Telewizyjna "Plebania" to miejsce, wokół którego skupia się życie całej lokalnej społeczności. Czy jednak fabuła popularnej polskiej telenoweli znajduje swoje odzwierciedlenie w życiu innych parafii? - Wystarczy spojrzeć, u nas serialowy scenariusz jest rzeczywistością - śmieje się proboszcz parafii pw. świętego Józefa w Kozielsku (dekanat Damasławek), ks. Bogdan Łybek. - Nawet więcej, bo całe życie kulturalne czy rozrywkowe toczy się właśnie wokół naszego parafialnego kościoła i plebanii.
- Trzeba szczerze powiedzieć, że mieszkańcom siedmiu wsi tworzących parafię pw. św. Józefa w Kozielsku żyje się biednie, a pracę mają nieliczni - mówi proboszcz, ks. Bogdan Łybek. Trudno jest w to uwierzyć, bo przecież jeszcze nie tak dawno w Kozielsku i podobnych jej miejscowościach żyło się jak u Pana Boga za piecem. Było wygodnie, spokojnie i bezpiecznie. Nie trzeba się było zbytnio wysilać, starać, ani o cokolwiek zabiegać. Deputaty, przydziały mieszkań, a przede wszystkim stała praca... Dziś wszystko się zmieniło. - Mimo tego, trzeba sobie jakoś radzić - dodaje ks. Łybek.
Na plebanii jak w rodzinie
Napoleoński dworek, który pełni funkcję plebanii zamieszkuje pięć osób, krewnych ks. proboszcza. - Wspólnie mieszkając, żyje się radośniej - tłumaczy ks. Łybek. - Tutaj proboszcz musi umieć wiele... Obok codziennej posługi kapłańskiej, trzeba być również dobrym gospodarzem. I takim gospodarzem jest z pewnością tutejszy proboszcz, który przybył do Kozielska przed siedmiu laty. Dzisiaj z uśmiechem wspomina tamten dzień, choć wówczas nie było mu wcale do śmiechu. Zniszczona plebania, zaniedbany kościół... Dziś to już przeszłość. Ale jak sam przyznaje, nic nie dałoby się zrobić, gdyby nie wsparcie i bezinteresowna pomoc parafian.
- Każdy pomaga, jak może i nie ma tutaj żadnych wyjątków - mówi Adam Grzewiński, sołtys wsi, który przed kościołem kosi trawę. Trudno się dziwić temu zatroskaniu o otoczenie świątyni, bo to właśnie XIX-wieczny kościół jest ozdobą wioski. W ubiegłym roku ukończono jego wewnętrzną renowację, która wymagała ogromnej pracy, zwłaszcza przy rekonstrukcji ozdobnych, drewnianych elementów. Tego niełatwego zadania podjął się ludowy artysta i rzeźbiarz Bolesław Gwiżdż, mieszkaniec położonego nieopodal Stępuchowa. - Po zakończeniu prac remontowych mieliśmy w planach stworzenie Drogi krzyżowej, wyrzeźbionej z pni drzew stojących wokół kościoła - wspomina ks. proboszcz. - Niestety, nasz artysta zmarł w kwietniu tego roku. Może jednak w przyszłości uda się jeszcze zrealizować to marzenie...?
"Łowić ludzi"
Ksiądz Łybek ma również swoje hobby - wędkarstwo. To dlatego, jak tłumaczy, przed plebanią znajduje się oczko wodne z pływającymi rybkami, a także staw, który co złośliwi nazywają "kaczym dołem". Wśród trofeów proboszcza-wędkarza nie brakuje oczywiście okazów. "Taaaką rybę" złowił już na początku tegorocznego sezonu. Wydaje się jednak, że ta szczególna pasja przekłada się na kapłańską posługę ks. Bogdana Łybka. Jak inaczej nazwać bowiem wszelkie inicjatywy, wspólne działania i ciągle nowe pomysły, których celem jest właśnie "łowienie" ludzi dla Boga. Co roku odbywają się dożynki, jasełka, a także noc świętojańska. Przy parafii działają różne grupy: Matki Różańcowe, zespół charytatywny, a także Stowarzyszenie Wspierania Powołań Kapłańskich. Nie brakuje również ministrantów, lektorek i lektorów (z których najstarszy, Jan Harmaciński, jest lektorem już od 35 lat). Różnych ciekawych inicjatyw podejmowanych w parafii jest bardzo wiele. Warto wspomnieć choćby o specjalnym autobusie, który każdej niedzieli dowozi wiernych do kościoła. Bardzo oryginalny wydaje się być pomysł stworzenia parafialnej plaży wraz z parkingiem... A wszystko po to, by integrować wspólnotę parafialną i tworzyć przestrzeń pewnej wspólnej aktywności społecznej, która jest najlepszym lekarstwem na marazm, apatię i zniechęcenie...
Tekst i zdjęcie: