Logo Przewdonik Katolicki

Portugalski smutek

Natalia Budzyńska
Fot.

Listopad, melancholijne wieczory - to idealny klimat dla portugalskiej muzyki fado. Warto więc wybrać się na koncert zespołu, dzięki któremu fado stało się znane na całym świecie. "Smutek i nostalgia" - ten cytat z filmu "Rejs" doskonale pasuje do muzyki fado. Hiszpanie mają flamenco, Argentyńczycy tango, a Portugalczycy fado. Wygląda na to, że Portugalia to kraj melancholików,...


Listopad, melancholijne wieczory - to idealny klimat dla portugalskiej muzyki fado. Warto więc wybrać się na koncert zespołu, dzięki któremu fado stało się znane na całym świecie.


"Smutek i nostalgia" - ten cytat z filmu "Rejs" doskonale pasuje do muzyki fado. Hiszpanie mają flamenco, Argentyńczycy tango, a Portugalczycy fado. Wygląda na to, że Portugalia to kraj melancholików, bo nie ma bardziej tęsknej muzyki niż fado. Portugalia, kraj na skraju Europy, a dalej morze...

Saudade


Wszyscy Portugalczycy kochają fado, choć ta muzyka ma korzenie w nadmorskich dzielnicach Lizbony i tam najczęściej można ją usłyszeć w wersji roots (czyli kompletnie tradycyjnej). Lizbona jest miastem, w którym jak najbardziej taka muzyka mogła powstać: jest osobliwa i melancholijna. Te określenia będą nam towarzyszyć do ostatniego dźwięku, ale Portugalczycy mają na nie odpowiednik: "saudade". To słowo oznacza coś więcej niż melancholia, smutek i nostalgia, jest głębsze. No i nie występuje nigdzie indziej. Jeśli chcesz przeżyć saudade, jedź do Lizbony. Śpiewak fado opowiada o nieszczęśliwej miłości, o upływie czasu i ukojeniu, jakie daje atmosfera tego miasta. Towarzyszą mu dwaj muzycy: jeden, prowadzący i improwizujący melodię, który gra na 12-strunowej gitarze portugalskiej, i drugi - akompaniator, grający na gitarze klasycznej. Fado śpiewa się w małych kawiarenkach, jakich pełno w Lizbonie.
Lizbończycy śpiewanie mają we krwi, śpiewają rybacy, marynarze i oczekujące na nich kobiety. Wydaje się, że czas tam się zatrzymał...

Lizbońska historia


Jeśli ktoś wie, co to fado, to na pewno dzięki filmowi Wima Wendersa "Lisbon Story". Do swego przyjaciela - reżysera, który kręci film w Lizbonie, przyjeżdża dźwiękowiec. Ma przygotowane mieszkanie w starej kamienicy. Wieczorami słyszy muzykę - jakiś zespół grywa w innym mieszkaniu: ma próby, nagrywa płytę. To właśnie Madredeus. Wszystko to prawda - pierwsze próby Madredeusa odbywały się w budynku Convento de Madre de Deus (stąd nazwa zespołu) we wschodniej części miasta i bardzo szybko zamieniły się w kameralne koncerty. Tam też został nagrany pierwszy studyjny album grupy. Muzycy rejestrowali utwory tylko na dwóch mikrofonach i całkowicie na żywo. Musieli przerywać nagranie za każdym razem, gdy po ulicy przejeżdżał stary lizboński tramwaj (zupełnie jak w "Lisbon story", prawda?).
Piękna wokalistka o anielskim głosie - Teresa Salgueiro zaczęła śpiewać w Madredeus jeszcze jako nastolatka, wzorując się na wielkiej mistrzyni fado Amalii Rodriguez (gdy ta zmarła cztery lata temu, premier Portugalii ogłosił trzydniową żałobę!).
Madredeus nagrał 6 płyt, jest w ciągłej trasie - koncertuje na całym świecie. Nie gra typowego fado: zespół składa się przecież z 6 osób - oprócz gitar używa także akordeonu i syntezatorów (na szczęście oszczędnie). Nie grywa w knajpkach, ale często w kościołach i ruinach zamków (jak w 1999 roku w Kazimierzu Dolnym). Występował również w Watykanie podczas Bożonarodzeniowego koncertu dla Papieża.
Czwartego listopada Madredeus zagra w Katowicach w ramach XII Górnośląskiego Festiwalu Sztuki Kameralnej "Ars Cameralis Silesiae Superioris". Wystąpi z programem "Movimento", który jest podsumowaniem ostatnich 10 lat wędrówki po świecie. Zaraz potem muzycy ruszą do Hiszpanii i Meksyku.
Być może dla zwolenników ortodoksyjnego fado są zdrajcami, dla reszty świata zaś twórczymi jego interpretatorami.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki