Logo Przewdonik Katolicki

Jak nie wpaść w sieć

Piotr Jóźwik
Piotr Jóźwik, zastępca redaktora naczelnego | fot. Zuzanna Szczerbińska/PK

Cyfrowi giganci nie przejmują się zasadami, które rzekomo respektują, stąd np. ograniczenia wiekowe dotyczące pewnych treści działają tylko teoretycznie

Przerażająca jest ta rozmowa – tak o naszym okładkowym materiale powiedziała mi redagująca dział „Blisko siebie” Agnieszka Pioch-Sławomirska. W naszym temacie numeru wracamy do kwestii obecności dzieci i młodzieży w internecie, a pretekstem jest właśnie opublikowany raport Internet dzieci. Raport z monitoringu obecności dzieci i młodzieży w internecie. Z jego współautorem, Konradem Ciesiołkiewiczem, rozmawia Weronika Frąckiewicz (s. 14). Wracania do tego tematu nigdy dosyć, bo jeśli zależy nam na pokoleniu naszych dzieci, wnuków czy nawet prawnuków, to nie powinniśmy odpuszczać. Dlaczego ta rozmowa jest taka straszna? Bo czarno na białym pokazuje, jak jest. A jest źle.
Nie chodzi o to, że młodzi ludzie do internetu mają po prostu dostęp i spędzają w nim za dużo czasu. Myślę, że choć każdy świadomy dorosły brał sobie do serca słowa ekspertów mówiących o tym, że ten moment, kiedy dziecko zyskuje dostęp do sieci, portali społecznościowych itp., należy odwlekać do czasu, gdy dziecko ukończy 13 lat, to jednak życie zweryfikowało te zamierzenia. Trudno bowiem stawiać takie granice, gdy prawie wszyscy rówieśnicy już korzystają z podobnych portali czy aplikacji. Dla młodych ludzi internet jest dziś więc czymś zupełnie naturalnym. Mało tego, bardzo trudno im rozgraniczyć to, co jest online, od tego, co jest offline, a w zasadzie jest to niemożliwe – te światy się przenikają. Obrażać się na taką rzeczywistość nie ma najmniejszego sensu, bo tak to po prostu jest.
Niestety internet ma też mroczne strony i tu dochodzimy do sedna problemu, bo z omawianego raportu wynika, że w zasadzie nikt nie dba o to, by młodych użytkowników sieci przed tymi zagrożeniami chronić. Internetowe algorytmy znają nas lepiej niż my sami, potrafią świetnie odczytywać nasze lęki i podpowiadać nam kolejne treści, które mogą pociągnąć w otchłań. Nikt ich nie kontroluje, nikt nie wie, jak działają. Oczywiście nikt poza ich twórcami, ale dla nich liczy się tylko uwaga odbiorcy, za którą zapłacą np. reklamodawcy, a nie jego dobro. Naturalna dla młodego wieku ciekawość pcha dzieci i młodzież w miejsca, w których nie powinni się znaleźć. Chciałoby się wierzyć, że zadziałają tu jakieś bezpieczniki, ale jest zupełnie inaczej. Cyfrowi giganci nie przejmują się zasadami, które rzekomo respektują, stąd np. ograniczenia wiekowe dotyczące pewnych treści działają tylko teoretycznie. To dlatego, jak pokazuje omawiany raport, w zestawieniu najczęściej odwiedzanych stron przez osoby w wieku 7–14 lat znajduje się serwis pornograficzny: w grudniu odwiedziło go co trzecie dziecko w tym wieku.
Nadzieja, zdaniem naszego rozmówcy, tkwi w edukacji. Tej formalnej, która odbywa się np. w szkole, jak i tej nieformalnej, która odbywa się w naszych domach. I tu ważna uwaga. Jak mówi Konrad Ciesiołkiewicz, rodzice mają bardzo duży poziom kompleksów w stosunku do swoich dzieci, jeśli chodzi o użytkowanie internetu. To właśnie te kompleksy sprawiają, że nie poruszamy tego tematu, bo niby brakuje nam kompetencji. Te kompetencje jednak są – nie niskie, lecz inne, bo poruszamy się w innych obszarach internetu. A to oznacza, że mamy o czym rozmawiać z naszymi dziećmi. A zatem interesujmy się, pytajmy, słuchajmy i rozmawiajmy. Dzieciom i młodzieży będzie trudniej wpaść w tę tytułową „poplątaną sieć”, jeśli otaczać ich będzie sieć dobrych relacji z dorosłymi, na których mogą liczyć.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki