Kto jest w Polsce prześladowany: ateiści czy katolicy? Takie pytanie padło dziesięć lat temu w jednym z odcinków telewizyjnego programu „Hala odlotów”. „Wygląda na to, że w Polsce wszyscy wszystkich prześladują, co jest jakąś podejrzaną sytuacją” – mówił współprowadzący audycję Max Cegielski, deklarujący się jako ateista. Dekadę później, w sierpniu 2024 r., prof. Wojciech Polak, historyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, na łamach serwisu „wPolityce” zamieścił obszerny artykuł zatytułowany Prześladowania Kościoła w Polsce. „Takie czasy nastały, że walczymy znowu o zachowanie wiary”.
Napisał w nim, że jeszcze niedawno w naszym kraju było nie do pomyślenia, że po trzydziestu pięciu latach od obalenia komunizmu będziemy musieli walczyć za wiarę, o prawa ludzi wierzących i że będziemy za to prześladowani, po czym stwierdził, że obecnie rządzący w swoim programie uwzględnili „także rozwinięcie szerokiej palety szykan wobec Kościoła i katolików”.
Jednak w dostępnym na stronie organizacji Open Doors (OD) „Światowym Indeksie Prześladowań 2024”, pokazującym, gdzie chrześcijanie są najbardziej prześladowani, Polska nie znalazła się ani w pierwszej dziesiątce, ani nawet wśród wymienionych tam pięćdziesięciu krajów świata. Nazwa naszego kraju nie pojawia się również w zaprezentowanej 22 października br. w brytyjskim parlamencie najnowszej edycji publikowanego co dwa lata raportu, który przygotowuje Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie (PKPW). Tegoroczna wersja nosi tytuł „Prześladowani i zapomniani? Raport o chrześcijanach osaczonych z powodu wiary 2022–24”.
Różnica tkwi w intencjach
Z ciekawostek udostępnianych w sieci przez Narodowe Centrum Kultury można się dowiedzieć, że podstawowe strukturalne znaczenie dwóch czasowników: „prześladować” i „naśladować”, jest takie samo: „postępować za kimś, chodzić za kimś, stąpać po czyichś śladach”. Różnica tkwi w intencjach tego, kto kroczy po wspomnianych śladach. „Prześladować to „iść po czyichś śladach w złych intencjach”. „Naśladować” oznacza robić to samo w dobrych intencjach.
Open Doors, międzywyznaniowa chrześcijańska organizacja pomocowa, która od prawie siedemdziesięciu lat pracuje na rzecz prześladowanych chrześcijan w kilkudziesięciu krajach, zwraca uwagę, że nie istnieje prawna definicja prześladowań. Przytacza nawet instrukcję Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców z roku 2011, która w punkcie 51 stwierdza, że nie ma żadnej ogólnie uznanej definicji prześladowania, a różne próby sformułowania takiej definicji okazały się nieskuteczne. Istotnie funkcjonują bardzo różne próby zdefiniowania tego zjawiska. Użyteczna wydaje się ta udostępniona w ramach projektu „Migracja w akcji: teoria i praktyka – nawigowanie i rozumienie różnorodności kulturowej i językowej w szkolnej klasie”, firmowanego przez Uniwersytet Jagielloński.
Według niej prześladowanie to systematyczne złe traktowanie jednostki lub grupy przez inną jednostkę lub grupę. „Zadawanie cierpienia, prześladowanie, uwięzienie, internowanie, strach lub ból są czynnikami, które mogą świadczyć o prześladowaniu, ale nie każde cierpienie musi świadczyć o prześladowaniu”.
Państwowe, publiczne, prywatne
Przywołana już organizacja Open Doors stosuje szerokie rozumienie pojęcia „prześladowanie”, które zawiera różne formy dyskryminacji. Za ważne uznaje pytanie: „Jak prześladowani chrześcijanie odbierają to, co ich spotyka?”. Zdaniem działaczy OD jest ono istotne szczególnie wtedy, gdy wyznawcy Chrystusa są nieustannie wykluczani, otrzymują groźby śmierci lub stale muszą się bać o własne życie albo jeśli wyjdzie na jaw ich konwersja na chrześcijaństwo. Chodzi również o sytuacje, w których ktoś z powodu swojej wiary nie może znaleźć pracy, nie może się kształcić, a nawet nie może korzystać ze studni w wiosce.
Chrześcijańska organizacja wskazuje również, że zgodnie z dyrektywą Rady Unii Europejskiej z roku 2004, za akty prześladowania należy uznać stosowanie fizycznej lub psychicznej przemocy, włączając w to przemoc seksualną, środki prawne, administracyjne, policyjne, które jako takie są dyskryminujące lub są używane w dyskryminujący sposób oraz nieproporcjonalne lub dyskryminujące ściganie lub karanie.
Według raportu PKWP w ciągu ostatnich dwóch lat prześladowania chrześcijan na świecie znacząco wzrosły. Watykańskie media pokazują nie tylko skalę, ale też różnorodny charakter działań wymierzonych w wyznawców Chrystusa. Podejmują je instytucje państwowe i publiczne, a także grupy prywatne, w tym ekstremiści religijni oraz grupy przestępcze. Raport wymienia aresztowania (coraz częściej pod zarzutem bluźnierstwa wobec innych religii), przymusowe przesiedlenia i deportacje oraz dewastacje lub konfiskaty miejsc kultu.
PKPW wskazuje też na zmuszanie do konwersji lub zawierania związków małżeńskich, zastraszanie i uprowadzenia, a także propagowanie obraźliwych i nieprawdziwych informacji na temat chrześcijan. Opracowanie opisuje ponadto przypadki stosowania podwójnych standardów prawa, polegających na objęciu chrześcijan większymi restrykcjami niż wyznawców innych religii, albo na wprowadzaniu przepisów zabraniających przechodzenia na chrześcijaństwo. Zdarza się również traktowanie chrześcijan jako wrogów państwa.
Unikać czy przyjmować?
Może się wydawać, że prześladowania są nieodzownym elementem funkcjonowania Kościoła. Przecież Jezus w czasie ostatniej wieczerzy zapowiedział wprost swoim uczniom: „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować” (J 15, 20). Jednak nie namawiał do cierpiętnictwa, do lekkomyślnego narażania się na ból, ograniczanie wolności i śmierć z powodu wiary. „Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego” – zalecał dwunastu apostołom, wysyłając ich z misją przed sobą. Wcześniej jednak powiedział, że kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. (por. Mt 15, 22–23).
Kiedy więc należy prześladowań unikać, a kiedy trzeba je odważnie i z godnością przyjąć? O. Jacek Salij OP w książce Szukającym drogi przypomniał, że w pierwotnym chrześcijaństwie właściwie tylko w dwóch sytuacjach znoszenie prześladowań było jednomyślnie uznawane za cierpienie dla Chrystusa – jeśli alternatywą było zaparcie się wiary oraz jeśli ktoś wystawiał się na prześladowanie, żeby w ten sposób bronić osłabłych w wierze i narażonych na odstępstwo. „Jak wiadomo, koniec prześladowań Kościół przyjął entuzjastycznie” – zauważył znany teolog.
Zwrócił też uwagę, że na pytania dotyczące braku prześladowań Kościół dawał bardzo głębokie odpowiedzi. Św. Augustyn napisał w Państwie Bożym: „Gdy bowiem zewnętrzni nieprzyjaciele przestają się srożyć, gdy zdaje się panować i istotnie panuje pokój, przynoszący bardzo wiele pociechy przede wszystkim ludziom słabym, to i wtedy jednak wewnątrz Kościoła znajdzie się nawet znaczna liczba takich, którzy dręczą swymi występnymi obyczajami serca pobożnie żyjących”. O. Salij stwierdził również, że nie znikną sytuacje, w których ktoś przymusza swojego bliźniego do udziału w złym albo prześladuje go za czynienie dobra.
Tysiące kilometrów stąd
Wiele wskazuje na to, że nawet jeśli w niektórych regionach świata chrześcijanie nie są faktycznie prześladowani, to w innych miejscach na ziemskim globie prześladowań, i to niejednokrotnie bardzo okrutnych, wciąż doświadczają. Czy jednak ich cierpienia spotykają się z odpowiednią reakcją współwyznawców? Tegoroczny Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym, obchodzony po raz szesnasty w drugą niedzielę listopada, odbywa się pod hasłem „S.O.S dla Ziemi Świętej”. „Pragniemy nagłośnić sytuację wierzących w miejscu, które jest kolebką chrześcijaństwa, a które dziś zmaga się z eskalującymi konfliktami i coraz większym ubóstwem” – wyjaśnia PKWP.
Rodzi się jednak pytanie, w jakim stopniu katolicy w Polsce potrafią się przejąć prześladowaniami, których doświadczają żyjący w Ziemi Świętej wyznawcy Jezusa Chrystusa. To nie jest proste. Łatwiej samemu z powodu jakichś lokalnych problemów czuć się prześladowanym, niż współczuć z innymi, żyjącymi tysiące kilometrów stąd.