Logo Przewdonik Katolicki

Optymizm wypływa z chrześcijańskiej nadziei

Wojciech Żmudziński SJ
fot. Adobe Stock

Wiele mówimy w Kościele o wierze i miłości, a zapominamy, że Paweł Apostoł wśród najważniejszych cnót wymienia również nadzieję. Nie sprowadza się ona do wiary w szczęśliwe życie po śmierci. Nadzieję powinniśmy praktykować na co dzień, tak jak praktykujemy wiarę i miłość.

Nadzieja daje mi pewność, że nic nie może mnie odłączyć od miłości Boga. Ponadto moje osobiste doświadczenie Bożej miłości przynagla mnie do służenia ludziom w przekonaniu, że każdy chce być kochany. Chrześcijańska nadzieja pozwala mi wierzyć, że wszystko zmierza ku lepszemu, napełnia pogodą ducha i usposabia do życzliwości wobec ludzi. Nie zawsze mi to wychodzi, bo nadzieja, choć jest darem, nie zwalnia z intensywnej pracy nad sobą.
Z daru nadziei wypływa chrześcijański optymizm, który świadczy o naszej żywej relacji z Chrystusem. Szczególnie w trudnych życiowych sytuacjach.

Zawsze dziękujmy Bogu
Gdy uczestniczyłem w pogrzebie męża mojej wychowanki, byłem świadkiem jej niebywałych słów wypowiedzianych w obliczu tragedii, która ją dotknęła. Stała nad grobem, trzymając za ręce dwójkę swoich małych dzieci, słuchała słów pożegnania i bólu wypowiadanych przez przyjaciół męża. Gdy skończyły się przemówienia, poprosiła o mikrofon i powiedziała:
– Czemu rozpaczacie? Grzegorz zmartwychwstanie! Jestem wdzięczna Bogu, że mogłam z nim żyć. Choć był to krótki czas, będę zawsze Bogu dziękować.
Do takiego poszerzenia perspektywy naszego ludzkiego życia zaprasza chrześcijańska nadzieja. Życie nie kończy się na ludzkiej bezsilności.
Chrześcijański optymizm wyraża się w postawie wdzięczności. Jest przeciwieństwem biadolenia, podejrzliwości i czarnowidztwa. Wznosząc ręce ku Bogu, dziękujmy za Jego miłość, za najbliższych i za tych, których w życiu spotkaliśmy. Doświadczenie bycia kochanym sprawia, że wszędzie szukamy okazji, by tę miłość odwzajemnić. Wydobywamy z życia drogocenne perły, za które chcemy Bogu dziękować. „Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa!” (Ef 5, 20) – zachęca nas Paweł Apostoł. Ci, którzy mają wdzięczność na ustach, zawsze będą ludźmi pełnymi wdzięku, nawet w późnej starości.
Nurtuje nas dzisiaj wiele pytań. Jak nie utracić nadziei w świecie toczących się wojen? Jak zachować pogodę ducha pośród agresywnych sporów o przyszłość naszego kraju? Jak nie tracić optymizmu w obliczu niewinnie cierpiących?
Na istotne pytania nie odpowiada się słowami, lecz życiem. Gdy zatem wszystko zaczyna się walić, odnajduję odpowiedź na te trudne pytania w chrześcijańskim optymizmie, który zgodnie z tym, co pisze Paweł Apostoł wyraża się w postawie dziękczynienia: „W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was (1Tes 5, 18).

Pogoda ducha i godność dzieci Bożych
W lutym tego roku minęło 115 lat od urodzin brazylijskiego biskupa Heldera Câmary, który przeszedł do historii jako duszpasterz ubogich. W obliczu prześladowań nigdy nie tracił pogody ducha. Gdy w 1969 r. młody kapłan, Henrique Pereira Neto, broniący ubogich, został powieszony na drzewie przed uniwersytetem, Helder Câmara zaskoczył wszystkich radosnym usposobieniem i słowami, które wydawały się nie na miejscu w obliczu tamtej tragedii. „Jakże wielkiej rzeczy dokonał Henrique!” – powiedział do pogrążonych w rozpaczy wiernych. Nie trzeba było długo czekać, by przekonali się, jak wielkim błogosławieństwem było dla nich to męczeństwo.
Uczył swoich ubogich, żeby nie dali się wyprowadzić z równowagi wobec napotkanych trudności. Jeden z jego podopiecznych, José, opowiedział o swojej wizycie u lekarza. Wyszedł z domu o 4.00 rano i był przed gabinetem pierwszy. Czekał aż do południa, bowiem lekarz był cały czas na sali operacyjnej. Gdy wyszedł do chorych, oczekujących na swoją kolejkę, było widać, że jest bardzo zmęczony.
– Nie dam rady was dzisiaj przyjąć – powiedział. – Przyjdźcie jutro.
Przyzwyczajeni do akceptowania każdej decyzji wydanej przez osobę mającą władzę, ubodzy chorzy zaczęli się rozchodzić. Ale nie José. Podszedł do lekarza i spytał, czy mógłby coś powiedzieć.
– Proszę posłuchać, doktorze, wyszedłem dziś z domu o godzinie 4.00 rano i też jestem zmęczony. Poza tym nic jeszcze nie jadłem. Proszę więc, by pan mnie przyjął.
Zirytowany lekarz zaczął na niego krzyczeć, nie przebierając w słowach, podczas gdy José ze spokojem i życzliwie spoglądał mu w twarz.
– Nie złościsz się na mnie? – spytał zdziwiony lekarz.
– Nie, doktorze – odpowiedział, uśmiechając się przychylnie. – Władza jest w pana rękach. Gdybym ja ją miał, przyjąłby mnie pan. Ale ponieważ to pan ma tu władzę, będę musiał wrócić do domu. Do zobaczenia, doktorze.
Opowiadając o tym wydarzeniu, był dumny, że zdołał zachować godność dziecka Bożego w obliczu trudnej sytuacji.
Chrześcijański optymizm nie ogranicza się do przekonania, że wszystko będzie dobrze. Powinien robić wrażenie, zastanawiać, skłaniać do refleksji i mobilizować do działania. Uczeń Chrystusa nie może wycofywać się z podkulonym ogonem, gdy tylko napotka trudności, lecz powinien stawić czoło trudnej sytuacji z godnością i szacunkiem do innych. José zrobił na doktorze pozytywne wrażenie i być może zmęczenie już mu tak nie ciążyło. Ta historia jest dla mnie przykładem, jak praktykować nadzieję w codzienności, jak wykorzystywać trudne sytuacje do promowania dialogu, który nie rani żadnej ze stron, lecz rozjaśnia zachmurzone niebo, daje nadzieję. Najważniejsze nie było to, by przekonać lekarza do swoich racji, nie chodziło o postawienie na swoim, lecz o poszerzenie perspektywy, o spojrzenie dalej, poza horyzont konkretnej sytuacji z pogodą ducha.

Pozytywne strony trudnych sytuacji
Wielokrotnie pracowałem z nauczycielami, prowadząc warsztaty z radzenia sobie w trudnych sytuacjach. W jednej ze szkół miałem rozpocząć drugi dzień szkolenia do tematu „Pozytywne strony trudnych sytuacji”. Gdy wszedłem do sali, zauważyłem, że kilka nauczycielek płakało.
– Czy coś się wydarzyło? – zapytałem.
Podeszła do mnie pani dyrektor i wytłumaczyła, że wczorajszego wieczoru został zabity jeden z absolwentów, młody policjant. Wszyscy pamiętali go jako bardzo uczynnego chłopca. Gdy był już po służbie, wstąpił do pobliskiej restauracji i zastał tam dwóch zamaskowanych ludzi próbujących wymusić haracz. Stanął w obronie właściciela i został zastrzelony.
W takiej sytuacji mogłem zmienić temat zajęć, ale zaryzykowałem i zadałem nauczycielom pytanie:
– Co pozytywnego widzicie w tej tragedii?
Poczułem na sobie wzrok wszystkich nauczycieli. Nie miałem pewności, czy dobrze postąpiłem, lecz po chwili wstała nauczycielka języka polskiego i powiedziała:
– W tym, co się stało, widzę coś bardzo pozytywnego; coś, co powinno dać nam wszystkim nadzieję. Po pierwsze, cała ta smutna historia mówi, że wciąż mamy młodych ludzi, którzy gotowi są poświęcić swoje życie, aby nas bronić. Po drugie: ten chłopak, który tak szlachetnie się zachował, uczył się w naszej szkole i myśmy go wychowywali. Wielką jest rzeczą wychować bohatera.
Optymizm nie polega na przekonaniu, że każda trudna sytuacja zakończy się happy endem. Takie podejście jest naiwne. Chrześcijański optymizm jest odkrywaniem sensu tego, co się wydarza, odczytywaniem przesłania, jakie kieruje do nas Bóg.
Brak stabilizacji w życiu i niepewna przyszłość osłabiają naszą nadzieję. Chcielibyśmy wszystko przewidzieć i zabezpieczyć się przed grożącym nam niebezpieczeństwem. Taka komfortowa sytuacja jest jednak iluzją. Nie da się całkowicie kontrolować otaczającej nas rzeczywistości. Trzeba komuś zaufać i z optymizmem patrzeć w przyszłość.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki