Logo Przewdonik Katolicki

Politycy w Gnieźnie? Po co?

Tomasz Królak
fot. Magdalena Bartkiewicz

Boję się, by gnieźnieńskie obchody nie okazały jedynie antraktem w wojnie polsko--polskiej, krótkotrwałą przerwą, po której dojdzie do jeszcze głębszej polaryzacji – wszak będzie to finisz kampanii prezydenckiej

Za nami cyrk związany z inauguracją polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Oto bowiem, z jakichś tajemniczych powodów nie dogadano się co do obecności prezydenta na uroczystej gali. Pan Premier skwitował nieobecność Pana Prezydenta jakimś złośliwym wpisikiem na platformie X. Pan Prezydent z uśmiechem pozował do zdjęć na narciarskim stoku. I tak oto, w sytuacji gdy, w momencie kluczowym dla Europy, rozpoczyna się nasza prezydencja, gdy tuż za granicą trwa wojna, a w Polsce pogłębia się chaos prawny, kluczowe osoby w państwie nie są w stanie dać narodowi sygnału, że w sprawach najważniejszych działają wspólnie. Naród, miast zyskać ów krzepiący przykład współpracy, otrzymuje kolejny smutny spektakl, który z całą pewnością kłóci się z polską racją stanu, i już nie będę powtarzał zużytej nieco frazy o tym, gdzie strzelają szampany…
A piszę to pełen obaw przed kolejnym możliwym przedstawieniem z udziałem najwyższych władz. W kwietniu odbędą się w Gnieźnie obchody 1000. rocznicy dwóch koronacji: Bolesława Chrobrego oraz jego syna Mieszka II Lamberta. Zgodnie z listem intencyjnym będą one miały wymiar państwowo-kościelny. Boję się, żeby dla polityków nie stały się popisem obłudy poprzez fasadowe jedynie potraktowanie religii – instrumentalnie, koniunkturalnie, bez należytej powagi. Bo w teorii wygląda to pięknie: w sejmowej uchwale wskazano, że koronacje obydwu monarchów „nie byłyby możliwe, gdyby nie szereg ważnych wydarzeń, począwszy od legendarnego założenia Gniezna przez Lecha, poprzez Chrzest Polski, męczeńską śmierć Świętego Wojciecha i powstanie pierwszego arcybiskupstwa, a na Zjeździe Gnieźnieńskim skończywszy”. W związku z czym rok 2025 ogłoszono „Rokiem Millenium Koronacji Dwóch Pierwszych Królów Polski w Gnieźnie”.
Jakoś mnie to nie wzrusza. A nawet przeciwnie: napawa lękiem o to, co się może wydarzyć. Co mi z tych uchwał i górnolotnych przypomnień, skoro na co dzień klasa polityczna dowodzi, że klasy nie posiada? Co wyniknie z obecności prezydenta, premiera, posłów i senatorów w Gnieźnie? Drodzy Państwo: nic. Zostaną zapewne wypowiedziane ważne skądinąd słowa o polskiej dumie, korzeniach państwa oraz o chrześcijaństwie jako budulcu polskiej tożsamości. Ale zamiast przypominania o tym, że – jak czytamy w uchwale – koronowani 1000 lat temu władcy „kontynuowali dzieło politycznego oraz kulturowego umacniania polskiej państwowości”, wolałbym, aby obecni politycy po prostu szli tym tropem, nie zaś narażali na śmieszność siebie i nasze państwo. Boję się, by gnieźnieńskie obchody nie okazały się jedynie antraktem w wojnie polsko-polskiej, krótkotrwałą przerwą, po której dojdzie do jeszcze głębszej polaryzacji – wszak będzie to finisz kampanii prezydenckiej…
Gniezno i wszystko, co wiąże się z tym miejscem, nie zasługuje na taką instrumentalizację. Uważam więc, że jeśli politycy mieliby tam jechać po to, żeby się „pokazać” i „reprezentować”, a nie dla zaczerpnięcia duchowych sił do pełnienia służby publicznej w trudnych czasach, to lepiej, żeby się nie fatygowali.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki