"Reforma służby zdrowia okazała się katastrofą, za którą płacą swoim życiem pacjenci" - wbrew pozorom to nie współczesny cytat któregoś z liderów PiS czy LPR. Tak trzy lata temu Leszek Miller krytykował rząd Jerzego Buzka. Ciężka praca obecnej koalicji sprawiła jednak, że mało popularne Kasy Chorych wspominane są z łezką w oku. Wprowadzana przez Mariusza Łapińskiego, z nie dla wszystkich zrozumiałym uporem, reforma polegająca na ponownej centralizacji opieki zdrowotnej zaowocowała na razie jednym. Rok 2004 prawie połowa województw powitała zamkniętymi drzwiami gabinetów lekarzy rodzinnych oraz przychodni. Lekarze nie podpisali kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia, protestując w ten sposób przeciwko nierealnym ich zdaniem nowym wymogom. Chodzi o obowiązek zapewnienia pacjentom 24-godzinnej opieki. Przy czym to dodatkowe zadanie nie niesie za sobą dodatkowego wynagrodzenia. Obowiązkowa składka zdrowotna, co prawda, została od nowego roku podwyższona, ale pieniądze mają pójść przede wszystkim na szpitale. Politycy bronią się twierdząc, że nowe obowiązki nakłada ustawa, z kolei lekarze podkreślają, że ów zapis krytykowali już w momencie jego powstawania, uprzedzając, iż będą dochodzić swych praw we wszystkich stosownych instytucjach, z europejskimi włącznie. Ustawa została nawet zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego, ten jednak wyda orzeczenie dopiero 9 stycznia. Do tego czasu chorzy mogą szukać pomocy medycznej bądź prywatnie, bądź tkwiąc w kilometrowych szpitalnych kolejkach. Chyba, że wcześniej dojdzie do porozumienia z Ministerstwem. Gdy piszę ten tekst, rozmowy trwają. Jednak nawet jeżeli zakończą się kompromisem, czyli otwarciem gabinetów, stanie się to co najmniej pięć dni za późno. Przez ten czas władze narażały na szwank zdrowie i bezpieczeństwo tysięcy obywateli. Jest to nie tylko opinia niechętnej rządowi opozycji. Do podobnego wniosku doszła część ekspertów, a także burmistrz Kamiennej Góry, który zgłosił w prokuraturze stosowne doniesienie o przestępstwie. Reasumując - niewykluczone, że ostatecznie rząd będzie musiał wycofać się z zapoczątkowanej przez ministra Łapińskiego reformy, co z ulgą przyjmą zarówno lekarze, jak i większość pacjentów. Inna sprawa, czy i jak uda się lewicy wytłumaczyć powód uporczywego obstawania przy, od początku ostro krytykowanym, projekcie. To może okazać się dla obecnego rządu jednym z ważniejszych noworocznych wyzwań.