Wracam z uporem do tekstów o. Bartosia i p. Gawrysia o paradzie gejów, bo sądzę, że trzeba. Bartoś pisze: "wymowa Parady była wieloznaczna: począwszy od obrony praw obywatelskich (z czym się zgadzam), przez zwrócenie uwagi na problemy ludzi o homoseksualnej orientacji (co leży mi na sercu), po […] popularyzowanie życia seksualnego w jego wersji homoseksualnej (co nie leży mi na sercu)". A Gawryś kwestionuje moją tezę, że w paradzie chodziło o manifestację "własnego uprzywilejowania".
Otóż, skąd ta "obrona praw obywatelskich"? Może tam, w Warszawie, nagminne jest, że homoseksualista jest dyskryminowany jako hydraulik czy urzędnik, jako tancerz czy pisarz; może tam, w Warszawie, zniszczono już reprodukcje malowideł Michała Anioła, czy Caravaggia, bo ciążą na nich podejrzenia o skłonności i upodobania homoseksualne. Może tam, w Warszawie, w środowiskach Bartosia i Gawrysia, dyskryminuje się dzieci i młodzież, która nie jest jednoznacznie hetero, zamykając przed nimi szkoły. Może to właśnie te tłumy dyskryminowanych wyległy na ulicę?
Może tam, w tym środowisku, wierzy się, że aż 10 proc. populacji popadło w zachowania homoseksualne przynajmniej na okres trzech lat, jak to donosił słynny raport Kinsey'a. Ale pragnę uspokoić i zapewnić, że nie słyszy się w innych środowiskach o tego typu dyskryminacjach. Zetknąłem się z nauczycielami licealnymi i artystami o orientacji homo. Wiem, że część tych ludzi pracuje i funkcjonuje w społeczeństwie. Jaka część - nie wiem. Wiem, że przytoczone za Kinsey'em owe 10 proc. jest nie tylko fikcją, ale oszustwem. Wiem, że gdyby oszustwo takiej skali dotyczyło innej sfery badań - Kinsey byłby ogłoszony oszustem, łajdakiem, przykładem do plucia w poważnej nauce.
Tu jednak mamy do czynienia z pewnym fenomenem. Mówi się o znacznym procencie homoseksualistów, choć to oszustwo. Mówi się o dyskryminacji i łamaniu praw obywatelskich, choć to bzdura. Chyba że Bartosiowi chodzi o prawo do zawierania związków legalnych paramałżeńskich. Ale to właśnie jest dla mnie żądaniem "uprzywilejowania", szkodliwego dla społeczeństwa. I nie tumańmy drugich - nie ma takiego prawa w katalogu praw osoby ludzkiej, opartego na prawie naturalnym.