Logo Przewdonik Katolicki

Między optymizmem a nadzieją

ks. Adam Adamski
fot. R.Woźniak

Czy wiara naprawdę kształtuje moje życie, przemienia je i podtrzymuje? Od osobistej odpowiedzi na to pytanie zależy mój życiowy Adwent, czyli przygotowanie na ostateczne spotkanie z Bogiem.

Okres Adwentu, rozpoczynający nowy rok liturgiczny w Kościele, każe nam zwrócić uwagę na trzy jego wymiary. Po pierwsze, przypomina o oczekiwaniu Narodu Wybranego na zapowiadanego przez proroków Mesjasza. Te proroctwa wypełniły się w przyjściu na świat Syna Bożego Jezusa Chrystusa. Drugi wymiar Adwentu jest związany głównie z duchowym przygotowaniem do świąt Bożego Narodzenia, aby były one prawdziwym otwarciem się na te wartości, które Bóg stający się człowiekiem wnosi w nasze życie. Trzeci wymiar Adwentu ma nam przypomnieć, że ciągle oczekujemy na powtórne przyjście Chrystusa i powinniśmy być na to ostateczne spotkanie zawsze przygotowani.
 
Adwentowe oczekiwanie
Postępująca nieustannie komercjalizacja wszelkich świąt, nastawiona jest z definicji na zwiększenie konsumpcji. Jeżeli więc zwraca się jakąkolwiek uwagę na treść Adwentu, to jest ona ograniczona ewentualnie do drugiego ze wspomnianych trzech jego wymiarów, to znaczy przygotowanie do nadchodzących świąt, ale koncentrując się jedynie na aspekcie materialnym. Stąd wszechobecne stwarzanie atmosfery świątecznej, z choinkami, kolędami i workami prezentów, by przypadkiem nikt nie zapomniał o stosownych zakupach i czasami nie ograniczył się do jakiegoś minimum.
Ta sytuacja niesie z sobą kilka zagrożeń. Po pierwsze, gdy już przyjdą święta, to jesteśmy tak zmęczeni gorączką przygotowań i zakupów, że nie niosą one już żadnej radości prócz możliwości odpoczynku w wolne od pracy dni. Radości nie daje wówczas wyjątkowa atmosfera, bo zdążyliśmy się do niej przyzwyczaić, jeśli nie we własnym domu, to z pewnością na ulicach i w centrach handlowych. Po drugie, zupełnie ginie wtedy element duchowego przygotowania do tych świąt, które przecież mają sens o tyle, o ile są inspiracją do obdarowania się nawzajem w rodzinach tymi wartościami, które uosobione są w Jezusie rodzącym się w Betlejem. Po trzecie, skomercjalizowane przeżywanie Adwentu nastawione jest na nasze dobre samopoczucie już teraz i raczej nie inspiruje nas do refleksji nad przemijaniem życia i koniecznością przygotowania się na ostateczne spotkanie z Bogiem. Wydaje się, że właśnie dziś, kiedy złowieszcze wizje kryzysu, klęsk i wojen mącą nasz spokój, nie można uciekać jedynie w iluzoryczny świat beztroskiej zabawy i konsumpcji. Warto więc w tym czasie zdobyć się na chwilę refleksji i odpowiedzieć na pytanie: na co właściwie w życiu czekam.
 
Optymiści czy ludzie nadziei? 
Radość oczekiwania na święta Bożego Narodzenia winna odzwierciedlać nasze radosne i pełne chrześcijańskiej nadziei oczekiwania na ostateczne spotkanie z Panem. I chociaż radość świąt Bożego Narodzenia kojarzy się najczęściej z zapewnieniem sobie i najbliższym kilku dni beztroski, to jednak oczekiwanie na ostateczne spotkanie z przychodzącym Jezusem nie może być beztroskie. Ewangelia zwraca naszą uwagę na potrzebę czujnej gotowości. Ale gotowość ta, gdy jest przepełniona nadzieją, owocuje autentycznie chrześcijańską radością, o której tyle mówi papież Franciszek. A zatem czas Adwentu to czas refleksji nad naszą nadzieją. Czym ona dla nas jest?
Czy powinniśmy być optymistami? Jakie są znaki nadziei w dzisiejszym świecie? Jak można być optymistą wobec świata pogrążonego w kryzysie?  Pytania te zadał papieżowi Franciszkowi o. Antonio Spadaro  podczas wywiadu, który był publikowany przez katolickie tygodniki w ubiegłym roku. Wówczas papież odpowiedział: „Nie lubię używać słowa «optymizm», ponieważ mówi o pewnym zachowaniu psychologicznym. Lubię natomiast używać słowa «nadzieja» (…). Ojcowie wiary kontynuowali swój marsz, pokonując wielkie trudności. Nadzieja nie zawodzi, jak czytamy w Liście do Rzymian”. Papież zwraca więc uwagę na perspektywę wiary. Pięknie by było, gdybyśmy mogli patrzeć w przyszłość optymistycznie i z nadzieją. Jezus mówi jednak:  „Na świecie doznacie ucisku” – więc nie jest to zbyt optymistyczna perspektywa. Ale trzeba pamiętać, że jednocześnie zachęca: „(…) miejcie  odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16, 33) – więc jednak wlewa w nasze serca nadzieję.
Patrząc na życie w świetle Ewangelii, która przecież niezmiennie jest Dobrą Nowiną, nie można się dziwić, że wiele rzeczy nie napawa nas optymizmem. Z ludzkim niepokojem myślimy o chorobach, wojnach, różnego rodzaju kryzysach. Ale w żadnym razie nie może to nam odebrać chrześcijańskiej nadziei, która wypływa z wiary w ostateczne zwycięstwo Tego, który jest Drogą, Prawdą i Życiem. Dlatego trzeba nam pokornie prosić za apostołami: „Panie, przymnóż nam wiary”.
Złym znakiem byłoby, gdybyśmy dla optymistycznej wizji życia poświęcili nadzieję, czyli odrzucając spojrzenie wiary, koncentrowali się na sukcesie doczesnym kosztem sprawiedliwości, miłości, rodziny i tych wszystkich wartości, na które zwraca uwagę Jezus.
„Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mt 16, 26).
 
Chrześcijańska nadzieja
Warto w tym miejscu przypomnieć pytanie, jakie postawił nam Benedykt XVI w encyklice Spe salvi: „(…) musimy zapytać wprost: czy wiara chrześcijańska jest również dla nas dzisiaj nadzieją, która przemienia i podtrzymuje nasze życie? Czy jest ona dla nas «sprawcza» – czyli jest przesłaniem, które kształtuje w nowy sposób samo życie, czy też jest już tylko «informacją», którą z upływem czasu odłożyliśmy na bok i która wydaje się ustępować informacjom bardziej aktualnym?”.
Od osobistej odpowiedzi na to pytanie zależy mój życiowy Adwent, czyli przygotowanie na ostateczne spotkanie z Bogiem. Wiara sprowadzona do „informacji” na temat Syna cieśli z Nazaretu, nie może „przemieniać i podtrzymywać” mojego życia. Papież we wspomnianej encyklice  poddawał też pod rozwagę współczesne kłopoty z wiarą: „Być może wiele osób odrzuca dziś wiarę, gdyż życie wieczne nie wydaje się im rzeczą pożądaną. Nie chcą życia wiecznego, lecz obecnego, a wiara w życie wieczne wydaje się im w tym przeszkodą”.
Doświadczenie pokazuje, że często tak się dzieje, gdy człowiek zachłyśnie się swymi osiągnięciami i sukcesami i swoją przyszłość wiąże jedynie z pomyślnością doczesną. Wówczas swoje małe nadzieje wiąże jedynie z postępem technicznym, który ma rozwiązać bieżące problemy.
Czy jest to droga do ostatecznego spełnienia najgłębszych tęsknot człowieka? Benedykt XVI przestrzegał: „(…) tam, gdzie ludzie, usiłując uniknąć wszelkiego cierpienia, starają się uchylić od wszystkiego, co może powodować ból, tam, gdzie chcą zaoszczędzić sobie wysiłku i bólu związanego z prawdą, miłością, dobrem, staczają się w życie puste, w którym być może już prawie nie ma bólu, ale coraz bardziej dominuje mroczne poczucie braku sensu i zagubienia”.
Dlatego, zwłaszcza w okresie Adwentu, warto uświadomić sobie, że: „(…) potrzebujemy małych i większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w drodze. Jednak bez wielkiej nadziei, która musi przewyższać pozostałe, są one niewystarczające. Tą wielką nadzieją może być jedynie Bóg, który ogarnia wszechświat, i który może nam zaproponować i dać to, czego sami nie możemy osiągnąć”.
Nadzieja wypływająca z wiary, że trud, poświęcenie i wysiłek mają sens, dodaje człowiekowi sił i stanowi motywację odpowiedzialnego życia. Benedykt XVI wyraża to w słowach:  „Tylko wtedy, gdy przyszłość jest pewna jako rzeczywistość pozytywna, można żyć w teraźniejszości”. Pewność pozytywnej przyszłości – Pan jest blisko – wpisana jest w treść Adwentu.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki