Logo Przewdonik Katolicki

Gdyby była zakonnicą, to jeszcze...

Stanisław Zasada
Fot.

Na początku człowiek dziwnie się czuł, że taka prosta dziewucha z ciemnej wiochy została świętą. Gdyby była zakonnicą, to jeszcze... - mówi Jan Kurtyka, siostrzeniec błogosławionej Karoliny Kózkówny. Jego matka, Teresa, była rodzoną siostrą, beatyfikowanej kilkanaście lat temu przez Papieża, młodej wiejskiej dziewczyny, która zginęła na początku pierwszej wojny światowej...

Na początku człowiek dziwnie się czuł, że taka prosta dziewucha z ciemnej wiochy została świętą. Gdyby była zakonnicą, to jeszcze... - mówi Jan Kurtyka, siostrzeniec błogosławionej Karoliny Kózkówny. Jego matka, Teresa, była rodzoną siostrą, beatyfikowanej kilkanaście lat temu przez Papieża, młodej wiejskiej dziewczyny, która zginęła na początku pierwszej wojny światowej w obronie swojej czystości.

Urodzona w 1898 roku we wsi Wał-Ruda niedaleko Tarnowa Karolina była najstarszym spośród jedenaściorga dzieci w rodzinie Kózków - ubogich wieśniaków prowadzących małe gospodarstwo. 18 listopada 1914 roku do domu Kózków wszedł rosyjski żołnierz. Wyprowadził Karolinę z domu i zamordował w pobliskim lesie, kiedy dziewczyna broniła się przed gwałtem. Okoliczni mieszkańcy od początku uważali ją za męczennicę.

10 czerwca 1987 roku Papież Jan Paweł II podczas swej wizyty w Tarnowie ogłosił ją błogosławioną.
Jan Kurtyka dobrze pamięta tamtą uroczystość. Beatyfikacji doczekały też dwie siostry Karoliny: Katarzyna i Maria. Dziś obie już nie żyją. Najmłodsza, Maria, która urodziła się już po śmierci Karoliny, zmarła trzy lata temu.
Urodzony w 1936 roku Jan Kurtyka i starsza od niego o rok siostra Władysława są obecnie najbliższymi krewnymi Błogosławionej. Mieszkają w postawionym pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia domu z czerwonej cegły. W sąsiedztwie stoi niska, chłopska chata, z której kozacki żołnierz wyprowadził Karolinę i ranił ją śmiertelnie szablą. Drewniany dom obmurowany jest cegłą, a strzechę zastąpiła dachówka. - Komuna nie pozwoliła, żeby dom odtworzyć z czasów Karoliny. Utrudniali, bo to Rusek ją zabił i nie chcieli, żeby to nagłaśniać - tłumaczy Jan Kurtyka.

W odnowionej, pobielonej izbie, zostały pamiątki po Karolinie Kózkównie. W szklanej gablocie wisi czarna, wełniana chustka. - Karolina zakładała ją na siebie, gdy szła do kościoła - opowiada pan Jan, który oprowadza pielgrzymów po izbie i opowiada im o swojej błogosławionej ciotce.
- Mama opowiadała nam, że Karolina była bardzo religijna i uczyła swoje młodsze rodzeństwo i inne dzieci we wsi czytać - odzywa się Władysława Kurtyka. Jest dumna, że jej ciotka została wyniesiona na ołtarze. - Dziękuję Bogu, że ją wybrał - mówi siostrzenica Błogosławionej. - Tyle kataklizmów dookoła, powodzi, nawałnic. A nas to jakoś omija. To Karolinie zawdzięczamy - dodaje Władysława Kurtyka.

Jej brat ma tylko jedno marzenie. - Żeby jeszcze Ojciec Święty dożył i kanonizował Karolinę - mówi Jan Kurtyka.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki