Zbliżający się Dzień Dziecka nie dla wszystkich najmłodszych na świecie będzie jednakowo radosny. Nie wszystkie dzieci otrzymają prezenty i będą uczestniczyć w zabawach zorganizowanych specjalnie dla nich.
Tego dnia, tak jak co dzień, aż ok. 35 tys. dzieci umrze z głodu, a prawie drugie tyle z powodu braku pomocy medycznej. Wiele zostanie porwanych i zabitych przez handlarzy organów; te z nich, które będą miały więcej "szczęścia", padną ofiarą prostytucji i pedofilii lub zostaną zmuszane do katorżniczej pracy.
Misyjna agencja FIDES, działająca przy watykańskiej Kongregacji Ewangelizacji Narodów, już półtora roku temu ogłosiła, że handel dziećmi stał się czymś tak powszechnym, że można go nazwać niewolnictwem trzeciego tysiąclecia. Agencji udało się nawet ustalić cennik, według którego zdrowy noworodek płci męskiej kosztuje 50 tysięcy euro, a wątroba dziecka 30 tys. Roczne obroty handlu dziećmi na świecie to według szacunków miliard dwieście milionów dolarów. Świat stanął również wobec innego haniebnego zjawiska, jakim jest szybki przyrost populacji tzw. dzieci ulicy. Organizacja Amnesty International oblicza ich liczbę na świecie na 100 mln. Dane Międzynarodowej Organizacji Pracy mówią nawet o 150 mln. Posiadanie rodziny też nie gwarantuje beztroskiego dzieciństwa. Bieda sprawia, że ok. 250 mln dzieci na świecie musi pracować na utrzymanie swoje i swoich bliskich. W Afryce do pracy od godziny 7 do 23 przymuszane są już sześciolatki. Do prostytucji w Azji zmuszanych jest milion dzieci, 300 tys. w Indiach, po 100 tys. w Tajlandii i na Tajwanie. Poważnym problemem jest brak edukacji. Szacuje się, że w Afryce aż 40 proc. dzieci nie uczęszcza do szkoły. Ok. 40 mln niemowląt na całym świecie nie trafia do żadnego rejestru, a bez metryki urodzenia nie można uzyskać np. szczepionki. Z powodu braku odpowiedniej pomocy medycznej umiera rocznie aż 12 mln dzieci. Jak wynika z raportu opracowanego przez badaczy amerykańskich we współpracy ze Światową Organizacją Zdrowia (WHO), zaledwie sześć problemów zdrowotnych odpowiada za 73 proc. wszystkich zgonów wśród dzieci poniżej piątego roku życia. Do głównych przyczyn należą: zapalenie płuc (19 proc.), biegunki (18 proc.), malaria (8 proc.), reakcja zapalna organizmu na zakażenie (tzw. sepsa) lub zapalenie płuc u noworodków (10 proc.), przedwczesne porody (10 proc.) oraz niedotlenienie dziecka podczas porodu (8 proc.). 42 proc. wszystkich zgonów dzieci odnotowuje się w Afryce, a 29 proc. w południowo-wschodniej Azji. Większość dzieci umierających na malarię i z powodu zakażenia HIV mieszka w Afryce. Jak podkreślają autorzy raportu, większości zgonów małych dzieci można byłoby uniknąć przy pomocy nawet niedrogich leków i środków higieny. Podłożem aż 53 proc. wszystkich dziecięcych zgonów jest niedożywienie.
Jak się ocenia, na świecie toczy się obecnie ok. 30 konfliktów zbrojnych, w których walczy ponad 300 tys. dzieci-żołnierzy. Ponad 120 tys. to dzieci afrykańskie. W specjalnych obozach przygotowywane są do walki i już jako 7-8-latki zabijają. Do wojska werbowane są w szkołach lub porywane z rodzinnych wiosek i siłą zmuszane do posłuszeństwa. Uzależniane od narkotyków i indoktrynowane zatracają umiejętność rozróżniania dobra od zła. Stają się okrutnymi socjopatami zabójcami. Aż 75 proc. spośród nieletnich żołnierzy to analfabeci. Potrafią jedynie zapisywać literowe skróty używanej przez siebie broni.
W Polsce ok. 30 procent dzieci żyje w biedzie, a ponad 2 procent w wieku szkolnym nie chodzi do szkoły. Opieka medyczna w szkole jest niedostateczna i nadal nie ma systemowych rozwiązań problemu przemocy stosowanej wobec nieletnich. Za parę lat dzieciom tym grozić będzie załamanie cywilizacyjne, staną się obywatelami drugiej kategorii, na utrzymaniu społeczeństwa.
Opracowała