Mija kolejna rocznica drugiej pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do Ojczyzny, podczas której dnia 20 czerwca 1983 roku nawiedził on także Poznań. Byłem wówczas klerykiem kończącym piąty rok studiów w Arcybiskupim Seminarium Duchownym w Poznaniu. Miesiąc wcześniej otrzymałem święcenia diakonatu. O tym, jak wielkim przeżyciem była dla mnie ta pielgrzymka, świadczą notatki, które zrobiłem w tych pamiętnych dniach.
18 czerwca, sobota
Zaraz po śniadaniu była krótka konferencja. Przemawiał ksiądz prefekt Swoboda, a następnie ojciec Ambroży. Ksiądz prefekt podziękował za ofiary złożone w czasie rannej Mszy św. na dary, jakie seminarium pragnie przekazać Ojcu Świętemu. Są to: kapłańska stuła o tematyce związanej z Jasnogórskim Jubileuszem i obraz przedstawiający figurę Pana Jezusa wręczającego klucze św. Piotrowi. Figura ta stoi w naszym seminaryjnym ogrodzie. Obraz namalował kolega z drugiego roku. Dary wręczy Ojcu Świętemu podczas Mszy św. nasz seminaryjny senior. Ojciec Ambroży natomiast przedstawił nam szczegółowo program poniedziałkowych wydarzeń. I tu mnie zaskoczył. Powiedział: "Kwiaty wręczy ksiądz diakon Jan Glapiak. On też powie dobre, choć krótkie słowo". Zostałem wybrany do wręczenia Ojcu Świętemu kwiatów w imieniu naszego seminarium, zanim on wejdzie do katedry.
Po obiedzie dostałem bilet wstępu na plac w sektorze "0". Będę w grupie kapłanów rozdzielających wiernym Komunię św.
Nasze miasto pięknieje. Jest bardzo kolorowe. Seminarium także jest ładnie ustrojone. Nad moim oknem jest bardzo duży napis: "Błogosław Ojcze przyszłym kapłanom".
19 czerwca, niedziela
Po południu wyszedłem do miasta. Byłem w katedrze, na trasie przejazdu Ojca Świętego i na placu, na którym zostanie jutro odprawiona Msza św. Zarówno w katedrze, jak i na placu jest dużo ludzi. Każdy pragnie zobaczyć, jak to wszystko jest przygotowane. Bardzo ładnie jest przystrojona katedra. Jest tam dużo kwiatów. Katedrę można nawiedzać do godz. 20. O tej godzinie zostanie zamknięta, następnie dokładnie sprawdzona przez służby dbające o bezpieczeństwo i dalej strzeżona aż do przyjazdu Ojca Świętego.
W Poznaniu jest coraz większy ruch. Od strony Śródki jechał konwój milicji. Naliczyłem 132 pojazdy: samochody osobowe, motocykle, nysy i dużo samochodów ciężarowych.
Teraz słucham w radiu transmisji z Częstochowy. Jan Paweł II ukoronował tam cztery obrazy Matki Bożej.
20 czerwca, poniedziałek
Niby powszedni, zwyczajny dzień, a jednak dla nas to wielkie święto. Dla nas, to znaczy dla wiernych archidiecezji poznańskiej i wszystkich, którzy przybyli do Poznania na spotkanie z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Dzień był jasny i radosny. Słońce ładnie przygrzewało. W cieniu było 30 stopni.
Obudziłem się o godz. piątej. Chciałem jeszcze spać, ale już nie mogłem zasnąć. To wszystko z wrażenia. Spojrzałem przez okno. Na ulicy nadal stali na swoich posterunkach, co 50 metrów, rozstawieni wczoraj milicjanci. Po pewnym czasie zjawili się cywile w furażerkach. To była kościelna służba porządkowa. Zaraz potem rozstawili się zomowcy. Wreszcie przyszli harcerze. Byli też "czytający gazety". Ale było tej straży! Przed godz. 8 wyszliśmy na plac, na Mszę św. papieską. Plac, o którym mowa, to park na Łęgach Dębińskich. Naszym zadaniem było rozdzielanie Komunii św., dlatego mieliśmy wstęp do sektoru "0", który znajdował się bardzo blisko ołtarza.
Ojciec Święty wylądował 1,5 km, od ołtarza, na specjalnie przygotowanym miejscu przy ul. Bema (dziś Droga Dębińska) od strony Dębca. Na plac pielgrzymi wjechał samochodem. Przejechał między sektorami, błogosławiąc zebranym wiernym. Zatrzymał się blisko kapłanów wyznaczonych do rozdawania Komunii św. Wielu księży podbiegło w kierunku Ojca Świętego, aby się z nim przywitać. Niektórym udało się pocałować go w rękę. Aż 5 minut, albo i więcej, Ojciec Święty poświęcił na takie osobiste przywitanie się z księżmi, idąc cały czas w kierunku ołtarza. Tak wśród oklasków i śpiewów "Sto lat" i "Plurimos annos" wszedł na stopnie ołtarza. Jeszcze raz pobłogosławił i przeszedł do zakrystii.
Rozpoczęła się uroczysta Msza św. Zaraz na początku tej liturgii Ojciec Święty dokonał beatyfikacji siostry Urszuli Ledóchowskiej, założycielki Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego, a w czasie kazania przypomniał jej święte życie. Nawiązał też do początków chrześcijaństwa w Polsce, do tego, że właśnie Poznań miał pierwszego biskupa na ziemiach polskich.
Wspaniale wypadła liturgia słowa: czytania, psalm i ewangelia śpiewana przez kursowego kolegę, diakona Tomka Szukalskiego. Doprawdy wspaniale! Z całą pewnością najlepiej ze wszystkich dotychczasowych na pielgrzymim szlaku. Podobno Ojciec Święty osobiście pochwalił wykonawców.
Zaraz po rozdaniu Komunii św. wróciłem do seminarium. Już przed wejściem na most przez Wartę sprawdzono moją kartę wstępu na Ostrów Tumski, a następnie zbadano odpowiednim urządzeniem, czy nie mam jakichś metalowych przedmiotów.
O godz. 14.15 razem z naszym ojcem duchownym, ks. Tadeuszem Piłacińskim, i ks. prefektem Antonim Swobodą udałem się na plac przed katedrą. Niosłem ogromny bukiet kwiatów. Bardzo piękny! Jeszcze takiego nigdy w rękach nie miałem! Najpierw poproszono nas o przepustki, następnie przebadano bukiet kwiatów, wreszcie wskazano nam miejsce na wprost katedry, przy kościele Najświętszej Maryi Panny. Czekamy z wielkim przejęciem. Jest godz. 15. Jedzie Ojciec Święty. Samochód zatrzymuje się blisko nas. Ojciec Święty wysiada. Ceremoniarz pokazuje na mnie. Jan Paweł II podchodzi do mnie. Ja też daję krok albo dwa do przodu. Spotykają się nasze oczy, nasze uśmiechy, mój zapewne troszkę przestraszony. Ale już zaczynam mówić: "Kochany Ojcze Święty! Wychowawcy i alumni Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu, z wyrazami hołdu i wdzięczności, składają ten oto bukiet kwiatów w Twoje dłonie, zapewniając równocześnie o częstej i gorącej modlitwie w intencji Ojca Świętego". Papież w całej swej serdeczności, której opisać nie potrafię, położył lewą swoją dłoń na moim prawym ramieniu i patrząc na mnie, z uwagą wysłuchał mych słów. Niestety, poza Ojcem Świętym i wychowawcami, którzy obok mnie stali, zapewne nikt więcej ich nie słyszał. Śpiewano w tym czasie "Sto lat" i wołano "Niech żyje Papież".
Spotkanie wypadło tak serdecznie, jak nigdy bym się tego nie spodziewał. Doprawdy spotkałem się z moim Ojcem. Czy to nie za mało powiedziane? Przecież spotkałem się z Zastępcą Chrystusa na ziemi. Nie zapomnę nigdy jego oczu! Jaki tam był ogień miłości. Miłości, która chciałaby objąć wszystkich i z pewnością to czyni w sposób duchowy. Ale Ojciec Święty chciałby dać wyraz tej miłości każdemu z osobna. Wie jednak, że nie jest to możliwe, aby na wszystkich mógł tak położyć swą dłoń na ramieniu, jak mnie to uczynił. Z tego powodu jakby cierpiał, bo on chciałby wszystkich uściskać, wszystkich wsłuchać, obdarować. Gdy skończyłem mówić, Ojciec Święty zabrał bukiet, a ja ucałowałem jego rękę. Podziękował za kwiaty i każdemu z naszej delegacji wręczył różaniec.
Następnie Papież poszedł w kierunku katedry, wzdłuż szpaleru pozdrawiających go wiernych. Zaraz po wejściu do katedry uklęknął przed Najświętszym Sakramentem. Po chwili adoracji przemówił ksiądz arcybiskup Jerzy Stroba. Powitał Ojca Świętego i poprosił go, aby powiedział do zebranych kilka słów i udzielił apostolskiego błogosławieństwa. Ojciec Święty przemówił, zwracając się do zgromadzonych w katedrze kapłanów i udzielił błogosławieństwa. Następnie udał się do Złotej Kaplicy, do grobów Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Stąd zszedł do podziemi katedry, do Krypty Arcybiskupów Poznańskich. Po wyjściu z krypty podszedł jeszcze do chóru katedralnego.
Po tym krótkim spotkaniu Papież udał się samochodem na lądowisko na Łęgach Dębińskich, skąd helikopterem poleciał do Katowic.
Ja zaś poszedłem do katedry i modliłem się na różańcu otrzymanym z rąk Ojca Świętego. Modliłem się w Jego intencji. Nie mogłem wciąż jeszcze uwierzyć, że byłem tak blisko tej, tak bardzo ukochanej, Osoby.