Muzyki zespołu Dead Can Dance nie da się opisać jednym słowem. Wszyscy także zgadzają się co do tego, że jest to muzyka niezwykle uduchowiona. Duet Brendana Perry'ego i Lisy Gerrard wreszcie przyjedzie do Polski na jeden koncert!
To dobra wiadomość dla tych wszystkich, którzy uwierzyli zapewnieniom muzyków sprzed siedmiu lat o rozwiązaniu grupy. Muzyka Dead Can Dance to zjawisko niepowtarzalne, niedające się z niczym porównać. Perry i Gerrard sięgali i do muzyki średniowiecznej, i renesansowej, ballad francuskich trubadurów, chorałów gregoriańskich i muzyki elżbietańskiego dworu, a także do muzyki ludowej różnych części świata. Te inspiracje nie tworzą jednak jakiejś eklektycznej mieszanki charakteryzującej wiele grup z tzw. nurtu world music, ale oryginalną całość przyprawiającą o zachwyt i nierzadko duchowe uniesienia. Spokojny głos Perry'ego, oryginalny głos Gerrard i brzmienie przedziwnych instrumentów gwarantują prawdziwą ucztę muzyczną wysokiej klasy.
Brendan Perry i Lisa Gerrard poznali się w 1979 roku w Melbourne. Tamtejszy rynek muzyczny nie miał się jednak dobrze, podjęli więc wkrótce słuszną decyzję wyjazdu do Anglii. Muzykę Dead Can Dance docenił menedżer kultowej wytwórni 4AD - dobrze wpisywali się w modny w latach 80. styl cold wave. Jednak kolejny album - "Spleen and Ideal" przyniósł muzykę tak niecodzienną, że nikt już ich do nikogo i niczego nie porównywał. Zastąpienie gitar takimi instrumentami jak fortepian, skrzypce, wiolonczele, puzony, kotły i dzwony sprawiło, że nowe utwory Dead Can Dance nabrały orkiestrowego rozmachu i patosu. Uwidoczniły się inspiracje muzyką europejską, zwłaszcza dawną, a nawet średniowieczną, jazzem z lat 50., a także w mniejszym stopniu, muzyką ludową z różnych stron świata. Niekwestionowanym wyrazem dojrzałości grupy była trzecia płyta "Within The Realm Of A Dying Sun" z 1987 roku.
W tych czasach Dead Can Dance był duetem, który angażował muzyków tylko na trasy koncertowe lub na sesje nagraniowe. Perry kupił własne studio w wiejskim domu w irlandzkim hrabstwie Cavan, na kolejnej płycie "Aion" "słychać" przestrzenie i zielone łąki bardziej niż instrumenty. Perry i Gerrard sięgnęli niemal wyłącznie po średniowieczną i renesansową muzykę zachodnioeuropejską. Oprócz własnych utworów znalazły się na płycie dwie perełki opracowane z wielkim pietyzmem - XIV-wieczny taniec włoski saltarello i XVI-wieczna katalońska pieśń "The Song Of The Sybil". Na koncercie w Warszawie nie zabraknie pewnie i utworów z ostatniej wspólnej płyty "Spiritchaser", najbardziej folkowej ze wszystkich, czerpiącej z muzyki brazylijskiej, chilijskiej czy haitańskiej, a Lisa Gerrard zadziwi nas grą na chińskim instrumencie znanym już 2500 lat temu yang t'chin i swoim anielskim głosem.
Czy umarli mogą zatańczyć? Tak, jeśli ożywi ich duch muzyki, a twórczość Dead Can Dance takiego ducha bez wątpienia posiada. Dajmy się więc ponieść swoim marzeniom i wyobraźni, niech pociągnie nas za sobą rytm i dźwięki, które razem tworzą zachwycające piękno. I nawet nie trzeba zamykać oczu - ta muzyka potrafi się materializować. Możemy patrzeć na świat w inny sposób, bo dostrzegamy to piękno wszędzie.
Dead Can Dance - 31 marca Warszawa - Sala Kongresowa