Logo Przewdonik Katolicki

Witkacy uczłowieczony

Natalia Budzyńska
Fot.

Pojawiła się wreszcie w księgarniach najbardziej oczekiwana pozycja wśród "Dzieł zebranych" Witkacego - owiane już legendą "Listy do żony (1923-1927)". Dotychczas znane jedynie we fragmentach, skrzętnie latami opracowywane przez zmarłą w 2001 roku Annę Micińską, są dziś dokumentem swoistej przyjaźni, przywiązania i zwyczajnych problemów artysty uważanego za wariata. A jeśli...

Pojawiła się wreszcie w księgarniach najbardziej oczekiwana pozycja wśród "Dzieł zebranych" Witkacego - owiane już legendą "Listy do żony (1923-1927)". Dotychczas znane jedynie we fragmentach, skrzętnie latami opracowywane przez zmarłą w 2001 roku Annę Micińską, są dziś dokumentem swoistej przyjaźni, przywiązania i zwyczajnych problemów artysty uważanego za wariata.



A jeśli tak, to nie mogę o tym pisać, ponieważ nie chcesz spalić moich listów. A jeśli komu po śmierci mojej do rąk wpadną, będę skompromitowany (i Ty także), że o takich rzeczach musiałem pisać do Żony(!) - przestrzegał Witkacy swą żonę w liście z 1925 roku. Ona listów nie spaliła - cudem przetrwały powstanie warszawskie w kamienicy przy Brackiej i do dziś zachowało się ich prawie półtora tysiąca. Po śmierci Jadwigi Witkiewiczowej zostały oddane do Książnicy Pomorskiej w Szczecinie z jej zaznaczeniem, by nie upubliczniać ich przed upływem dwudziestu lat. Obietnica była wielokrotnie łamana, jednak dopiero teraz mamy możliwość poznania całej tej niezwykłej korespondencji.

"Nie mogę bez Ciebie żyć"


Witkacy miał 38 lat, kiedy poznał Jadwigę Unrużankę, bliską krewną rodziny Kossaków, pannę ubogą, ale z arystokratycznym nazwiskiem. Przyjechała do Zakopanego leczyć się z choroby płuc i po kilku miesiącach znajomości bez wahania przyjęła oświadczyny "zakopiańskiego oryginała". Miała prawie 30 lat i był to już naprawdę najwyższy czas na zamążpójście. Od początku w tym związku nie było wielkiego uczucia i obie strony nie ukrywały tego przed sobą. Jednak trudno uwierzyć, że nie łączyło ich zupełnie nic. Witkacy mógł jej imponować swoimi artystycznymi koneksjami, a poza tym był przystojny, ona mogła mu się podobać, była w jego typie: szczupła i wysoka z burzą rudych loków i zmysłowymi ustami. Typ demoniczny, jak z jego powieści.
W Zakopanem mieszkali razem tylko przez kilkanaście miesięcy. Nina - jak nazywano Jadwigę - nie umiała znosić jego zbyt intensywnego życia, zdrad i ustawicznej kontroli nadopiekuńczej i apodyktycznej matki Witkacego. Wyjechała do Warszawy, gdzie Witkacy bywał dwa razy w roku: wiosną i jesienią. Tutaj prowadziła jego interesy, robiła korekty jego prac i szukała klientów dla Firmy Portretowej męża. Latem i zimą odwiedzała go w Zakopanem. Stąd olbrzymia korespondencja - Witkacy, który z czasem zakochał się w swej żonie, pisywał do niej niemal codziennie. Nie cierpiał jednak nosić - jak mawiał - "łańcucha na szyi", a Nina nie potrafiła takiej wolności w małżeństwie zaakceptować. Nie chcieli mieć dzieci - był to jeden z warunków ślubu. Witkacy nie wyobrażał sobie wychowywania potomka kogoś tak nieprzystosowanego do życia w świecie pełnym zagrożeń jak on.
W listach pisanych do żony Witkacy jest całkowicie pozbawiony swej ekscentryczności, demoniczności i dziwactwa. Poznajemy artystę niezrozumianego, cierpiącego na nawracające depresje, a mimo to stąpającego mocno po ziemi. Pełno tu szczegółów dotyczących pisania kolejnych artykułów, powieści i dramatów oraz sprawozdań z zarobków uzyskanych dzięki Firmie Portretowej. Tych zarobków było co kot napłakał i dlatego troska o pieniądze potrzebne na utrzymanie siebie i żony jest niemal głównym tematem listów. Z ufnością małego dziecka opisuje żonie swoje dolegliwości zdrowotne, kłótnie i "zerwania stosunków" z jednymi znajomymi oraz wycieczki górskie czy "papojki" z innymi. W tle poznajemy przedwojenne Zakopane, kurort, w którym spotykały się najważniejsze osobistości artystycznej Polski. Drogocenne są w tym przypadku szczegółowe przypisy zajmujące połowę książki.
Mimo wszystko jednak uderza w tych listach ogromne przywiązanie do żony: "Naprawdę nie było ludzi od początku świata, którzy by bardziej mogli stanowić parę niż my" - pisał w 1927 roku, gdy Jadwiga prawdopodobnie napomykała o rozwodzie. "Potwornie Cię wprost kocham i tęsknię za Tobą.", "Jeśli mnie opuścisz, zginę", "Nie mogę bez Ciebie żyć i ciągle płaczę" - nie ma tu żadnego listu, który nie kończyłby się zapewnieniem o miłości. Nie znamy treści listów Niny do Stasia, nie zachował się ani jeden.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki