Logo Przewdonik Katolicki

Umarli mogą tańczyć

Natalia Budzyńska
Fot.

Muzyki zespołu Dead Can Dance nie da się opisać jednym słowem. Wszyscy także zgadzają się co do tego, że jest to muzyka niezwykle uduchowiona. Duet Brendana Perry'ego i Lisy Gerrard wreszcie przyjedzie do Polski na jeden koncert! To dobra wiadomość dla tych wszystkich, którzy uwierzyli zapewnieniom muzyków sprzed siedmiu lat o rozwiązaniu grupy. Muzyka Dead Can Dance to zjawisko niepowtarzalne,...

Muzyki zespołu Dead Can Dance nie da się opisać jednym słowem. Wszyscy także zgadzają się co do tego, że jest to muzyka niezwykle uduchowiona. Duet Brendana Perry'ego i Lisy Gerrard wreszcie przyjedzie do Polski na jeden koncert!


To dobra wiadomość dla tych wszystkich, którzy uwierzyli zapewnieniom muzyków sprzed siedmiu lat o rozwiązaniu grupy. Muzyka Dead Can Dance to zjawisko niepowtarzalne, niedające się z niczym porównać. Perry i Gerrard sięgali i do muzyki średniowiecznej, i renesansowej, ballad francuskich trubadurów, chorałów gregoriańskich i muzyki elżbietańskiego dworu, a także do muzyki ludowej różnych części świata. Te inspiracje nie tworzą jednak jakiejś eklektycznej mieszanki charakteryzującej wiele grup z tzw. nurtu world music, ale oryginalną całość przyprawiającą o zachwyt i nierzadko duchowe uniesienia. Spokojny głos Perry'ego, oryginalny głos Gerrard i brzmienie przedziwnych instrumentów gwarantują prawdziwą ucztę muzyczną wysokiej klasy.
Brendan Perry i Lisa Gerrard poznali się w 1979 roku w Melbourne. Tamtejszy rynek muzyczny nie miał się jednak dobrze, podjęli więc wkrótce słuszną decyzję wyjazdu do Anglii. Muzykę Dead Can Dance docenił menedżer kultowej wytwórni 4AD - dobrze wpisywali się w modny w latach 80. styl cold wave. Jednak kolejny album - "Spleen and Ideal" przyniósł muzykę tak niecodzienną, że nikt już ich do nikogo i niczego nie porównywał. Zastąpienie gitar takimi instrumentami jak fortepian, skrzypce, wiolonczele, puzony, kotły i dzwony sprawiło, że nowe utwory Dead Can Dance nabrały orkiestrowego rozmachu i patosu. Uwidoczniły się inspiracje muzyką europejską, zwłaszcza dawną, a nawet średniowieczną, jazzem z lat 50., a także w mniejszym stopniu, muzyką ludową z różnych stron świata. Niekwestionowanym wyrazem dojrzałości grupy była trzecia płyta "Within The Realm Of A Dying Sun" z 1987 roku.
W tych czasach Dead Can Dance był duetem, który angażował muzyków tylko na trasy koncertowe lub na sesje nagraniowe. Perry kupił własne studio w wiejskim domu w irlandzkim hrabstwie Cavan, na kolejnej płycie "Aion" "słychać" przestrzenie i zielone łąki bardziej niż instrumenty. Perry i Gerrard sięgnęli niemal wyłącznie po średniowieczną i renesansową muzykę zachodnioeuropejską. Oprócz własnych utworów znalazły się na płycie dwie perełki opracowane z wielkim pietyzmem - XIV-wieczny taniec włoski saltarello i XVI-wieczna katalońska pieśń "The Song Of The Sybil". Na koncercie w Warszawie nie zabraknie pewnie i utworów z ostatniej wspólnej płyty "Spiritchaser", najbardziej folkowej ze wszystkich, czerpiącej z muzyki brazylijskiej, chilijskiej czy haitańskiej, a Lisa Gerrard zadziwi nas grą na chińskim instrumencie znanym już 2500 lat temu yang t'chin i swoim anielskim głosem.
Czy umarli mogą zatańczyć? Tak, jeśli ożywi ich duch muzyki, a twórczość Dead Can Dance takiego ducha bez wątpienia posiada. Dajmy się więc ponieść swoim marzeniom i wyobraźni, niech pociągnie nas za sobą rytm i dźwięki, które razem tworzą zachwycające piękno. I nawet nie trzeba zamykać oczu - ta muzyka potrafi się materializować. Możemy patrzeć na świat w inny sposób, bo dostrzegamy to piękno wszędzie.

Dead Can Dance - 31 marca Warszawa - Sala Kongresowa

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki