Logo Przewdonik Katolicki

Z laboratorium rewolucji homoseksualnej

ks. Paweł Łobaczewski
Fot.

Od kilkunastu miesięcy w naszym kraju zaczęły pojawiać się głosy dotyczące legalizacji związków homoseksualnych. Mało kto jednak przewidywał, że sytuacja rozwinie się tak szybko i ustawa legalizująca związki partnerskie zostanie uchwalona przez Senat. Argumentacji uzasadniającej takie dążenia towarzyszą często dowody naukowe. Ich zwolennicy nie tylko na tym poprzestają. Za aktualny...

Od kilkunastu miesięcy w naszym kraju zaczęły pojawiać się głosy dotyczące legalizacji związków homoseksualnych. Mało kto jednak przewidywał, że sytuacja rozwinie się tak szybko i ustawa legalizująca związki partnerskie zostanie uchwalona przez Senat.


Argumentacji uzasadniającej takie dążenia towarzyszą często dowody naukowe. Ich zwolennicy nie tylko na tym poprzestają. Za aktualny stan rzeczy w naszym kraju usiłują obarczać winą społeczeństwo - ich zdaniem homofobiczne. Jednak głównym celem ataków dokonywanych mniej lub bardziej bezpośrednio pozostaje Kościół katolicki.

Czy badania zawsze są naukowe?



W roku 1948 Alfred C. Kinsey wraz ze swoim zespołem opublikował wyniki badań dotyczących męskiej seksualności. W książce zatytułowanej "Zachowanie seksualne męskiego samca" przedstawione zostały dane wskazujące na to, że zachowania seksualne Amerykanów są w zaskakujący sposób bardziej swobodne, niż można by przypuszczać. Dane te m.in. wskazywały, że 37 proc. wszystkich dojrzałych mężczyzn ma doświadczenia homoseksualne, zaś 6,3 proc. spełnia się w akcie homoseksualnym. Niektórzy komentatorzy uznają, że procent osób o tendencjach seksualnych jest wyższy, bo należy jeszcze doliczyć osoby, które unikają kontaktów homoseksualnych, będąc świadomymi swego ukierunkowania na reprezentantów tej samej płci. Tak niezwykłe wyniki nie pozostały oczywiście bez echa. Nie tylko wykorzystano je na terenie nauki, ale stały się wręcz podwaliną dla rozwoju pornografii, inspirując powstanie takich czasopism jak np. "Playboy". Przez wiele lat organizacje gejowskie używały Raportu Kinsey'a jako koronnego naukowego dowodu dotyczącego występowania i rozmiaru zjawiska homoseksualizmu.
Gdy w 1990 r. Judith A. Reisman i Edward W. Eichel opublikowali dzieło pt. "Kinsey - seks i oszustwo. Rzecz o indoktrynacji", początkowo spotkali się z niedowierzaniem. Autorzy przedstawiają szokujące informacje dotyczące doboru próby badawczej - osób, które zostały przez Kinsey'a przebadane. Szacuje się, że spośród 5000 przebadanych mężczyzn około 25 proc. mogli stanowić więźniowie (skład próby badawczej zatajono). 44 proc. z nich miało doświadczenia homoseksualne w więzieniu. Przecież w żadnym społeczeństwie więźniowie nie stanowią 25 proc. populacji! W swoim śledztwie Reisman i Eichel odkryli również, że do swoich perwersyjnych eksperymentów Kinsey nie omieszkał włączyć dzieci. Mający od 5 miesięcy do 14 lat chłopcy byli seksualnie wykorzystywani przez dziewięciu przestępców seksualnych (pedofilów). W tym kontekście "naukowe" rewelacje Kinsey'a nie potrzebują chyba dalszych komentarzy. Najnowsze badania dowodzą, że liczba homoseksualistów może wynosić ok. l do maksymalnie 4 procent. Nie przeszkadza to jednak aktywistom organizacji gejowskich na twierdzenie, że dziś w Polsce są 2 mln osób o orientacji homoseksualnej (to wyliczenie opiera się na danych Kinsey'a).

W poszukiwaniu odpowiedzi



Od wielu już lat naukowcy stawiają sobie pytanie o przyczyny, które decydują o orientacji homoseksualnej. Jak do tej pory nie uzyskano jednoznacznej odpowiedzi. Bardzo często jednak usiłuje się w mediach wywołać wrażenie, że ludzie rodzą się po prostu jako osoby homoseksualne, bo tak sprawiła natura.
W 1991 r. neurobiolog S. Le Vay opublikował wyniki swoich badań dotyczących struktury mózgowej osób hetero- i homoseksualnych. Wykrył on, że jeden z elementów mózgu jest dwa razy mniejszy u mężczyzn homoseksualnych w porównaniu z heteroseksualnymi. Interpretując uzyskane wyniki, ograniczył się do stwierdzenia, że: "ludzka orientacja daje się zbadać na poziomie biologicznym (...)". Niestety, z niektórych komentarzy do tych badań można było dowiedzieć się, że oto wreszcie udowodniono, iż homoseksualizm jest warunkowany biologicznie. Tymczasem tak skromne wnioski autora były podyktowane nie tylko zasadami metodologii naukowej, ale i zdrowym rozsądkiem. Nie określono, czy to budowa mózgu powoduje taką bądź inną orientację seksualną, czy też jest odwrotnie: praktykowanie orientacji homo- bądź heteroseksualnych prowadzi do takiej, a nie innej budowy mózgu.
W tym samym roku rozpoczęto poszukiwania genu odpowiedzialnego za homoseksualizm. Dwa lata później w Narodowym Instytucie Raka (NCI) w Stanach Zjednoczonych D. Hamer odnalazł poszukiwany fragment chromosomu - Xq28. Jednak w roku 1999 G. Rice i G. Ebers z University of Western Ontario w Londynie zaprzeczyli twierdzeniu, że Xq28 warunkuje odmienność seksualną. Stosując metody podobne do użytych przez naukowców z NCI, nie potwierdzili odkrycia Hamera.
Najnowszy polski podręcznik psychiatrii, przytaczając różnego rodzaju badania, które miały dowieść genetycznego czy hormonalnego pochodzenia omawianej orientacji, donosi, że nie przyniosły one przekonujących rozstrzygnięć.

Skreślić z indeksu



Ważnym orężem organizacji gejowskich jest wspomniane wyżej wykreślenie homoseksualizmu z listy chorób. Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne dokonało tego w 1973 r. Co ciekawe, niektórzy podają, że w ówczesnym czasie 20 proc. członków tego towarzystwa było praktykującymi homoseksualistami. Z kolei Światowa Organizacja Zdrowia w swojej klasyfikacji chorób ICD usunęła homoseksualizm dopiero w roku 1993. Skąd więc taka różnica? Czyżby nauka amerykańska wyprzedzała aż o 20 lat pozostałe kraje? Wśród 58 proc. członków APA, którzy głosowali za wykreśleniem homoseksualizmu z "Podręcznika zaburzeń psychicznych" (DSM), był Robert Spitzer. Obecnie jest on profesorem psychiatrii na Uniwersytecie Columbia. W roku 2000 publicznie odżegnał się on od swego wcześniejszego stanowiska. Decyzja APA była - według niego - zbyt pochopna i niepoprzedzona należytymi badaniami. Niestety, daremnie można by szukać historii Spitzera w jakiejkolwiek publikacji dowodzącej, że homoseksualizm to rzecz wrodzona.

Zastraszona mniejszość?



Ten rodzaj publicystyki celuje zazwyczaj w przemilczaniu bądź podważaniu wyników badań, które dowodzą wpływu, jaki może mieć rodzina czy też osoby z otoczenia, na kształtowanie się pociągu do osób tej samej płci. Wydaje się jednak, że w ostatnim czasie silniej jeszcze krytykuje się jakiekolwiek wypowiedzi na temat możliwości leczenia homoseksualizmu. Z jednej strony podaje się tylko przypadki nieskutecznych terapii, "zapominając" o tych udanych. Z drugiej natomiast, organizacje gejowskie usiłują zastraszyć osoby popularyzujące ten temat. I tak Grzegorz Górny, autor filmu o holenderskim ośrodku pomagającym homoseksualistom w zmianie orientacji, został oskarżony o homofobię. Podobny los spotkał Telewizję Polsat, która zgodziła się ten film wyemitować. Do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wpłynęła także skarga na Telewizję Trwam. Złożyło ją Międzynarodowe Stowarzyszenie Gejów i Lesbijek na rzecz Kultury w Polsce. Za co? Za zdanie, że "modlitwa może być lepszym sposobem leczenia niż medycyna". Taki sposób działania, nacechowany agresją i nieuzasadnionymi oskarżeniami, nie przypomina w niczym postępowania prześladowanej mniejszości.

Liczbę można zwiększyć...



Na początku lat dziewięćdziesiątych w USA ujawniono, że w samym tylko roku 1987 amerykańska administracja wydała 200 mln dolarów na propagowanie homoseksualizmu w Nigerii. Cel: ograniczenie przyrostu naturalnego w tym kraju. Ale można by zapytać: czy możliwe jest "nauczenie" czy "wszczepienie" w kogoś zachowań homoseksualnych? Amerykański psycholog Paul Cameron podaje bardzo ciekawą informację dotyczącą rozwoju psychoseksualnego człowieka. Otóż w okresie dojrzewania możliwa jest czasowa zmiana orientacji na homoseksualną. Czasowa - bo po okresie kilku miesięcy, bądź nawet kilku lat, powinien dokonać się powrót do wcześniejszego stanu. Warunkiem, aby to nastąpiło, jest niepodejmowanie współżycia homoseksualnego. W przeciwnym razie nastąpi utrwalenie ukierunkowania na osoby tej samej płci. Niestety, we współczesnych czasopismach dla młodzieży znajduje się raczej opinie zachęcające do realizowania swoich preferencji seksualnych niezależnie od ich ukierunkowania. Nie wspomina się tam o opisywanym przez Camerona zjawisku. Niewątpliwie takie wykorzystywanie niewiedzy młodych ludzi prowadzi właśnie do wzrostu liczby osób o orientacji homoseksualnej.
Ostatnie krzyki mody, atrakcyjne pustosłowia nęcące z reklamowych billboardów, niekoniecznie muszą mieć związek z prawdą. Chodzi o to, aby w naszym kraju każdy mógł się czuć bezpiecznie. Nie pomoże w tym retoryka łatwych manipulacji, groźnych pomrukiwań czy otwartej wojny. Fundamentem bezpieczeństwa może być tylko prawda. Jak mówi Jezus: to ona wyzwala.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki