Ludzkość nieustannie zadaje sobie pytanie o koniec świata. Stale poszukujemy znaków jego nadejścia, próbując rozwikłać proroctwa, rozmaite objawienia i wizje. Wiemy, że staniemy przed Sądem Bożym, przed którym nic się nie ukryje. Nie wiemy jednak, kiedy to się stanie, a może już trwa… Świat doczesny nie jest jednak całą rzeczywistością, a jego koniec nie jest końcem wszystkiego. Kiedy świat przeminie, spotkamy się z rzeczywistością dużo trwalszą, choć teraz w dużym stopniu dla nas niepojętą. Przestanie mieć znaczenie to, czy żyjemy w Europie, Afryce czy Ameryce. Nowy świat będzie podzielony na niebo, piekło i czyściec. Zapewne nie raz zastanawialiśmy się, gdzie przyjdzie nam spędzić wieczność. Bóg dał nam Prawo, którego powinniśmy przestrzegać, aby wyzbyć się jakiegokolwiek lęku. Nawet jeśli się staramy, nie zawsze nam się to udaje. Dlatego zastanawiamy się, czy bardziej bać się Sądu Bożego, czy bardziej liczyć na Boże Miłosierdzie.
Kiedy mówimy o rzeczach ostatecznych - sądzie Bożym, niebie, piekle i czyśćcu, mówimy o istocie życia człowieka. Dzisiejszy świat boi się śmierci, gloryfikuje siłę i młodość, szuka spełnienia na "ziemi". Za cel życia ludzie często obierają sobie karierę, sukces, samorealizację czy domowe szczęście z rodziną. Niestety, są to kategorie zbyt wąskie, aby opisać nimi istotę naszego istnienia. Tę zrozumieć możemy dopiero w komunii z Bogiem. Dla katolika właśnie pełnia owej komunii z Bogiem stanowi najistotniejszy cel egzystencji. Pełnia ta jest niedostępna za życia, a dopiero po śmierci. Dlatego śmierć jest początkiem nowego życia, przy którym obecne jest jedynie mgnieniem. Dlatego inaczej na koniec świata musi spoglądać człowiek małej wiary, a inaczej człowiek, który szczerze i w pełni otworzył się na Bożą miłość.
Nie przypadkiem w Apokalipsie św. Jana część ludzi widzi jedynie proroctwo okrutnej zagłady, końca tego świata i wszystkiego, co kochamy. Tak naprawdę głównym tematem Apokalipsy nie są ani wszystkie kataklizmy, ani wszystkie bestie, ani nawet sam antychryst, który tak rozbudza wyobraźnię rozmaitych wizjonerów. Apokalipsa to księga o powtórnym przyjściu Chrystusa, którego imię pojawia się w niej częściej niż w jakiejkolwiek innej księdze - w przeszło czterystu wersetach, w różnych formach aż 250 razy.
Strach i wizje zagłady lubią posługiwać się pewnymi wyjątkami z tekstów, pasującymi do rzeczywistości cytatami, czy pewnymi luźno skojarzonymi analogiami. Takie cytaty mają uprawdopodobnić wizję, która może być całkowicie chybiona. Tego rodzaju literalne traktowanie tej księgi to jeden z najczęstszych błędów znawców przyszłości. Z drugiej strony, Apokali- psa rzeczywiście pełna jest symboli, które są podatne na rozmaite interpretacje. W większości są one wywiedzione ze Starego Testamentu i bez gruntownej znajomości jego przekazu niemożliwe do wyjaśnienia. Kolejny "kod" to Ewangelia, która przecież także objaśnia symbole zawarte w Starym Testamencie. Interpretacje pomijające te zależności z dużą swobodą operują datami, nazwami geograficznymi, a nawet nazwiskami zapowiadającymi koniec świata. Najpewniejszym kontrargumentem na te wszelkie starania jest rzeczywistość, która już nie raz zadała kłam rozmaitym wróżbom i zapowiedziom, z końcem świata włącznie.
Co więc tak naprawdę wiemy i co, jako katolicy, wiedzieć powinniśmy o "życiu po życiu"?
Po co do nieba?
Niebieskie chmurki, kwieciste łąki czy łany złocistego zboża aż po horyzont to dosyć naiwne wyobrażenia nieba, które dzisiaj już chyba nie cieszy się zbytnią popularnością. Zapewne w epoce cyfrowych technologii również i metafora nieba może nie oprzeć się ciągowi zer i jedynek. Także i te, wydawałoby się przecież nieograniczone możliwości kreowania światów "nieznanych", mają jedną zasadniczą wadę - postrzegamy je zmysłowo.
Tymczasem "niebo" to rzeczywistość duchowa. Katechizm Kościoła Katolickiego opisuje je w następujący sposób: "…to doskonałe życie z Trójcą Świętą, ta komunia życia i miłości z Nią, z Dziewicą Maryją, aniołami i wszystkimi świętymi, jest nazwane "niebem". Niebo jest ostatecznym celem i spełnieniem najgłębszych dążeń człowieka, stanem najwyższego i ostatecznego szczęścia"(nr 1024). Potocznie równie często rozumiemy niebo jako "mieszkanie" Boga. To daleko idące uproszczenie, bo Boga nie można "zamknąć" w niebie ani też z nim utożsamiać. Znacznie pełniej możemy zrozumieć ideę nieba dzięki Nowemu Testamentowi, a dokładniej dzięki ofierze odkupienia złożonej przez Chrystusa. Dzięki śmierci Chrystusa na krzyżu wierzący zostaną wskrzeszeni wraz z Chrystusem i zaproszeni do nieba. Katechizm Kościoła Katolickiego objaśnia to tak: "Jezus "otworzył" nam niebo przez swoją śmierć i swoje zmartwychwstanie. Życie błogosławionych polega na posiadaniu w pełni owoców odkupienia dokonanego przez Chrystusa, który włącza do swej niebieskiej chwały tych, którzy uwierzyli w Niego i pozostali wierni Jego woli. Niebo jest szczęśliwą wspólnotą tych wszystkich, którzy są doskonale zjednoczeni z Chrystusem" (nr 1026). Z tego wynika, że niebo nie jest miejscem zgodnym z naszym rozumieniem przestrzeni, nie jest też abstrakcyjnym pojęciem, skoro jest rzeczywistością. Mówiąc językiem współczesnym, niebo jest relacją człowieka z Bogiem; indywidualnym spotkaniem, a nie jedynie rodzajem szczęśliwego państwa, które na Ziemię próbowały sprowadzić różne "nieboskie" ideologie. Chociaż o niebie i jego "mieszkańcach" teologia wie znacznie więcej, to istotę nieba, przeczącą rozmaitym, ale jakże powszechnym wyobrażeniom, raczej już przedstawiliśmy.
Poczekalnia
Ulegając dalej naszemu zmysłowemu postrzeganiu świata i tak potrzebnym (nie tylko nam, bo również apostołom i innym autorom Pisma Świętego) kategoriom przestrzeni, możemy napisać, że niebo ma także swój przedsionek. Czyściec nie jest bowiem czymś pomiędzy piekłem a niebem, a jedynie swego rodzaju przystankiem, bądź "bramką" w drodze do nieba. Czyściec, jako jakiś stan pośredni, budzi zresztą najwięcej kontrowersji wśród krytyków Kościoła, ale także daje nadzieję wielu wierzącym, którzy są świadomi swojej grzesznej natury. Dogmatycznie czyściec został opisany przez Kościół na soborach we Florencji i Trydencie. Nie jest prawdą, że idea czyśćca wzięła się znikąd i była ukłonem wobec wiernych znaczących, ale niepokornych. Tradycja Kościoła w oparciu o teksty Pisma Świętego mówi o tzw. ogniu oczyszczającym. "Co do pewnych win lekkich trzeba wierzyć, że jeszcze przed sądem istnieje ogień oczyszczający, według słów Tego, który jest prawdą. Powiedział On, że jeśli ktoś wypowie bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu, nie zostanie mu to odpuszczone ani w tym życiu, ani w przyszłym (Mt 12, 32). Można z tego wywnioskować, że niektóre winy mogą być odpuszczone w tym życiu, a niektóre w przyszłym" (KKK, nr 1031). Nauczanie to jest wywiedzione także z praktyki modlitwy za zmarłych, o której również wspomina Pismo Święte. Jeśli więc piekło jest potępieniem na wieki, a niebo wieczną szczęśliwością, czyli oba te przypadki charakteryzuje "nieodwołalność", to należy wywieść wniosek, że istnieje stan pośredni, który Kościół nazywał czyśćcem. Do czyśćca nie trafiają więc "przypadki wątpliwe" ,tylko ci, którzy "umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem". Innymi słowy, są pewni swojego zbawienia, chociaż niedostatecznie oczyszczeni, nie gotowi na spotkanie. Jan Paweł II ujął to w następujących słowach: "Każdy ślad przywiązania do zła winien zostać usunięty; każde skrzywienie duszy - wyprostowane. Oczyszczenie winno być całkowite i to właśnie stanowi istotę nauki Kościoła o czyśćcu. Termin ten oznacza nie miejsce, lecz stan życia. Ci, którzy po śmierci żyją w stanie oczyszczenia, znajdują się już w miłości Chrystusa, który ich podnosi z resztek niedoskonałości" (Audiencja generalna, Rzym, 4 sierpnia 1999 r.).
Piekło naszych marzeń
Poruszając się po naszej symbolicznej drabinie rzeczy ostatecznych, spadamy na sam dół, czyli do piekła. Nigdy nic nie zatruwało ludzkiej wyobraźni bardziej, niż obrazy mąk wieczystych. Literatura, sztuka, wizje i przekazy oddały ohydę piekła tyle razy, że przynajmniej naszej wyobraźni wydaje się ono najbliższe. Nawet małe dziecko znacznie kompletniej opisze piekło niż niebo, a i niejeden dorosły na dźwięk tego słowa zaczyna myśleć o wnętrzach ziemi. Bardziej poważni często mówią o "piekle na ziemi" i to nie zawsze bezzasadnie. Czym więc jest piekło?
Rezygnacja z życia wiecznego to kwestia naszego wolnego wyboru. Katechizm Kościoła Katolickiego tak to precyzuje: Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem "piekło"(nr 1034). Kościół mówi jasno - piekło istnieje i jest wieczne. Wielokrotnie mówił przecież o nim sam Chrystus, mówił o "gehennie ognia nieugaszonego" o tym, że aniołowie przyjdą i zabiorą z jego królestwa wszystkich tych, "którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony"(Mt 13, 41-42).
W nauce Kościoła katolickiego nie ma też mowy o przeznaczeniu, o fatum, którego nie można obrócić. Miłosierny Bóg nie przeznacza nikogo do piekła. Piekło jest tylko logicznym zakończeniem historii, którą piszemy swoim życiem. W pewnym sensie wystarczy odrobina osobistej refleksji, żeby wyobrazić sobie to, co będzie nas w nim czekało.
Wyroki miłosierdzia
Zapewne nie mniej niż same piekło, niebo i czyściec interesuje nas to, gdzie się znajdziemy. Wielu z nas zapomina, że stanie kiedyś przed sądem, którego nie da się oszukać, który się nie myli, a od jego wyroków nie przysługuje apelacja. Sąd Ostateczny poprzedzi zmartwychwstanie wszystkich wiernych - tych sprawiedliwych i tych niesprawiedliwych. Pierwsi pójdą na "zmartwychwstanie życia", drudzy na "zmartwychwstanie potępienia". Sąd Ostateczny odbędzie się, kiedy Chrystus w chwale powróci na ziemię i właśnie wtedy zostanie ujawniona cała prawda o relacji każdego człowieka z Bogiem. W dniu tym wszystko zrozumiemy, dowiemy się prawdy o historii naszego świata i zostaną nam objaśnione drogi, którymi ludzkość podążała do tego właśnie ostatecznego celu. Nic dziwnego, że dzień ten budzi w nas tyle lęku, bo nie zawsze potrafimy żyć w prawdzie i sprawiedliwość może się okazać nam nieprzychylna. Dzień sądu Ostatecznego napomina nas także do nawrócenia, abyśmy mogli skorzystać z Bożego Miłosierdzia. "Sprawiedliwość i miłosierdzie są (…) pojmowane jako dwa wymiary tej samej tajemnicy miłości: "Albowiem Bóg poddał wszystkich nieposłuszeństwu, aby wszystkim okazać swe miłosierdzie" (Rz 11, 32). Miłość, która jest podstawą Bożego działania i winna się stać fundamentalną cnotą wierzącego, każe nam zatem zachować ufność w dniu sądu i uwolnić się od wszelkiego lęku (por. 1 J 4, 18). Podobnie jak sąd Boży, również sąd ludzki winien być sprawowany zgodnie z prawem wolności, które winno przyznawać pierwszeństwo miłosierdziu: "Mówcie i czyńcie tak, jak ludzie, którzy będą sądzeni na podstawie Prawa wolności. Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia: miłosierdzie odnosi triumf nad sądem" (Jk 2, 12-13)" - naucza Jan Paweł II.
Światło Bożego Miłosierdzia
Bóg zawsze był miłosierny, ale raz na jakiś czas nam o tym przypomina. Tak właśnie odczytywany jest charyzmat św. siostry Faustyny. Ten dar w tak fenomenalny i szybki sposób przyjęty w różnych zakątkach ziemi Jan Paweł II określił jako światło rozjaśniające drogi w trzecim tysiącleciu. Pierwsze obrazy Chrystusa Miłosiernego zaczęły powstawać jeszcze za życia siostry Faustyny, prostej krakowskiej zakonnicy, która dziś w niejednym kraju jest znana nie mniej niż w Polsce. Kardynał Franciszek Macharski, metropolita krakowski pisał przed kilku laty, że nikt nie miał wątpliwości, że przesłanie siostry Faustyny adresowane jest do całego świata. Jego zdaniem, miało tchnąć nową nadzieję w umęczoną tragicznymi wydarzeniami XX wieku ludzkość.
Siostra Faustyna znalazła się wśród tych, którym Bóg przekazał dar i tajemnicę miłosierdzia. Przesłanie siostry Faustyny wzywa nas do ufności w Boże Miłosierdzie, ale także do odpowiedzi na nie. Z jej nauki wynika po raz kolejny prawda, że życie Bożą miłością jest najpewniejszym sposobem i najlepszym antidotum na lęki związane z wiecznością. Z jej przekazu dowiedzieliśmy się również, jak straszną rzeczą jest ostateczne odrzucenie Boga, czyli piekło. Nie czekajmy więc, tylko odpowiedzmy na wezwanie miłości, bo wbrew wielu wizjonerom, a zgodnie z nauką Kościoła, czas ostateczny nie jest nam znany. Nawet ten, który mamy do spędzenia na ziemi, a w tym sensie stoimy przed Sądem Bożym od urodzenia aż do śmierci.
Opis piekła według św. Faustyny
"Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez Anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam:
pierwsza męka to utrata Boga;
druga - ustawiczny wyrzut sumienia;
trzecia - nigdy się już ten los nie zmieni;
czwarta - jest ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym;
piątą męką jest ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje;
szósta - jest ustawiczne towarzystwo szatana;
siódma - jest straszna rozpacz, nienawiść Boga, złorzeczenie, przekleństwa, bluźnierstwa.
Są to męki, które potępieni cierpią razem, ale to nie jest koniec mąk. Są męki dla dusz poszczególne, które są męki zmysłów, która dusza czym zgrzeszyła, tym jest dręczona w straszny sposób. Są straszne lochy, otchłanie kaźni, gdzie jedna męka odróżnia się od drugiej; umarłabym na widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie, jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą. Piszę o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nie wymawiała się, że nie ma piekła, albo tym, że nikt tam nie był i nie wie, jak tam jest.
Ja, Siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła po to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. O tym teraz mówić nie mogę, mam rozkaz od Boga, abym to zostawiła na piśmie. Szatani mieli do mnie wielką nienawiść, ale z rozkazu Bożego musieli mi być posłuszni. To, com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam, że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło. Kiedy przyszłam do siebie, nie mogłam ochłonąć z przerażenia, jak strasznie tam cierpią dusze, toteż jeszcze się goręcej modlę o nawrócenie grzeszników, ustawicznie wzywam miłosierdzia Bożego dla nich.
O mój Jezu, wolę do końca świata konać w największych katuszach, aniżeli bym miała Cię obrazić najmniejszym grzechem". ("Dzienniczek" II, 741)
S. Elżbieta Siepak
przewodnicząca stowarzyszenia Faustinum
Święta Faustyna otrzymała polecenie od Chrystusa, by przygotować świat na powtórne przyjście Zbawiciela. Ma się ono dokonać przez głoszenie światu tajemnicy Miłosierdzia Bożego. Poznawanie tej tajemnicy naszej wiary i jej kontemplacja w codzienności rodzi w duszach ufność wobec uprzedzającej miłosiernej miłości Boga, przynosi jej doświadczenie, a co za tym idzie, usuwa lęk i niepokoje, jakie niesie współczesny świat. Rodzi też w sercu człowieka pragnienie upodobnienia do miłosiernego Chrystusa, który przeszedł przez ziemię, wszystkim dobrze czyniąc. Siostra Faustyna zwraca również uwagę na spotkania z Nim w sakramencie pojednania i Eucharystii. One pomnażają w nas doświadczenie Jego miłości i dają siłę do świadczenia jej bliźnim.
Droga do zjednoczenia z Bogiem ukazana przez św. siostrę Faustynę jest dostępna dla wszystkich, bez względu na rodzaj powołania, wiek, wykształcenie, czy inne okoliczności. Każdy może bowiem poznawać Boga w tajemnicy Jego Miłosierdzia objawionej w Piśmie Świętym i w swoim życiu. Każdy może odkrywać Boga w swojej duszy i z Nim przeżywać swoją codzienność, każdy może zaufać Bogu i świadczyć miłosierdzie bliźnim. Tak postępując, człowiek doświadcza Jego miłości miłosiernej i ma wielkie poczucie bezpieczeństwa.