Łucję z Narnii – mistyczkę i stygmatyczkę, którą inspirował się C.S. Lewis, pisząc Opowieści z Narnii, Paulinę Jaricot – założycielkę Żywego Różańca, Annę Kamieńska – poetkę i tłumaczkę i Louisa de Funèsa – francuskiego aktora i komika, pozornie nie łączy nic. Inne epoki i kraje, inne sytuacje życiowe oraz odmienne zawody utrudniają myślenie o nich w jednym kluczu. Tymczasem na płaszczyźnie duchowej i w formie zaangażowania religijnego byli sobie bliżsi, niż mogłoby się wydawać. Wszyscy oni wraz z Sigrid Undset – norweską noblistką, Stefanem Swieżawskim – profesorem nauk filozoficznych, Zofią Kossak-Szczucką, – pisarką, i wieloma innymi przedstawicielami świata polityki, nauki, kultury i sztuki różnych epok, ale też tymi, którzy nie zapisali się w żaden sposób na kartach historii, byli częścią Zakonu Kaznodziejskiego – jego trzeciej, nie mniej ważnej, gałęzi świeckich dominikanów.
Od Warszawy po Sofię
Historyczne początki tercjarzy dominikańskich, bo tak potocznie zwani są świeccy dominikanie, sięgają XIII w., kiedy to w 1285 r. ówczesny siódmy generał zakonu Munio de Zamora nadał pierwszą regułę świeckim dominikanom. Reguła ta obowiązywała niezmiennie aż do 1923 r., kiedy to została dostosowana do zmienionego w 1917 r. Kodeksu prawa kanonicznego. Ostatnią zmianę Reguły zatwierdził generał o. Bruno Cadoré OP 9 marca 2019 r.
Formacja we fraterni rozpoczyna się od postulatu trwającego od trzech do 12 miesięcy. Następnie rozpoczyna się etap nowicjatu trwającego rok, z możliwością przedłużenia do dwóch lat. Kolejnym etapem są przyrzeczenia czasowe na okres trzech lat, po których można złożyć przyrzeczenia wieczyste. Świeccy dominikanie nie składają ślubów zakonnych ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, tym samym nie są osobami konsekrowanymi. Przyrzekają natomiast żyć zgodnie z Regułą.
W Polskiej Prowincji Zakonu Kaznodziejskiego żyje obecnie ok. 700 świeckich dominikanów. Tworzą oni 22 fraternie w Polsce i cztery kolejne poza jej granicami (w Sofii, Witebsku, Petersburgu, Ułan-Ude). Do Polskiej Prowincji należą świeccy dominikanie mieszkający w Polsce, Bułgarii, Białorusi, Rosji i w Ukrainie, która jest wikariatem Polskiej Prowincji. Lokalnie świeccy dominikanie gromadzą się w tzw. fraterniach – często przy klasztorach dominikańskich braci, mniszek lub sióstr. Pomimo osadzenia w bliskości innych gałęzi Zakonu Kaznodziejskiego, fraternie są autonomiczną częścią Zakonu Kaznodziejskiego, a na ich czele stoi Generał Zakonu.
Niebyła zakonnica
Naturalną cechą ludzkiego mózgu w adaptacji do lepszego funkcjonowania w świecie jest dokonywanie generalizacji i stosowanie skrótów myślowych. Zapewne dlatego tu i ówdzie Marieta usłyszała, że jest byłą zakonnicą.
– Ze świeckimi dominikanami spotkałam się w 2018 r. podczas rekolekcji. Weszłam do kaplicy, rozpoczęła się modlitwa liturgią godzin, a ja już wiedziałam, że jestem we właściwym miejscu, wszystko było tak jak należy – opowiada Marieta Szymkowiak. – Gdy podjęłam decyzję, że chcę stać się częścią zakonu, urosła we mnie potrzeba, aby dzielić się tą informacją ze wszystkimi. O przyrzeczeniach wieczystych, które składałam po sześciu latach, wiedzieli już tylko najbliżsi. Czasem ktoś zadaje mi pytanie, czy jestem byłą zakonnicą, bo coś słyszał o zakonie w moim kontekście, a przecież widuje mnie z mężem i dziećmi. Gdy jest ku temu okazja, tłumaczę, jednocześnie dając świadectwo, że można połączyć życie świeckie z zakonnym, nie będąc zakonnicą – dodaje.
Wszyscy
Poznańska Fraternia im. bł. Piotra Jerzego Frassatiego, której częścią jest Marieta, składa się z trzydziestu osób w różnym wieku, w tym 21 profesów wieczystych, 2 profesów czasowych, 4 nowicjuszy i 3 postulantów.
– Nigdy nie prowadziłam rachunków w celu ustalenia średniej wieku braci i sióstr, ale najwięcej z nas ma około pięćdziesięciu lat. Seniorzy plasują się około osiemdziesiątki, a kilkoro najmłodszych braci niedawno przekroczyło dwudziestkę. Wiek jest we fraterni zmienną dynamiczną, a to, czy wspólnota obecnie młodnieje, czy starzeje się, zależy od wieku postulantów, którzy przychodzą, i seniorów, którzy odchodzą do życia wiecznego. Tylko w wyjątkowych sytuacjach zmienia się fraternię. Z zasady dożywotnio jesteśmy częścią tej, w której składaliśmy przyrzeczenia – opowiada Marieta.
– Stan cywilny braci i sióstr stanowi cały przekrój społeczeństwa: są mężatki i żonaci, single i singielki, wdowy i wdowcy, a także rozwódki i rozwodnicy. Częścią naszej wspólnoty zakonnej może być każdy, niezależnie od historii życia czy trudności, z którymi się zmaga, o ile on sam i fraternia rozezna powołanie. Reprezentujemy różne zawody i różne stany życia, pełnimy w świecie różne role. Tym, co nas łączy, jest wiara w Boga i osadzenie w tradycji dominikańskiej, z jej zamiłowaniem do modlitwy, studium, wspólnoty i apostolstwa – podsumowuje.
Głównymi źródłami formacji są słowo Boże i refleksja teologiczna, modlitwa, historia i tradycja zakonu, aktualne dokumenty Kościoła i zakonu oraz rozpoznawanie znaków czasu. Apostolstwo może wyrażać się w różnych formach służby drugiemu człowiekowi. Marieta wraz z mężem zostali rodziną zastępczą. – Nasz syn był już dorosły, kiedy rozeznając, jak głosić Ewangelię, postanowiliśmy zostać rodziną zastępczą dla kilkunastoletniego chłopca. Decyzja ta jest owocem mojego bycia w zakonie – uważa Marieta. – Mój mąż, mimo że nie został tercjarzem, wspiera mnie w byciu dominikanką, a także sympatyzuje z moją fraternią, uczestnicząc w okolicznościowych wydarzeniach.
Inspiracje
Podczas obłóczyn kandydat lub kandydatka przyjmuje szkaplerz jako znak przynależności do Zakonu Kaznodziejskiego znanego szerzej jako dominikański. – W trakcie obłóczyn mamy możliwość oddania się pod opiekę patrona dominikańskiego wraz z przyjęciem jego imienia, które może być używane później w kręgu zakonnym. Jest to piękna tradycja, bo dzięki niej nie ginie pamięć o wielu niesamowitych osobach z przeszłości, a my, wierząc w obcowanie świętych, pozostajemy w łączności z tymi, którzy nas wspierają z nieba – uważa Marieta. – Moją patronką jest bł. Hosanna z Mantui, włoska mistyczka i stygmatyczka, tercjarka dominikańska. Jej imię – okrzyk wydawany przez tłum, gdy Jezus wjeżdżał na osiołku do Jerozolimy – w języku łacińskim wyraża zawołanie ,,Zbaw teraz, prosimy”. Zafascynowało mnie również jej życie. Pochodziła z bogatej i wpływowej rodziny, a swój status społeczny wykorzystywała, aby pomagać ubogim. Czy chciałabym być jej kopią? Absolutnie nie, ale niewątpliwie jest dla mnie inspiracją – wyjaśnia Marieta.
To, co dobre
Fraternia to wspólne spędzanie czasu, wsparcie i wzajemna troska, ale również odpowiedzialność i posłuszeństwo wynikające z Reguły Świeckich Zakonu Kaznodziejskiego. Każda z fraterni powołuje radę, składającą się z trzech lub pięciu osób, w zależności od liczebności wspólnoty. Rada poznańskiej fraterni bł. Piotra Jerzego Frassatiego składa się z pięciu osób: przełożonego, mistrza formacji i trzech osób doradczych. Nad wspólnotą czuwa wybrany demokratycznie przełożony.
– Jednym z pierwszych kontaktów z moją poznańską fraternią były rekolekcje. Podczas liturgii godzin ówczesna przełożona poprosiła mnie, abym zaśpiewała antyfonę. Wówczas niesprzeciwienie się było dla mnie próbą posłuszeństwa, ponieważ niesamowicie krępowałam się śpiewać publicznie. Zachwyciła mnie wówczas wzajemna troska braci i sióstr. Dziewczyna stojąca obok mnie, a mająca piękny głos, przyglądała się sytuacji i zareagowała natychmiast. Nuciła po cichu do mojego ucha melodię, którą powtarzałam, dzięki czemu nie skompromitowałam się przed całą wspólnotą – śmieje się Marieta. – Posłuszeństwo w naszym zakonie i przestrzeganie Reguły i Dyrektorium nigdy nie jest egzekwowane za pomocą rygoru. Raczej płynie ono z wewnętrznego przekonania, że osoba odpowiedzialna za fraternię zaleca mi podjęcie tego czy innego działania, ponieważ chce dla mnie dobrze.
Wizja przyrzeczeń składanych do końca życia może budzić we współczesnym człowieku pewien dyskomfort. – Tak samo jak nie przeraża mnie perspektywa bycia żoną jednego męża do końca życia, tak samo nie jest mi trudno wyobrazić sobie, że w zakonie pozostanę aż do śmierci – przekonuje Marieta. – Wierzę, że jest to droga, którą wskazał mi Bóg, dlatego ufam, że On da mi potrzebne środki, abym mogła nią iść i żeby to moje życie przynosiło owoce.
Na wyciągnięcie ręki
Charyzmat dominikański był mu bliski od dawna, lecz dopiero poznanie innych wspólnot sprawiło, że to z zakonem dominikańskim postanowił się związać bardziej formalnie.
– W ostatnich trzech latach wydarzyło się w moim życiu wiele. Próbując się w tym wszystkim odnaleźć, uczestniczyłem w spotkaniach licznych wspólnot i duszpasterstw, które były wartościowe, ale nie do końca odpowiadały moim potrzebom. W pewnym momencie zrozumiałem, że szukam daleko, a tak naprawdę to, co jest bliskie mojemu sercu, mam na wyciągnięcie ręki – opowiada Robert Siwek. – Dominikanie byli obecni w moim życiu, od kiedy przeprowadziłem się, aby studiować w Poznaniu, ale dopiero około dwóch lat temu zacząłem zgłębiać istotę zakonu i jego charyzmatu. Im więcej się dowiadywałem, tym bardziej zakon dominikański mnie zachwycał, a w głowie kiełkowała myśl o wejściu w jego struktury. Aby przybliżyć się do bycia dominikaninem, rozpocząłem formację w postulacie we Fraterni Piotra Jerzego Frassatiego w Poznaniu – podsumowuje.
Bycie świeckim dominikaninem nie jest mniej doskonałą czy niepełną formą bycia w zakonie. Świeccy Zakonu Kaznodziejskiego są integralną częścią zakonu dominikańskiego, mimo że historycznie określani byli mianem Zakonu św. Dominika od Pokuty, a także III Zakonem św. Dominika. – Charyzmat głoszenia wszędzie, wszystkim i na wszelkie sposoby pociąga mnie najbardziej, kiedy myślę o dominikanach, a będąc w Trzecim Zakonie, mogę to realizować w pełni. Nasz zakon ma trzy gałęzie braci, sióstr i świeckich i w każdej z tych przestrzeni charyzmat zostawiony przez Dominika może realizować się w inny, unikatowy sposób – opowiada Robert. – Nie muszę zamykać się w klasztorze kontemplacyjnym i żyć w odcięciu od świata tak jak mniszki dominikanki, nie muszę głosić słowa z ambony, jak ojcowie, ale mogę to robić z tą samą mocą, żyjąc swoim życiem, wykonując zawód farmaceuty, mając swoje pasje i funkcjonując w społeczeństwie. Niezależnie od przynależności do jednej z trzech gałęzi zakonu, jesteśmy obok głoszenia również powołani do kontemplacji. Głoszenie to dzielenie się jej owocami. Bez kontemplacji, rozumianej jako budowanie relacji z Bogiem, dominikanin będzie głosił siebie – uważa mężczyzna.
Na dziś
– Powołanie do bycia świeckim dominikaninem odczytuję również jako znak czasu, mimo że historia trzeciej gałęzi zakonu sięga XIII w. Dziś, bardziej niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu, tam gdzie z różnych powodów nie dotrze ksiądz czy siostra zakonna, odnajdzie się osoba świecka. Na co dzień, zwłaszcza w pracy, funkcjonuję głównie w środowisku osób niewierzących. Mimo iż nie afiszuję się ze swoją wiarą i staram się głosić Ewangelię nie słowem, ale tym, co robię, już sam fakt bycia osobą wierzącą może być dla osób z mojego otoczenia okazją do zadania sobie pytania o miejsce Boga w ich życiu – twierdzi Robert. – Zadanie głoszenia, które stawia przed dominikanami św. Dominik, odczytuję w kontekście mojej zwyczajnej codzienności. Jestem obecny dla przyjaciół, dla znajomych. Staram się dzielić z nimi tym, co piękne, w moim doświadczeniu Boga, ale również tym, co w mojej wierze jest trudne. Daleka jest mi narracja, w której bycie katolikiem przedstawiane jest jako sielanka – wyznaje.
Bez strachu
– Z racji tego, że jestem dopiero w postulacie, odczuwam, że to wspólnota więcej mi daje, niż ode mnie otrzymuje. Obecnie w dużej mierze stanowi ona dla mnie źródło formacji. Poznaję historię zakonu dominikańskiego, jego duchowość, drogę powołania osób świeckich. Jednak poza wymiarem zdobywania wiedzy w swojej fraterni czuję się naprawdę przyjęty. Nie jest ona klubem, do którego przychodzi się, bo się ma ochotę, a jak się przestanie ją mieć, to się zostaje w domu. Jest miejscem, do którego przychodzi się niezależnie od momentu czy stanu ducha, w jakim się człowiek aktualnie znajduje. Wiem, że może to wręcz nierealne, ale my naprawdę żyjemy swoimi smutkami i radościami – opowiada Robert.
Zobowiązania Reguły, wynikające z bycia świeckim dominikaninem, podobnie jak w pozostałych dwóch gałęziach zakonu, nie są objęte przyrzeczeniami, pod karą grzechu. – Codzienna Eucharystia, adoracja czy modlitwa liturgią godzin to propozycje na drogę, którą obrałem. Wszystkie zalecenia, które dostajemy z racji bycia świeckimi dominikanami, filtrujemy przez nasze codzienne możliwości. Z założenia uczestniczę codziennie we Mszy św., modlę się jutrznią i nieszporami, odmawiam część różańca, poświęcam czas na studium, ale czasem zdarza się, że zmęczenie sprawia, że odpuszczam. Przestrzegam reguły dlatego, że kocham Pana Boga i chcę mu to dać jako dar bezinteresowny, a nie dlatego, że roztacza się przede mną wizja piekła – podsumowuje Robert.
---
Święty współbrat
Na przełomie lipca i sierpnia tego roku papież Franciszek podczas Światowego Spotkania Młodych w Rzymie dokona kanonizacji bł. Piotra Jerzego Frassatiego, świeckiego dominikanina, patrona poznańskich świeckich dominikanów. Fraternia jednocząca się przy klasztorze oo. Dominikanów w Poznaniu postanowiła przez cały rok obchodzić wyniesienie swojego patrona do godności ołtarza. Liczne wydarzenia, zaplanowane na ten czas, dostępne są dla wszystkich zainteresowanych, również spoza wspólnoty. Pierwszym, które odbyło się 14 grudnia 2024 r., była Modlitwa o Pokój w poznańskim Forcie VII, pierwszym niemieckim obozie koncentracyjnym II wojny światowej na ziemiach polskich.
W sobotę 22 lutego o godz. 20.00 w kościele oo. Dominikanów w Poznaniu zabrzmi kompozycja Michała Plichty Litaniae de Petro Georgio Frassati. Utwór – godzinne oratorium przeznaczone na dwa chóry, dwoje solistów i orkiestrę – będzie opowieścią o życiu przyszłego świętego. ,,W części pierwszej muzyka poprowadzi nas między innymi przez trudy dzieciństwa Piotra Jerzego oraz przez jego ciężką chorobę. Trzecia część oratorium, Santa Maria – ora pro nobis, zawierająca wezwania do Maryi, ukazuje z kolei szczególną więź Piotra Jerzego z Matką Bożą; więź stanowiącą mocny grunt dla jego osobistej wiary. To ogniwo utworu, wyraźnie oddzielone od całości dzieła, pełne jest obrazowości – momentami żarliwe i budzące nadzieję, momentami oddające trwogę i zagubienie. W niektórych wezwaniach dają się usłyszeć nawet chwile zawahania wiary, kiedy muzyka niejako zatrzymuje się, aby po chwili zabrzmieć z jeszcze większym przekonaniem. Wieńczące utwór Agnus Dei i Oratio pozwolą zanurzyć się w rzewnej modlitwie, przepełnionej zaufaniem Bogu” – możemy przeczytać na stronie fraterni. Poznański koncert będzie polskim prawykonaniem, a poprowadzi je kompozytor utworu Michał Plichta. Za przygotowanie chórów odpowiada Karolina Katarzyniak.
Oratorium Litaniae de Petro Georgio Frassati, Michał Plichta, 22 lutego 2025 r. godz. 20.00, kościół oo. Dominikanów w Poznaniu