gorliwej posługi kapłańskiej został mianowany w 1997 roku przez abp. Henryka Muszyńskiego radcą duchownym ad honores.
Dzisiaj w swoich wspomnieniach wraca bardzo często do przeszłości. Nigdy nie uległ naciskom władz komunistycznych i zawsze z uporem starał się dążyć do raz obranego celu. Choć wiele razy stawał przed sądem w Bydgoszczy, Poznaniu i Wągrowcu, to zawsze bronił najwyższych wartości, które wyniósł z rodzinnego domu.

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia do Dostojnego Jubilata wraz z życzeniami i dobrym słowem przybył abp Henryk Muszyński. Wspominano dawne czasy i mówiono o wspólnych zainteresowaniach.
14 grudnia 2005 roku, w dniu 90. urodzin ks. Alfonsa Billerta, w kościele pw. św. Doroty w Strzałkowie odprawiono uroczystą Mszę św. dziękczynną. Po Eucharystii delegacje – na czele z władzami samorządowymi – udały się do ks. Billerta z życzeniami. Nie śpiewano mu jednak „sto lat”…, życzono dwieście...
ks. Józef Warczak

Wspomnień ks. Alfonsa Billerta
wysłuchał Marcin Makohoński

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki