Logo Przewdonik Katolicki

Machina księdza Jerzego

Hubert Kubica
Fot.

Ksiądz Jerzy Rasiak włączył kamerę, zrobił zbliżenie i niemalże oniemiał. Tuż nad głową odprawiającego Mszę św. na poznańskim Ostrowie Tumskim kardynała Wojtyły widział wyraźny napis: Papież. Był 24 maja 1978 roku. Po zakończeniu uroczystości odłożył taśmę na półkę i... o niej zapomniał. Nie na długo. Pięć miesięcy później w pośpiechu jej szukał,...

Ksiądz Jerzy Rasiak włączył kamerę, zrobił zbliżenie i niemalże oniemiał. Tuż nad głową odprawiającego Mszę św. na poznańskim Ostrowie Tumskim kardynała Wojtyły widział wyraźny napis: „Papież”. Był 24 maja 1978 roku. Po zakończeniu uroczystości odłożył taśmę na półkę i... o niej zapomniał. Nie na długo. Pięć miesięcy później w pośpiechu jej szukał, bo kardynał Wojtyła został papieżem.

Ks. Jerzy Rasiak bardzo sprawnie porusza się wśród puszek z kilometrami taśm, na których przez czterdzieści lat utrwalał nie tylko Karola Wojtyłę, ale także Prymasa Wyszyńskiego, arcybiskupa Baraniaka, biskupa Przykuckiego i wielu innych dostojników kościelnych. Był także z kamerą na inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II w Rzymie, filmował jego pielgrzymki do ojczyzny i wiele innych wydarzeń. Samych tylko gotowych zmontowanych filmów ma ponad 30, w tym 20 papieskich. Wiele materiałów nie zostało do tej pory nigdzie opublikowanych. W swojej filmotece ma perełki, których świat jeszcze nie poznał...

Mieszka na wrocławskim Ostrowie Tumskim. Choć urodził się na południu Wielkopolski, w Mikstacie, to ciągnęło go do Wrocławia. – To miasto ma niesamowity klimat. Zbitka różnych tradycji, atmosfera Wilna, Lwowa – mówi. W 1960 roku zdał maturę. Chciał iść na polonistykę, ale w końcu wybrał seminarium.

Narodziny pasji
Wszystko zaczęło się od wizyty niejakiego pana Biegańskiego, który w połowie lat 50. ubiegłego wieku przyjechał do Mikstatu i filmował procesję do kościoła św. Rocha. Gdy mały Jurek zobaczył potem siebie na ekranie, było to jak olśnienie. Miał wtedy 14 lat i poruszające się obrazki robiły na nim ogromne wrażenie. Okazało się, że można zatrzymać czas, historię, zatrzymać na zawsze daną chwilę. Od tamtej pory miał już tylko jedno marzenie: utrwalać na taśmie filmowej rzeczywistość. I robi to do dzisiaj. W międzyczasie odkrył w sobie inne powołanie: do kapłaństwa. Okazało się, że oba sobie nie przeszkadzają, wprost przeciwnie – filmowanie stało się wspaniałym dodatkiem do kapłaństwa.

Pierwszy film nakręcił na pożyczonej czeskiej Admirze na półmetku studiów w grudniu 1963 roku. „Juwenalia Kleryckie” pełne były śmiesznych scenek z klerykami w roli głównej. Potem był Ariflex, solidny enerdowski sprzęt, który zakupił rektor wrocławskiego seminarium.

– Byłem pomysłodawcą „Juwenaliów”, więc rektor zakupioną kamerę przekazał mi w opiekę i tak to się zaczęło – wspomina ks. Rasiak. Zaczął utrwalać na taśmie codzienne życie kleryków, filmować różne uroczystości kościelne, święcenia itd.

„Godej po naszymu”
Po raz pierwszy Karola Wojtyłę spotkał na obozie harcerskim w Krynicy Górskiej. – Byliśmy przyzwyczajeni do zasadniczej postawy. Wiadomo: biskup to biskup. Tymczasem Wojtyła był niesamowicie bezpośredni. Było widać, że ten człowiek ma do czynienia z młodzieżą – wspomina ks. Rasiak.

W 1964 lub 1965 roku arcybiskup Wojtyła miał we Wrocławiu wykład na temat swojej książki „Miłość i odpowiedzialność”.

– Mówił trudnym filozoficznym językiem i nawet my, klerycy z piątego roku, mało co rozumieliśmy. W końcu arcybiskup Kominek, który był jego przyjacielem, powiedział: – No, to teraz godej po naszymu... Arcybiskup się uśmiechnął i dokonał przystępnego podsumowania – śmieje się ks. Rasiak.

„Łazisz z tą machiną”
Jak Wojtyła reagował na kamerę? Raz zapytał żartobliwie: „Co, znów łazisz za mną z tą machiną?”. Choć dla niego liczyło się przed wszystkim żywe słowo, to już wtedy doceniał znaczenie środków masowego przekazu dla nowej ewangelizacji. I telewizja mu się odpłaciła.

– Kamera go lubiła, wprost przyciągał ją. To dziwna tajemnica. Z jednej strony pogodna twarz, z drugiej powaga chwili. Radosny, równocześnie poważny i taki naturalny. On mówił całym sobą, miał niepowtarzalny styl bycia – zauważa ks. Rasiak.

Kiedyś filmował inaugurację roku akademickiego na KUL-u, uczestniczył w niej biskup Wojtyła. Była tam też ekipa Telewizji Polskiej. W pewnym momencie podszedł do ks. Rasiaka młody dziennikarz telewizyjny i powiedział: „Niech pan zwróci uwagę na Wojtyłę, bo to jest nieodkryta osobowość”.

Z papieżem w tle
Przywołując wydarzenie z 24 maja 1978 roku, ks. Rasiak bardzo się ożywia. To była ważna uroczystość zakończenia peregrynacji kopii obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej po diecezji poznańskiej; dlatego pojechał do Poznania. Mszę św. celebrował kardynał Wojtyła, a Prymas Wyszyński głosił kazanie: wtedy dwóch najważniejszych ludzi polskiego Kościoła. Piękna atmosfera i piękna pogoda.

– Był to fragment napisu dotyczący papieża Pawła VI, ale w kamerze było wyraźnie widać tylko jedno słowo: „papież”. Patrzyłem na to pod kątem wesołości. Ale jak wyświetliłem to na KUL-u, jeden z biskupów „dał mi ochrzan”, że robię sobie żarty z kardynała. Odłożyłem taśmę na półkę. Minęło pięć miesięcy i Wojtyła został papieżem. I nagle wszyscy zaczęli pytać mnie o tę taśmę – śmieje się ks. Rasiak. Wtedy zrodził się pomysł, aby nakręcić film „Totus Tuus”, w którym była m.in. ta scena.

W marcu 1979 roku ksiądz Rasiak wręczył ten film Papieżowi. Gdy Jan Paweł II zobaczył wrocławskiego filmowca, śmiał się, mówiąc: „Znów jesteś z tą machiną...?”. A po obejrzeniu sceny z napisem w tle, pytał: „A to nie jest trik filmowy? Jak on to zrobił?”.

Ślad po Wojtyle
W 1980 roku ks. Rasiak założył przy wrocławskiej kurii, za zgodą arcybiskupa Henryka Gulbinowicza, Ośrodek Audiowizualny. Do dziś dokumentuje życie Kościoła i pokazuje swoje filmy w parafiach. Obecnie przygotowuje dokument o Josepfie Ratzingerze. Materiał nakręcił w 1980 roku podczas pobytu niemieckiego Episkopatu na Jasnej Górze i w Trzebnicy.

– Moje zafascynowanie Chrystusem nastąpiło przez obraz. Współczesny człowiek potrzebuje obrazu, a Karol Wojtyła to człowiek święty. Dlatego moje filmy nabierają z czasem coraz większego znaczenia. Cieszę się, że mogłem utrwalić jakiś ślad jego obecności wśród nas. Dzięki temu możemy go widzieć żywego, tak jak dawniej – podkreśla ks. Rasiak.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki