Logo Przewdonik Katolicki

Niepewna przyszłość szkół

Karolina Sternal
W Lesznie zamknięto szkołę podstawową, 17.01.2025 r. | fot. Witold Spisz/Reporter/East News

Demografia wymusza na samorządach konieczność restrukturyzacji sieci szkół i przedszkoli, co powoduje społeczne niezadowolenie. Rodzice protestują, nauczyciele obawiają się o pracę, a gminom brakuje pieniędzy na oświatę.

Liczba urodzeń w ubiegłym roku była najniższa od zakończenia II wojny światowej – podał w najnowszym raporcie Główny Urząd Statystyczny. W 2024 r. urodziło się w Polsce 250,8 tys. dzieci. Rok wcześniej było to 272,7 tys., a w 2017 r. ponad 400 tys. Dla porównania, w latach 1982–1984 co roku rodziło się w Polsce ponad 700 tys. dzieci, a w 1990 r. ponad 500 tys. Te dane nie pokazują jednak pełnej skali problemu, gdyż należy pamiętać, że do Polski w ostatnich latach przyjechało sporo migrantów, a wśród nich znalazło się wiele kobiet, które urodziły w naszym kraju dzieci. Gdy odejmiemy cudzoziemki, to okaże się, że w 2024 r Polki urodziły zaledwie 236,6 tys. dzieci. Rok wcześniej było to 257,3 tys.
„Obserwowane procesy demograficzne wskazują, że sytuacja ludnościowa Polski pozostaje trudna. W najbliższej przyszłości nie należy oczekiwać istotnych zmian gwarantujących stabilny rozwój demograficzny. Niski poziom dzietności, utrzymujący się od trzech dekad, będzie miał negatywny wpływ także na przyszłą liczbę urodzeń z uwagi na zmniejszającą się liczbę kobiet w wieku rozrodczym” – można przeczytać w raporcie GUS-u.
Szczególnie dotknięte zjawiskiem spadającej liczby dzieci są miasta średniej wielkości oraz gminy wiejskie. Oznacza to konieczność ograniczania liczby oddziałów przedszkolnych i szkolnych. Początek roku był czasem, gdy wiele samorządów podejmowało decyzje dotyczące likwidacji placówek oświatowych. Często towarzyszyły temu ostre protesty. Tak było chociażby w wielkopolskim Lesznie, gdzie w lutym, mimo sprzeciwu rodziców, radni przegłosowali uchwały o zamiarze likwidacji jednej szkoły podstawowej i trzech przedszkoli.
– Możemy udawać, że nic się nie dzieje, chować głowę w piasek, to jednak nie zmieni demografii i doprowadzi do sytuacji, w której edukacja i warunki, które my, jako samorząd, będziemy mogli stworzyć młodym ludziom, aby mogli realizować swój cykl kształcenia, będą niewystarczające – przekonywał Grzegorz Rusiecki, prezydent Leszna. – Spoglądając na oświatę, mamy sytuację, że z roku na rok mamy coraz mniej dzieci, a budżet miasta kosztuje to coraz więcej.


250 tys.
dzieci urodziło się w Polsce w 2024 r. –
to najmniej od czasu II wojny światowej



Ukraińcy wypełnili lukę
Jednym z wątków, które pojawiły w trakcie dyskusji poprzedzającej przyjęcie uchwał w sprawie zamiaru likwidacji czterech leszczyńskich placówek, była także sprawa dzieci obcokrajowców. Podobnie jak w Lesznie, także w innych polskich szkołach uczy się ich znaczna liczba. Według stanu na październik 2024 r. młodzi Ukraińcy stanowią 78 proc. wszystkich uczniów-uchodźców w polskim systemie edukacji. Jak wynika z raportu Centrum Edukacji Obywatelskiej, po wprowadzeniu obowiązku szkolnego dla uczniów ukraińskich powiązanego z wypłacaniem 800 plus, ich liczba w polskich szkołach wzrosła o ponad 18 tys. W październiku 2024 r. zarejestrowanych było 195,3 tys. uchodźców z Ukrainy uczęszczających do różnego rodzaju szkół i przedszkoli. „To największa liczba uczniów-uchodźców w polskim systemie edukacji od czasu eskalacji wojny na Ukrainie w lutym 2022 roku” – podkreślono w raporcie CEO.
„Dzisiaj mamy taką sytuację w niektórych miastach, że dzieci z Ukrainy zastępują nam malejącą liczbę polskich dzieci. Chociaż zamykamy w niektórych dzielnicach powoli oddziały przedszkolne w szkołach, to jeszcze nie musimy zamykać szkół, bo jest wystarczająca liczba dzieci, aby te przedszkola z kolei utrzymać” – powiedziała w rozmowie z Portalem Samorządowym Justyna Glusman, zastępczyni burmistrza warszawskiej dzielnicy Ochota.
Jeśli ten trend demograficzny się utrzyma, restrukturyzacja sieci oświatowej może okazać się konieczna, gdyż nie wiadomo, ilu Ukraińców wraz z dziećmi powróci do swojego kraju po zakończeniu wojny. Na razie przyszłość wielu przedszkoli i szkół w Polsce pozostaje pod znakiem zapytania. Wiele zależy od dalszego rozwoju sytuacji międzynarodowej oraz polityki migracyjnej i edukacyjnej państwa. Jeśli Polacy wrócą z emigracji, np. ze Stanów Zjednoczonych czy innych krajów, mogą wypełnić tę lukę.

Społeczne zamiast publicznych
Ośmiotysięczna wielkopolska gmina Dobrzyca należy do tych samorządów, które prowadzenie szkół publicznych przekazały stowarzyszeniom. W 2011 r. sytuacja finansowa oświaty była tak trudna, że gmina zdecydowała, aby cztery szkoły podstawowe przekazać stowarzyszeniom. Pomysł zakładał, że gdyby nie poradziły sobie one z ich prowadzeniem, to gmina ponownie mogłaby je przejąć. Proces przekształcenia był bardzo trudny ze względu na opór i protesty. Nauczyciele protestowali, ponieważ obawiali się zwolnień i utraty przywilejów z Karty Nauczyciela, a rodzice sądzili, że to na nich spadną koszty utrzymania placówek. Proces przekształcenia potrwał do końca 2012 r. Nauczyciele zostali zatrudnieni na etatach zgodnie z kodeksem pracy, co oznaczało, że tygodniowe pensum wynosi 25 godzin, a nie 18 jak to jest w szkołach publicznych, gdzie obowiązuje Karta Nauczyciela. Rok później samorząd przestał dopłacać do ich utrzymania, gdyż subwencja oświatowa przekazywana przez państwo okazała się wystarczająca na utrzymanie placówek. Od czterech lat gmina zaczęła ponownie dopłacać do szkół. Powodem jest wprowadzenie podwyżek dla nauczycieli.
„Zaczęło się w 2020 r. od dopłat do szkół w wysokości 100 tys., a w 2024 r. to był już milion złotych Ale i tak nie jest źle, ponieważ gdyby nie stowarzyszenia, to zamiast jednego miliona musiałbym dzisiaj dopłacić z budżetu 7 mln zł. Moi koledzy w innych gminach, którzy nie przeprowadzili reformy, mają kilka razy większe obciążenie ode mnie” – powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową burmistrz Dobrzycy Jarosław Pietrzak.

Centra aktywności obywatelskiej
W Polsce 25 proc. szkół to szkoły mające mniej niż 96 uczniów. Szczególnym problemem są te, które liczą po 60 uczniów lub mniej. Z danych GUS wynika, że w roku szkolnym 2023/2024 działało 14 tys. szkół podstawowych, z czego 5,9 tys. w miastach i 8,1 tys. na wsi. W szkołach miejskich uczyło się 1,9 mln uczniów, natomiast w wiejskich 1,1 mln. Średnio w oddziale było 18 uczniów, przy czym w miastach po 21, natomiast na wsiach po 15 uczniów. Przy takiej liczbie dzieci nie da się zrefundować ze środków subwencji oświatowej kosztu nauczycieli, pracowników niepedagogicznych i obsługi, który subwencja zaczyna równoważyć dopiero przy 25 uczniach w każdym oddziale, a i to nie zawsze jest wystarczające. Do tego dochodzą koszty utrzymania obiektu, remontów oraz dowozu dzieci do szkoły.
To powoduje, że, jak podaje Związek Gmin Wiejskich RP, w skali kraju nawet 400 małych szkół jest przewidzianych do zamknięcia. Dlatego też Ministerstwo Edukacji Narodowej pracuje nad projektem zmian ustawowych wprowadzających nowe rozwiązania dla funkcjonowania szkół na poziomie podstawowym, które skupią się na pomocy dla samorządów w obliczu niekorzystnych zmian demograficznych. Celem będzie przekształcenie szkół w centra kulturalno-edukacyjne. Projekt ma zostać poddany konsultacjom, w szczególności z organizacjami reprezentującymi samorządy.
Jedna z nich – Związek Miast Polskich – apeluje: „Zróbmy ze szkół w małych miejscowościach centra aktywności obywatelskiej. Pozwólmy samorządom mieć w jednym obiekcie przedszkole, żłobek, szkołę, jakiś podmioty wsparcia publicznego, bibliotekę publiczną, bo to jest kuriozum, że nie można mieć biblioteki publicznej w szkole. Niech ta szkoła będzie również świetlicą dla starszych osób, gdzie będą one mogły sobie pograć w warcaby czy też pogadać przy herbacie z drugą osobą. Zróbmy to, a wtedy ta szkoła będzie centrum życia w wiosce”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki