O Rekolekcjach Ludzi Solidarnych z ojcem Dariuszem Kowalczykiem SJ rozmawia Marcin Jarzembowski
Spotykamy się w miejscu, które dla ludzi "Solidarności" jest szczególne. W kościele ojców Jezuitów, gdzie czuli się wolni - nawet w okresie prześladowań. Jak ważne było kształtowanie ducha 25 lat temu?
- Tak. Spotykamy się w kościele ojców Jezuitów w Bydgoszczy, gdzie w czasach zniewolenia komunistycznego ludzie mogli poczuć się wolnymi. Tutaj mogli usłyszeć słowo prawdy, słowo obietnicy wolności, słowo nadziei. Myślę, że mogę być dumny z tego, że tutaj i w wielu innych miastach Polski jezuici odpowiedzieli na potrzebę chwili. W sytuacji powszechnego głoszenia nieprawdy otworzyli kościoły i nie wchodząc w politykę, stanęli w obronie społeczeństwa i godności człowieka. Myślę, że Kościół w latach 70., 80. i po stanie wojennym potwierdził, że stał i stoi razem z narodem.
Jak możemy podsumować to ćwierćwiecze ciągłych przemian?
- Wszyscy zastanawialiśmy się, obchodząc 25-lecie powstania NSZZ "Solidarność", jak podsumować ten okres. Czy się cieszyć, czy wręcz smucić, że zmarnowaliśmy pewne szanse. I tutaj zauważamy pewien pluralizm - jeśli chodzi o opinie w tym względzie. Są ludzie, którzy mówią, że jest gorzej, którzy nie tego oczekiwali. Ale jednak większość społeczeństwa uważa, że możemy być dumni z dokonań ostatnich 25 lat - z tego, co zaowocowało w tym ćwierćwieczu. Jako Polacy zawsze byliśmy trochę lepsi w walce z jasno określonym złem. Jednak potem - po pokonaniu tego zła - było już gorzej. I po raz kolejny tak się stało. Byliśmy wielcy jako naród, kiedy stawaliśmy w opozycji do ustroju komunistycznego, za co świat nas podziwiał. Ale potem, kiedy zaczęliśmy budować wspólne dobro już w systemie demokracji, różnie nam to wychodziło.
Możemy tutaj dyskutować, że być może popełniono pewne błędy polityczne, że nie ci ludzie siedzieli przy okrągłym stole, że zabrakło im czasem uczciwości w służbie na rzecz dobra wspólnego.
Czy Rekolekcje Ludzi Solidarnych są przypomnieniem wartości, o które walczono 25 lat temu?
- Rekolekcje są takim momentem, by ci ludzie mogli się jeszcze raz spotkać i tę swoją solidarność odkryć na nowo - bardziej w oparciu o Jezusa Chrystusa. Można być solidarnym, odwołując się do różnych wartości. Można być niewierzącym i solidarnym, ale myślę, że warto, by ludzie wierzący uczyli się wyprowadzać dobro z tego, co jest najistotniejsze w ich wierze - z osoby Jezusa Chrystusa.