Ślady wielkiej historii
Lucyna Muniak
Fot.
Najstarsi parafianie pamiętają jeszcze rodziny szlacheckie - Chrzanowskich, Brzeskich, Słomskich czy Skórzewskich. Trudno zresztą o nich zapomnieć, gdyż ulotną ludzką pamięć budzą ich grobowce, stojące przy kościele pw. św Marcina w Jarząbkowie. Jedynie ten po Brzeskich służy teraz za kostnicę, a ich doczesne szczątki zostały przeniesione na cmentarz. Możne rodziny stanowią ważny...
Najstarsi parafianie pamiętają jeszcze rodziny szlacheckie - Chrzanowskich, Brzeskich, Słomskich czy Skórzewskich. Trudno zresztą o nich zapomnieć, gdyż ulotną ludzką pamięć budzą ich grobowce, stojące przy kościele pw. św Marcina w Jarząbkowie. Jedynie ten po Brzeskich służy teraz za kostnicę, a ich doczesne szczątki zostały przeniesione na cmentarz. Możne rodziny stanowią ważny fragment w dziejach tutejszej parafii...
Liczne zapiski historyczne potwierdzają, że parafia w Jarząbkowie została erygowana już na przełomie XI i XII wieku. Co się stało z poprzednimi kościołami parafialnymi, nie do końca wiadomo. Wykonane z pewnością z drewna, a więc nietrwałe, podzieliły los wielu innych świątyń z tego okresu i pewnego dnia zostały zastąpione murowanym kościołem.
Spuścizna przodków
Dzięki ofiarności możnych fundatorów w Jarząbkowie wybudowano w XV wieku murowaną świątynię. W 1846 roku została ona gruntownie odrestaurowana. Trudne dla niej czasy nastały w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Znajdowała się ona wówczas w bardzo złym stanie i to do tego stopnia, że postanowiono na jej miejscu wybudować zupełnie nowy kościół. Do dziś nie wiadomo dlaczego nie zrealizowano tego projektu. Tylko częściowo rozebrano wówczas ściany podniszczonego budynku kościoła i do nich "doklejono" resztę murów. W kolejnych latach, jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, dobudowano kościelną wieżę. W czasie wojny hitlerowcy zamienili świątynię na magazyny.
- Wszystkie te przebudowy, rządy niemieckiego okupanta oraz późniejsze, niełatwe przecież czasy dla Kościoła katolickiego w Polsce spowodowały, że wystrój wnętrza naszego kościoła, choć nosi ślady dawnej świetności, jest trudny do określenia i to nawet dla konserwatora zabytków - uśmiecha się ks. kan. Stanisław Borowiak, proboszcz tutejszej parafii.
Ksiądz proboszcz wie, o czym mówi. Sam jest znawcą historii i miłośnikiem zabytków. Zna się na malarstwie i rzeźbie. Nie ukrywa też swoich pasji muzycznych, a zwłaszcza operowych. Z prawdziwym znawstwem opowiada o sztuce. Funkcję proboszcza tutejszej parafii pełni od niespełna półtora roku, ale jej historię zdążył już zbadać dokładnie. Z dumą prezentuje zabytkowy ornat z 1800 r. i wiszące na ścianach obrazy z wizerunkami MB Śnieżnej, św. Mikołaja czy św. Marcina. W najbliższym czasie planuje poddać je renowacji. Ksiądz kan. Borowiak podkreśla, że stara się te pasje i zamiłowanie do ojczystych tradycji i wielkiego dziedzictwa kulturowego Polski zaszczepiać w młodych ludziach. Zależy mu na tym, aby umieli cenić sobie prawdziwe wartości i byli otwarci na prawdziwe piękno. Pomny na słowa Prymasa Tysiąclecia wie też, że przyszłość zależy od naszej dzisiejszej pamięci o przeszłości. Właśnie dlatego dla grupy tutejszej młodzieży zorganizował nie tak dawno wyprawę do Pniew. Nie była to jednak wycieczka czy rajd turystyczny. - Odwiedziliśmy tam nestorkę rodu Brzeskich, Marię - mówi. - Młodzi ludzie z wielkim zainteresowaniem wysłuchali jej wspomnień.
Ramię w ramię
Pierwszą inicjatywą, jaką ks. kan. Stanisław Borowiak podjął po objęciu funkcji proboszcza w Jarząbkowie, było uporządkowanie parafialnego cmentarza. - Nekropolia była otoczona starym żywopłotem, który nie tylko wyglądał koszmarnie, ale do tego zaczął już porastać otaczające cmentarz pola. Przeszkadzał rolnikom. Postanowiliśmy więc coś z tym zrobić - wspomina. Z błyskiem w oku opowiada o entuzjazmie, jaki panował podczas prac. - Pierwszego dnia przyszło ponad trzydzieści osób, każdy chciał pomóc! - opowiada z dumą ks. proboszcz.
Radość maluje się też na jego twarzy podczas opowieści o grupie lektorek. - Szczerze mówiąc, najpierw zachęcałem do tej posługi chłopaków - wyjaśnia. - Nie byli jednak specjalnie zainteresowani. Dziewczyny, przeciwnie, bardzo się ucieszyły i teraz mam wspaniałą grupę lektorek.
Ksiądz Borowiak nie ukrywa, że posługa duszpasterska, z dala od miejskiego zgiełku, daje mu wiele satysfakcji. - To takie niespieszne życie na wsi. Takie na miarę zwykłego człowieka - mówi. - Ludzie nie są tu anonimowi, znają się bardzo dobrze. Ewangelizuje się tu nie tylko z ambony, ale na co dzień w bezpośrednim kontakcie z wiernymi...