Wiersze ks. Twardowskiego towarzyszą nam „od zawsze”. Są doskonałą nauką, źródłem radości i pretekstem do zadumy. Takie małe „pigułki na życie”. Dla każdego, na każdy czas. W bydgoskiej katedrze poezję ks. Jana przypomnieli aktorzy Teatru Polskiego – wcześniej została odprawiona Msza św. w intencji niezapomnianego poety.
Jak przyznaje ordynariusz, „biedą kultury europejskiej jest to, że nie potrafimy dostrzec Boga pośród nas i zatracamy to, co Pismo Święte nazywa «ostateczną mądrością»”. – Wyrazem kryzysu kultury europejskiej jest to, że współczesny człowiek wszystko sprowadza do techniki, do procedur i działania na zasadzie przycisku klawisza komputerowego. Wystarczy go nacisnąć, żeby wyzwolić taki program, który ma doprowadzić do sukcesu. Ale… nie ma takich prostych mechanizmów, które rządzą życiem – życiem rządzi tajemnica. Wiele spraw rozwiązuje się poprzez miłość, wierność, poświęcenie, oddanie i krzyż. I właśnie ten wymiar tajemnicy w bardzo prostych słowach poeta potrafił nam przywrócić.
Aktorzy bydgoskiego teatru zasiedli przy niewielkim stoliku – jedynym tłem była… cisza. Marek Tynda przyznaje, że w poezji ks. Jana ujęła go przede wszystkim prostota. – Te utwory nie są patetyczne, ale szczere i wzruszające – podkreśla. Alicja Mozga także wskazuje na prostolinijność, która daleka jest od jakiejkolwiek kalkulacji. – On uczciwie przyznaje, że modlitwa i wiersz to dla niego jedno. On nie kreuje się na poetę, ale poszukuje człowieka i znajduje go właściwie w każdym – intelektualiście i w osobie niewykształconej. Szczere branie na siebie tego, co zsyła Bóg, jest chyba najwyższą umiejętnością, której nas uczy.
Mieczysław Franaszek poznał ks. Twardowskiego kilka lat temu w Poznaniu. – Nawet otrzymałem od niego piękną dedykację do książki – wspomina. A poezja? – Polega na prostocie. Bo wszystkie rzeczy najpiękniejsze i najważniejsze polegają na prostocie. One są jak… dziecięce skojarzenia.