Logo Przewdonik Katolicki

Wyjątkowy JUBILEUSZ

Jadwiga Knie-Górna
Fot.

Marianna Kujawa, mama czwórki dzieci, babcia ośmiorga wnucząt i prababcia dwanaściorga prawnucząt, obchodzi niecodzienny jubileusz - stulecie swoich urodzin. Pierworodny syn pani Marianny Zdzisław jest emerytowanym kapłanem, a wnuczka Izabella wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Dębickich. Szanowna jubilatka urodziła się 21 października 1905 roku w Urniszewie, wsi należącej...

Marianna Kujawa, mama czwórki dzieci, babcia ośmiorga wnucząt i prababcia dwanaściorga prawnucząt, obchodzi niecodzienny jubileusz - stulecie swoich urodzin. Pierworodny syn pani Marianny Zdzisław jest emerytowanym kapłanem, a wnuczka Izabella wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Dębickich.



Szanowna jubilatka urodziła się 21 października 1905 roku w Urniszewie, wsi należącej wówczas do parafii Krerowo. Jej rodzicami byli Józefa z d. Majchrzycka i Stanisław Piotr Pankowski. Sakramentalny związek małżeński zawarła w lutym 1927 roku z Antonim Kujawą ze wsi Dębiec. Małżonkowie doczekali się czwórki dzieci: dwóch synów Zdzisława i Tadeusza oraz dwóch córek Teresy i Barbary. - Tata był bardziej uczuciowy, mama była osobą bardziej konkretną, wymagającą i realniej stąpającą po ziemi. Jednak oboje otaczali nas ogromną miłością i wychowywali w duchu religijnym i patriotycznym.
Rytm dnia codziennego - jak dalej wspomina ksiądz Zdzisław Kujawa - był wytyczony ciężką pracą w gospodarstwie, jednym z największych w okolicy, wspólną modlitwą, nauką oraz śpiewem. - Mama bardzo lubiła śpiewać, dlatego w zależności od pory roku w naszym rodzinnym domu prawie bezustannie słychać było jej głos intonujący pieśni majowe czy też kolędy bożonarodzeniowe lub Gorzkie żale. Codziennie wspólnie odmawialiśmy pacierz, a w październiku Różaniec. Każdego majowego wieczoru całą rodziną chodziliśmy pod figurę Najświętszej Maryi Panny, by wspólnie z innymi mieszkańcami wioski śpiewać Litanię Loretańską oraz pieśni maryjne - wspomina dalej ksiądz Zdzisław. Po chwili dodaje - drzwi naszego rodzinnego domu zawsze były szeroko otwarte dla wszystkich ludzi. Serdeczność i otwartość rodziców, a w szczególności niezwykłe poczucie humoru mamy oraz jej umiejętność prowadzenia dowcipnej i błyskotliwej rozmowy sprawiły, że z gościnności tej korzystało wiele osób. Często bywali u nas ksiądz proboszcz, siostry zakonne, które wówczas były w naszej parafii, miejscowi nauczyciele, później moi koledzy kapłani.
Okupacja hitlerowska była szczególnie dramatycznym okresem w życiu pani Marianny - najpierw przeżyła wywłaszczenie, później po kolei straciła w obozach koncentracyjnych: ojca, który zginął w obozie Mathausen, najmłodszego brata zamęczonego w Oświęcimiu oraz drugą matkę zamordowaną w Rawensbrück. W latach siedemdzięsiątych panią Mariannę zaatakowała choroba nowotworowa. Lekarze, którzy nie dawali prawie żadnych szans na jej pokonanie, powrót do zdrowia pani Marianny uznali jako cudowne ocalenie. Wkrótce po ciężkiej chorobie przyszły kolejne dwa ciosy - śmierć męża oraz córki Teresy. Jak podkreśla ksiądz Zdzisław: jestem kapłanem, lecz myślę, że mama zawsze miała większego ducha modlitwy niż ja. - Z wielką ufnością wszystkie swoje codzienne troski powierza Bogu, siłą modlitwy pokonała chorobę. Każdego dnia dziękuję Bogu za mamę, za jej miłość, za to, że jest pośród nas. Choć jej pamięć jest trochę osłabiona, to nadal jest osobą pełną zaskakujących pomysłów i trzeźwego umysłu. Mimo że od roku zły stan zdrowia zmusza ją do stałego przebywania w łóżku, to w typowy sobie sposób zadysponowała swoimi setnymi urodzinami - z uśmiechem dodaje ksiądz Zdzisław. - Nigdy nie zapomnę naszych wspólnych motocyklowych wypadów do Poznania. Każdego miesiąca zawoziłem mamę do spowiedzi do ojców franciszkanów przy placu Bernardyńskim, a potem... do fryzjera. Mama jest osobą niezwykle skromną, ale zawsze uważała, że kobieta musi być zadbana. Jednak, aby czas podróży nie był zmarnowany, całą drogę odmawiała Różaniec.
Modlitwa oraz ogromna ufność w Opatrzność Bożą są niezwykle silnie wplecione w jej życie. Taka jest właśnie moja mama - dodaje ksiądz Zdzisław. Podczas jednej z ostatnich wizyt domowych lekarka zapytała panią Mariannę - jak pani jeszcze długo chce żyć? Trochę urażona dość niestosownym pytaniem pani Marianna ze stoickim spokojem odpowiedziała: tak długo, jak Pan Bóg będzie sobie tego życzył!

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki