W jakich okolicznościach zły duch zaczyna nękać? Jezusa znalazł na pustyni, gdy był On w trakcie długotrwałego postu, który w sposób naturalny osłabia ludzkie siły. To jest moment, kiedy ludzka czujność może być stępiona, a wrażliwość nieco uśpiona. Szatan przychodzi najchętniej wtedy, gdy człowiek jest osłabiony, może nawet wyczerpany, samotny, doświadczający pustki.
Metody szatana są przewrotne. To bardzo subtelny przeciwnik. Kłamie, ale do kłamstwa używa słów prawdy. Jest przeciwko Bogu, ale podszywa się pod Jego słowa. Gdyby mówił wprost językiem zła i nienawiści, w wielu wypadkach poniósłby porażkę. Jak więc rozpoznać, że jesteśmy kuszeni przez złego, a nie prowadzeni przez Ducha? Jak nie ulec podszeptom, które udają Boże natchnienia? Jak odeprzeć atak, który stwarza pozory troski o nasze dobro, wygodę i bezpieczeństwo?
Najpewniejszym kryterium jest miłość. Zły duch zna Boga, potrafi nawet używać słowa Bożego, ale czy potrafi kochać? Czy jego celem jest dobro człowieka? Na te pytania odpowiedź musi być jednoznacznie negatywna. Po miłości rozpoznajemy Boga. Tam, gdzie jej brak, trzeba nam ostrożności i czuwania, bo to oznacza, że zły duch próbuje swoich sztuczek, by przejąć nad nami władzę.
Jego prowokacje dotyczą spraw istotnych. Głodnych kusi pożywieniem, szukającym autorytetu i potwierdzenia, że mają znaczenie w oczach świata, podsuwa pokusę władzy doczesnej, a spragnionych nadzwyczajnych znaków i cudów, niepewnych swojej wiary uwodzi wizją spektakularnych wydarzeń.
Jak odpowiada Jezus? Wskazuje, że są wartości większe niż pokarm dla ciała. Trudne to do przyjęcia, gdy myślimy o ludziach cierpiących głód i niedostatek, ale na tym właśnie polega szatańska pokusa – używa on ludzkich nieszczęść po to, by udowodnić nieczułość Boga. Ileż to razy słyszymy taką argumentację, gdy widzimy cierpienie niewinnych? Ale Chrystus mówi: nie samym chlebem żyje człowiek. Bóg przecież karmi Sobą cierpiących i głodnych. Karmi ich swoją obecnością.
Jezus mówi „nie” również pokusie władzy, bo królestwa Bożego nie zaprowadza na ziemi ludzkimi metodami, przez potwierdzanie własnego znaczenia, wchodzenie w układy polityczne i społeczne, ale przez pokorę i służbę Najwyższemu. Kościół jest wspólnotą zorganizowaną wokół wartości Ewangelii, a nie porządków ludzkich, ma być budowany ubogimi środkami i miłością. Gdy jego struktura staje się ważniejsza od Dobrej Nowiny, a głoszenie odbywa się przez zdobywanie społecznego znaczenia i polityczne negocjacje, znak to, że pokusa władzy nas zwiodła i wyprowadziła na manowce.
Natomiast tym, którzy szukają dowodów na istnienie Boga i Jego realne działanie w świecie, którzy wypatrują cudownych znaków i ponadnaturalnych rozwiązań, Jezus przypomina: „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego”. Istotą wiary jest pokora poszukiwań, a nie aroganckie żądania dowodów. Bóg jest obecny w naszej codzienności i przenika ją dyskretnie. Wątpliwości są naturalne, zwłaszcza gdy On milczy. Jeśli jednak oczekujemy od Niego dowodów na istnienie i prowokujemy, by spektakularnie się objawił, w istocie próbujemy postawić się na Jego miejscu.
Duchowe zmagania nie są sztuką dla sztuki. Duch Święty nie wyprowadza nas na życiowe pustynie po to, by wystawić nas na dręczące pokusy złego. W tych konfrontacjach, do jakich dochodzi przecież nie tylko w czasach wyjątkowych, ale w każdej sytuacji, gdy trzeba nam dokonać jakiegoś wyboru, chodzi o to, by odkrywać i potwierdzać naszą tożsamość uczniów Jezusa, by szukać miłości i na nią odpowiadać. To do dialogu z Miłością jesteśmy przeznaczeni, nie do negocjacji ze złem.