Sąd Ostateczny
ks. Adam Adamski
Fot.
Żyjemy w czasach, w których słowa: " - Proszę wstać, sąd idzie!", przywołują bardzo konkretne i przyziemne skojarzenie z ludzkim wymiarem sprawiedliwości. Dodatkowo, nasze polskie doświadczenia z tym związane nie nastrajają optymistycznie i zdają się potwierdzać często powtarzane zdanie: "nie ma sprawiedliwości na tym świecie". Wiąże się to z faktem, że człowiekowi z natury rzeczy...
Żyjemy w czasach, w których słowa: " - Proszę wstać, sąd idzie!", przywołują bardzo konkretne i przyziemne skojarzenie z ludzkim wymiarem sprawiedliwości. Dodatkowo, nasze polskie doświadczenia z tym związane nie nastrajają optymistycznie i zdają się potwierdzać często powtarzane zdanie: "nie ma sprawiedliwości na tym świecie". Wiąże się to z faktem, że człowiekowi z natury rzeczy trudno jest poznać tzw. całą prawdę.
A gdy do tego dodać złą wolę i - w niektórych przynajmniej przypadkach - wręcz niechęć do jej ujawnienia, to nie możemy się dziwić wielkiej popularności powyższego narzekania. Trudno przecież przeczyć faktom, zwłaszcza że niemal co dzień słyszymy o bezkarności różnych aferzystów, którzy śmieją się z nieudolnego i bezradnego wobec nich wymiaru sprawiedliwości. Ale w tym miejscu, nie tylko na zasadzie taniej pociechy, należy przypomnieć inne znane porzekadło: "ten się śmieje, kto się śmieje ostatni". Problem sprowadza się jednak do tego, że naiwność tej taniej pociechy płynie z chęci zemsty i wiąże się jedynie z naszą doczesnością. Stąd kolejne rozczarowania i powrót do stwierdzenia: "jednak nie ma się co łudzić, nie ma sprawiedliwości..." I jest to święta racja, ale tylko w odniesieniu do "tego świata".
Odtajnienie wszystkich akt
W tym miejscu stajemy wobec wyzwania wiary. W Katechizmie Kościoła Katolickiego (1039) czytamy: "W obliczu Chrystusa, który jest prawdą, zostanie ostatecznie ujawniona prawda o relacji każdego człowieka z Bogiem. Sąd Ostateczny ujawni to, co każdy uczynił dobrego, i to, czego zaniechał w czasie swego ziemskiego życia, łącznie z wszystkimi tego konsekwencjami..."
Człowiek, mówiąc o prawdach wiary, z konieczności korzysta ze znanych sobie obrazów. Te porównania często są ułomne, kryją jednak w sobie bogactwo treści. Tak też jest z prawdą o Sądzie Ostatecznym. Niewiele będzie on miał wspólnego z naszym wymiarem sprawiedliwości, ale będzie ostateczną realizacją tego, co intuicyjnie wyczuwany, a aktem wiary przyjmujemy: istnieje prawda absolutna (niezależna od wyroków ludzkich trybunałów) i dlatego wyrok Sądu Ostatecznego będzie nieomylny i definitywny (nie ma już wyższej instancji, więc nie będzie apelacji).
W chwili Sądu Ostatecznego Bóg "(...) wypowie swoje ostateczne słowo o całej historii. Poznamy ostateczne znaczenie dzieła stworzenia i ekonomii zbawienia oraz zrozumiemy przedziwne drogi, którymi Jego Opatrzność prowadziła wszystko do ostatecznego celu. Sąd Ostateczny objawi, że sprawiedliwość Boga triumfuje nad wszystkimi niesprawiedliwościami popełnionymi przez stworzenia i że Jego miłość jest silniejsza od śmierci" (KKK, 1040).
Dla człowieka wierzącego nie jest więc bez sensu uczciwe życie, chociaż dla wielu jest to przejaw słabości lub naiwności.
Supertwardy dysk
Nie wszystko "przemija z wiatrem". Każdy dzień naszego życia ma swoją wartość, sens i nie ulega wpływom światowej koniunktury. Jest to raczej kapitał solidniej ulokowany niż depozyty banków szwajcarskich, z którymi - jak się okazuje - również bywa rozmaicie i - znowu używając ludzkich porównań - wieczne nie są.
Prawda wiary dotycząca Sądu Ostatecznego nie ma być straszną perspektywą budzącą jedynie lęk. "Prawda o Sądzie Ostatecznym wzywa do nawrócenia, podczas gdy Bóg daje jeszcze ludziom czas pomyślny, dzień zbawienia (2 Kor 6, 2). Pobudza świętą bojaźń Bożą. Angażuje na rzecz sprawiedliwości Królestwa Bożego. Zapowiada "błogosławioną nadzieję" (Tt 2, 13) powrotu Pana..." (KKK, 1041).
Wstańcie, chodźmy!
" - Proszę wstać, sąd idzie!" - dla człowieka wiary to wezwanie nie może kojarzyć się jedynie z porażkami ludzkiej sprawiedliwości, lecz powinno być przypomnieniem ostatecznej prawdy o sprawiedliwości Bożej. Wezwanie "proszę wstać" może być też zachętą do wyrwania się z apatii beznadziei, gdy wokoło widzimy tyle niesprawiedliwości i zła. Niezależnie od czasów, w których przyszło nam żyć, chrześcijanin ma być gotowy do drogi, by tam, gdzie go Bóg postawi, swoim życiem świadczyć o ostatecznym zwycięstwie prawdy nad kłamstwem, uczciwości nad niegodziwością, miłości nad nienawiścią, wieczności nad przemijającą doczesnością.
Patrząc na codzienność w duchu wiary i tak też odczytując wezwanie: " - Proszę wstać, sąd idzie!", będziemy mogli odpowiedzieć za Janem Pawłem II: "Ze spojrzeniem utkwionym w Chrystusie, umocnieni nadzieją, która zawieść nie może, kroczymy razem drogami nowego tysiąclecia: "Wstańcie, chodźmy!" (por. Mk 14, 42)". Bo przecież ta trudna wędrówka jednak ma sens...