Logo Przewdonik Katolicki

Cmentarni turyści

Natalia Budzyńska
Francja, Paryż, cmentarz Père-Lachaise | fot. Andrzej Iwanczuk/Reporter/East News

„Podziwiaj sztukę, historię, architekturę, przyrodę i dziedzictwo w spokojnym i autentycznym otoczeniu” – tak reklamowane są turystyczne oferty zwiedzania… cmentarzy. Nic dziwnego, bo są one naszym dziedzictwem kulturowym.

Co w pierwszym odruchu może dziwić, a nawet szokować, po krótkiej refleksji wydaje się oczywiste. Sami wielokrotnie odwiedzamy cmentarze. Wprawdzie przede wszystkim ze względu na pamięć o pochowanych tam osobach, a jednak zdarza nam się po prostu cmentarz zwiedzić. Właśnie z powodu ciekawej architektury nagrobków, historycznych postaci, które tam leżą, parkowych założeń lub egzotycznych zwyczajów pogrzebowych.
Zachęta: „Podziwiaj sztukę, historię, architekturę, przyrodę i dziedzictwo w spokojnym i autentycznym otoczeniu” pojawia się na stronie European Cemeteries Route, która jest częścią Cultural of the Council of Europe, która zajmuje się dziedzictwem kulturowym Europy. Jej hasło „Their story. Our story” („Ich historia. Nasza historia”) podkreśla związek między przeszłością i teraźniejszością a jednocześnie wpływ, jaki istnieje między konkretnym życiem, które minęło, a naszą osobistą historią. Twórcy European Cemeteries Route otwierają się na istniejący od kilku lat trend turystyki cmentarnej, określając swoją misję wprost: „Otwórzmy nasze cmentarze dla turystów”.
Okazuje się, że odwiedzanie cmentarzy coraz częściej przestaje pełnić wyłącznie rolę religijną i rytualną. W niektórych przypadkach wizerunek cmentarza po prostu się zmienił: można go zwiedzać z przewodnikiem, a nawet uczestniczyć w wydarzeniach kulturalnych organizowanych w jego przestrzeni. Spektakle teatralne i koncerty wypełniają przestrzeń zarezerwowaną przez tradycję wyłącznie dla ciszy i kontemplacji, oczywiście nie zakłócając jej, a najczęściej sprzyjając głębokiej refleksji. Przemiana wizerunku cmentarza została od razu zauważona i wykorzystana przez branżę turystyczną, która przygotowuje bogatą ofertę dla chętnych.

Thanatourism
Wycieczka objazdowa po zamkach nad Loarą, po winnicach Włoch, a może po polach bitwy w Anglii, czy do miejsc, gdzie miały miejsce katastrofy naturalne? Te dwa ostatnie kierunki należą do zjawiska, o którym mówi się „dark tourism” – ciemna turystyka, czyli taka, która ma związek ze śmiercią. Do nich zalicza się również trasa przez miejsca związane z Holokaustem, wycieczki śladami Escobara, wyprawa do Czarnobyla czy zwiedzanie Ground Zero w Nowym Jorku. Wszystkie mogą być organizowane przez komercyjne firmy turystyczne, które specjalizują się w tego rodzaju „rozrywkach”. Oczywiście miejsca te same w sobie mają wartość edukacyjną, a o „ciemnej turystyce” możemy mówić, badając intencje operatorów wycieczek, jak i samych turystów. Często wskazuje na to aspekt finansowy: im więcej płacisz, tym więcej otrzymasz mroku.
Czy zwiedzanie cmentarzy zalicza się do tego zjawiska? Nigdy byśmy tak nie pomyśleli, ale weźmy na przykład przypadek Bali, gdzie za opłatą można wsiąść do busa, który nas zawiezie na odbywający się właśnie w okolicy pogrzeb. Obrządki pogrzebowe na Bali polegają na kremowaniu ciał, które wnosi się na teren kremacji w procesji. Cała ceremonia jest bardzo bogata, barwna, wręcz teatralna. Balijczycy wierzą, że dusza uwolniona podczas spalania wznosi się do boskiego świata i tylko wówczas może dostąpić reinkarnacji. Dla turystów to z pewnością wielkie, pełne egzotyki przeżycie, ale czy pobyt na pogrzebie w ramach wycieczki turystycznej to nie przesada? Miejscowi operatorzy i właściciele busów, dokładnie wiedząc, co interesuje zachodnich turystów, trzymają rękę na pulsie i chętnie dowiadują się, gdzie aktualnie odbywa się pogrzeb.
Paleniu ciała na stosie i wrzucania nadpalonych zwłok do Gangesu turyści w Indiach przyglądają się, traktując to jako kolejną atrakcję. Ale jak nazwać organizowanie wycieczek właśnie w tym celu? Lub po to, by zobaczyć obrzędy związane z kultem zmarłych w Meksyku? Albo propozycje zwiedzania cmentarzy nocą z pochodniami? Powstał nawet termin, którym określa się to wizytowanie miejsc związanych z pochówkiem: „thanatourism”.

Cmentarz jako atrakcja
Kiedyś, jeszcze w XIX wieku, cmentarze pełniły również funkcje wypoczynkowe. Rodziny przychodziły tam nie tylko po to, aby oddać cześć zmarłemu, ale też by spędzić miło czas. Ale kiedy pojawiły się parki miejskie, na cmentarzach atmosfera się zmieniła – ta przestrzeń została zarezerwowana dla najbliższych, aby mogli przeżywać w ciszy swą żałobę. Dlatego proces, jaki się współcześnie dokonuje, może dziwić, a nawet oburzać. „Cmentarni turyści” traktują cmentarze jako miejsca atrakcyjne: podziwiają architekturę, chłoną klimat lub szukają grobów znanych ludzi w różnym kluczu (muzyków, aktorów albo pisarzy). Robią sobie selfie na tle ciekawych nagrobków.
Niektórzy prowadzą blogi lub konta w mediach społecznościowych. Loren Rhoads, autorka strony cemeterytravel.com,
promuje właśnie swoją książkę 222 Cemeteries to See Before You Die (222 cmentarzy, które musisz zobaczyć zanim umrzesz). Loren nie ma ostatnio czasu na organizowanie wycieczek, bo pochłonięta jest spotkaniami autorskimi. Kiedy przeglądam jej stronę, jestem coraz bardziej zdumiona liczbą osób zafascynowanych thanatourismem. Podczas rozmowy nagranej dla podcastu The Ordinary, Extraordinary Cemetery Loren wraz z prowadzącym zauważają rosnącą społeczność miłośników cmentarzy, którzy skupiają się wokół klubów książek i czasopism ze słowem „horror” w nazwie. „Jeśli jesteś tafofilem i prowadzisz podcast, to mogę ci opowiedzieć wiele ciekawych historii” – zachęca Loren. Tafofil (z greckiego taphos) to osoba, która lubi cmentarną atmosferę, nagrobki i wszystko, co związane z pogrzebami.
Kilka tysięcy osób obserwuje konto Polki, Weroniki, która podpisuje się necropolis_girl. Pisze o sobie, że jest turystką funeralną i publikuje monochromatyczne zdjęcia grobów i figur cmentarnych. Swoim okiem wyławia przepiękne fragmenty funeralnej rzeźby, a jej fotografie autentycznie wzbudzają zainteresowanie.

Cmentarne destynacje
Numer jeden na światowej mapie funeralnej turystyki nikogo nie zaskoczy. To Père-Lachaise w Paryżu. Jakżeby nie, skoro leżą tam Balzac, Marcel Proust, Oscar Wilde, Edith Piaf, Max Ernst, Isadora Duncan, Maria Callas, Chopin i wreszcie Jim Morrison, którego miejsce pochówku jest najczęściej odwiedzanym na tym cmentarzu. W Polsce największą turystyczną popularnością cieszą się oczywiście Powązki, gdzie leżą najsłynniejsi polscy pisarze, twórcy i aktorzy. Oczywiście, że idziemy oddać im cześć, ale nie ukrywajmy, że także po prostu na spacer. Nastrój melancholii, ale i grozy oferuje wiktoriański Highgate, cmentarz w północnym Londynie, wokół którego krąży wiele przenikniętych grozą i tajemniczości historii. Za opłatą (18 funtów) chętnych oprowadzi przewodnik, a wycieczka trwa ponad godzinę. Przepiękne grobowce i dzikość przyrody sprawiają, że to miejsce jest absolutnie niezwykłe. Władze cmentarza wyraźnie zabraniają używania tego miejsca w sesjach modowych, jako tła do teledysków i reklam oraz w ogóle do wszystkiego, co ma związek lub kojarzy się z duchami, zjawiskami paranormalnymi, okultyzmem czy wampirami. Dalej na liście znajduje się m.in. Melaten w Kolonii, gdzie organizowane są wieczorne obserwacje dzikich zwierząt, Hollywood Forever w Los Angeles, gdzie odbywają się pokazy filmów, w których grali spoczywający tu artyści czy Cimitero Monumentale w Mediolanie, który jednocześnie pełni funkcję galerii sztuki na świeżym powietrzu.
Twórcy programu Their story. Our story piszą o turystyce cmentarnej tak: „Nagle zauważysz, że cmentarze są o życiu. Za obrazem bolesnej straty kryją się historie miłości, pasji i osiągnięć. W tych historiach będziesz mógł podziwiać siłę, odwagę, poświęcenie, intelekt, a czasem rzeczy prostsze, o których zapominamy w naszym codziennym życiu”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki