W progu
ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TCHR
Fot.
Stajemy w progu otwartych drzwi europejskiego domu. Trochę dziwna i żenująca to sytuacja. W tym sensie, że nie byliśmy nigdy synami marnotrawnymi, co to wyszli z domu ojca Nie jesteśmy tymi, którzy przychodzą do tego domu z obcych kultur i innych światów wartości. Choć, z różnych racji - przychodzimy tam "z dalekiego kraju". Dalekiego - przez odmienność powojennych losów, przez...
Stajemy w progu otwartych drzwi europejskiego domu. Trochę dziwna i żenująca to sytuacja. W tym sensie, że nie byliśmy nigdy synami marnotrawnymi, co to wyszli z domu ojca… Nie jesteśmy tymi, którzy przychodzą do tego domu z obcych kultur i innych światów wartości. Choć, z różnych racji - przychodzimy tam "z dalekiego kraju". Dalekiego - przez odmienność powojennych losów, przez dotknięcie rakiem totalitaryzmu, przez to wszystko, co ważyło i waży jeszcze na polskich losach. Zarazem jest to kraj bliski przez wspólnotę kultury, wartości, przez dziedzictwo wieków…
Świadomość tego momentu jest w wielu z nas. Biskupi polscy dali wyraz tej świadomości w dokumentach Konferencji Episkopatu Polski - nie tyle już oceniając sytuację, co wskazując na konkretne działania. Jesteśmy wszak w państwie demokratycznym i jesteśmy w demokratycznej Europie, gdzie mechanizm głosowania, o ile tylko zostaje oparty na określonej skali wartości - może zdziałać dużo.
Kiedy jednak patrzymy na nasze twarze, trudno chyba w tej historycznej na pewno chwili dostrzec na nich radość i satysfakcję. Ostatecznie, nikt z nas raczej nie myśli w kategoriach swojego osobistego udziału w wielkiej historii. Patrzymy raczej na to, na ile ta historia wielka uciska naszą codzienność. Patrzymy na konkretne zdarzenia z polskiej współczesności, patrzymy na poczynania współczesności europejskiej.
Wchodzimy do Europy z rządem praktycznie nadającym się do miana, delikatnie mówiąc, "podejrzanego o wiele przestępstw". Wchodzimy z perspektywą zwycięstwa ugrupowania, które jest uwiedzione przez sprytnego acz prymitywnego polityka. Wchodzimy zarazem do Europy dławiącej się biurokracją, rozpaczliwie miotającej się między pragnieniem wygody a brakiem perspektyw przyszłości. Europy, która tak dalece chce być dla ludzi, że brakuje w niej miejsca dla Boga.
Zadaniem chrześcijan nie jest jednak utyskiwanie i katalizowanie czasu. Zadaniem chrześcijan jest budowanie nadziei. Pozyskiwanie jej - mocą zaufania Bogu i własnego działania. Wyrazem tego działania będą nasze wybory do Parlamentu Europejskiego, ale nade wszystko - nasze codzienne decyzje moralne.