Uczą się być razem
Katarzyna Jarzembowska
Fot.
Jedni z Akademii Muzycznej, drudzy z Collegium Medicum, jeszcze inni z Akademii Techniczno-Rolniczej. Różne pasje, pomysły na życie, różne problemy, ale ten sam cel - poszukiwanie drugiego człowieka, który podobnie myśli i wyznaje podobne wartości. - Zadaniem duszpasterstwa jest uczenie bycia w Kościele, doprowadzanie do wiary dojrzałej i przygotowanie do sakramentów - mówi ks. Wenancjusz...
Jedni z Akademii Muzycznej, drudzy z Collegium Medicum, jeszcze inni z Akademii Techniczno-Rolniczej. Różne pasje, pomysły na życie, różne problemy, ale ten sam cel - poszukiwanie drugiego człowieka, który podobnie myśli i wyznaje podobne wartości. - Zadaniem duszpasterstwa jest uczenie bycia w Kościele, doprowadzanie do wiary dojrzałej i przygotowanie do sakramentów - mówi ks. Wenancjusz Zmuda, który sześć lat temu sam rozwieszał w akademikach informacje o tym, że przy farze odradza się duszpasterstwo akademickie. 29 września 1999 roku "faraDA" rozpoczęła swą działalność.
Na początku propozycje były różne - "Wena" lub "Wenecja" (od imienia ks. Wenancjusza) czy "Babka" (od smacznego ciasta, które pojawiało się podczas agapy). Ostateczną nazwę "faraDA" wymyśliła Katarzyna Skowron - "fara" od miejsca spotkań i DA - Duszpasterstwo Akademickie. I choć miejsce spotkań się zmieniło, nazwa pozostała. - Można powiedzieć, że "faraDA" znalazła się pod skrzydłami parafii Opatrzności Bożej. Na Kapuściskach są dwa budynki akademickie. Mieszka w nich trochę studentów, a więc… rozkręcamy pracę! - deklaruje ks. Wenancjusz Zmuda.
Ważne jest towarzyszenie…
Trudno ustalić konkretną liczbę "faradowiczów" - z duszpasterstwa się podobno nie wyrasta, więc w jego szeregach często spotyka się ludzi, którzy ukończyli studia kilka lat temu… - To wielka radość. Mogę towarzyszyć młodym, kiedy zakładają swoje rodziny, mogę poświęcić ich pierwsze mieszkanie. Niektórzy wybierają drogę powołania - Joasia jest u dominikanek, a Ola u franciszkanek misjonarek Maryi. Ważne jest to bycie z nimi, towarzyszenie im w drodze - podkreśla ks. Zmuda.
Studentom potrzeba wielkiego wsparcia duchowego. Często w swoim środowisku - na uczelni czy w akademiku - jako katolicy mogą się czuć "w mniejszości". A przecież to nie jest tylko "pobożne towarzystwo". - Tutaj przychodzą osoby, które chcą odzyskać swoją wiarę. Pamiętam cudowne doświadczenia ludzi, którzy wracali do Pana Boga, będąc z Nim na bakier w szkole średniej. We wspólnocie studenckiej, kiedy są bardziej dojrzali, odnajdują Chrystusa na nowo - dodaje duszpasterz.
Ważnymi wydarzeniami w historii "faraDy" były Światowe Dni Młodzieży, pielgrzymka na krakowskie Błonia do Ojca Świętego, spotkania w Taizé i doświadczenie modlitwy z bratem Rogerem. Studenci "nie przepuścili" także okazji do spotkania z Benedyktem XVI i silną grupą stawili się w Kolonii. - Papież podkreślił wówczas wagę Eucharystii. Dlatego mamy wspólne Msze Święte - w niedzielę o godz. 18 i we wtorki wieczorem. Uczymy się po prostu bycia razem - mówi ks. Wenancjusz.
…i walka o wiarę
Co "faradowiczom" daje duszpasterstwo? Maciej Bieliński, student szóstego roku wydziału lekarskiego Collegium Medicum UMK, podkreśla, że kiedy człowiek dużo z siebie daje, zawsze może liczyć na odpowiedź zwrotną. - Przychodzę na spotkania, ponieważ cały czas szukam, cały czas walczę o wiarę. W moim środowisku akademickim - ściśle medycznym - trudno jest być świadkiem Chrystusa. Jest ono bardzo laickie i nastawione na "nie". A w duszpasterstwie można zadawać trudne pytania i liczyć na mądre odpowiedzi - przyznaje. Magda Nowakowska, studentka ratownictwa medycznego Collegium Medicum UMK, w "faraDzie" jest trzeci rok. - Dlaczego duszpasterstwo? Tutaj szukamy drugiego człowieka, który myśli podobnie jak my i wyznaje podobne wartości - tłumaczy. Dominika Jeleń, studentka piątego roku Akademii Muzycznej, trafiła do "faraDy" dzięki koleżance, którą poznała na rekolekcjach. We wspólnocie czuje, że jest bliżej Boga, że może dotknąć Słowa Bożego. - Moje życie nabiera sensu - mówi.