Logo Przewdonik Katolicki

Z zapisków byłego kapelana szpitala (11)

bp Czesław Lewandowski
Fot.

Zmyjesz tę hańbę Działo się to na początku mojej posługi w szpitalu kaliskim. Powiedziano mi, że na korytarzu (wskutek braku miejsc w salach) leży dziewczyna, szesnasto-, może siedemnastoletnia, która oczekuje na tzw. zabieg, czyli przerwanie poczętego życia. Choć lekarze odradzali jej dokonanie aborcji, dziewczyna trwała przy swojej decyzji. Spotkałem ją i poznałem. Była córką...

Zmyjesz tę hańbę
Działo się to na początku mojej posługi w szpitalu kaliskim. Powiedziano mi, że na korytarzu (wskutek braku miejsc w salach) leży dziewczyna, szesnasto-, może siedemnastoletnia, która oczekuje na tzw. zabieg, czyli przerwanie poczętego życia. Choć lekarze odradzali jej dokonanie aborcji, dziewczyna trwała przy swojej decyzji. Spotkałem ją i poznałem. Była córką Janiny C. z okolic Kalisza, którą znałem wcześniej jako pacjentkę tego samego szpitala. Pamiętałem, że często przystępowała do spowiedzi i Komunii św. Uchodziła za osobę bardzo pobożną. Teraz jej córka powiedziała mi, że została wysłana do szpitala przez matkę, nalegającą na "zmycie hańby". Argumenty, jakich użyłem w rozmowie z młodą osobą, po dłuższym czasie przekonały ją do zmiany podjętego postanowienia. Przyrzekła, że następnego dnia powróci do domu. I rzeczywiście tak się stało.
Po pewnym czasie spotkałem Janinę C. Powiedziałem jej wprost, że spoczywa na niej wielka odpowiedzialność za namowę do przerwania życia poczętego dziecka i za zgorszenie swej młodocianej córki. Zapytałem, jak potrafi łączyć swoją pobożność z tego rodzaju postępowaniem? Oczywiście nie odpowiedziała. Z dalszej rozmowy dowiedziałem się, że w jakiś czas po powrocie do domu jej córka "podźwignęła", po czym nastąpiło poronienie.

Śmierć w drugi piątek miesiąca
Czesławę M. znałem od dłuższego czasu. Chora na raka, dość regularnie pojawiała się w szpitalu, gdzie dokonywano usuwania wody, gromadzącej się w jej organizmie. Wiele cierpiała, jednak z wielką pogodą ducha i z poddaniem się woli Bożej znosiła wszystkie dolegliwości. Bardzo pobożna, przez wiele lat przystępowała do spowiedzi i Komunii św. w pierwsze piątki miesiąca. Rozwój choroby, niemożność opuszczania domu sprawiły, że z żalem musiała zaprzestać tej praktyki. Gdy się o tym dowiedziałem, obiecałem, że będę do niej wstępował każdego kolejnego pierwszego piątku, wracając ze szpitala. Niezmiernie się ucieszyła. Doczekała jednak tylko jednego, następnego piątku miesiąca. We czwartek przywieziono ją do szpitala. Przystąpiła do spowiedzi i Komunii św., przyjęła sakrament chorych. Widać było, jak spokojnie, w duchu żywej wiary przygotowała się na spotkanie z Bogiem. Następnego dnia, w drugi piątek miesiąca, zakończyła życie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki