Logo Przewdonik Katolicki

Pogrzeby – szansa dla żywych

ks. Artur Stopka
Fot. Piotr Kamionka/REPORTER/east news

Czy śmierć bliskiej osoby może stanowić dla kogoś szansę na istotną zmianę na lepsze w życiu religijnym? To jedna z niewielu okazji, gdy duszpasterz spotyka katolików bardzo rzadko lub nigdy nieuczestniczących we Mszy św. albo takich, o których sądzi się, że utracili wiarę.

Taka sytuacja nie należy do rzadkości. Grupa ludzi wypełnia ławki w kościele, ale gdyby nie organista, ksiądz musiałby sam sobie odpowiadać. Czasami zgromadzeni mają problem nawet z odmówieniem modlitwy „Ojcze nasz”. Nie wiedzą, kiedy wstać, kiedy usiąść, a kiedy klęknąć. Niektórzy nie potrafią sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz byli na Mszy św. To czas liczony nie w tygodniach, miesiącach, ale w latach, a niejednokrotnie nawet w dziesiątkach lat. Gdyby nie pogrzeb kogoś bliskiego, krewnego, sąsiada lub znajomego, prawdopodobnie jeszcze długo, a może wcale, nie znaleźliby się w świątyni ani nie mieli kontaktu z Kościołem.

Zestresowani, z poczuciem straty
Czy śmierć kogoś z najbliższego otoczenia może stanowić dla nich szansę na zmianę w życiu religijnym? Wydaje się, że smutni, zestresowani, z poczuciem straty, raczej nie potraktują pogrzebu jako specyficznej okazji dla odświeżenia wiary i powrotu do jej praktykowania w życiu codziennym, do modlitwy, udziału we Mszy św. w niedzielę, odkrycia na nowo różnych form pobożności. Sprawiają wrażenie tak bardzo skupionych na sobie, na osobistym, czysto ziemskim doświadczaniu żałoby bez odniesienia do jakiekolwiek sfery poza doczesną, że raczej mało kto spodziewa się właśnie w tym momencie stanowczego i długotrwałego nawrócenia.
Takie przekonanie skłania do potraktowania ich jako straconych, a przynajmniej bardzo trudnych do „odzyskania” dla Boga i dla Kościoła. Nawet gdy zdarza się, że właśnie wtedy, po latach, idą do spowiedzi i przystępują do stołu Pańskiego. Ktoś opowiadał, że przy okazji pogrzebu mamy wyznał spowiednikowi, że nie przystępował do sakramentu pokuty i pojednania przez wiele lat, ale śmierć mamy skłoniła go, by klęknąć u kratek konfesjonału. „I co, następną spowiedź planujesz, gdy znów umrze ktoś z rodziny?” – usłyszał od księdza. Odebrał to jako podszyte ironią lekceważenie. Gdy kilka lat później zmarł mu ojciec, zrezygnował ze spowiedzi i Komunii św. Obawiał się kolejnej raniącej reakcji tego samego duchownego.

Wykreślone z Katechizmu
Prawie czterdzieści lat temu powszechnie szanowany proboszcz wprawił w duże zakłopotanie niedawno wyświęconego diakona, któremu zlecił odprawienie pogrzebu bez Mszy św. na komunalnym cmentarzu. „Tylko pamiętaj, pogrzeby są przede wszystkim dla żywych!” – pouczył go dobrotliwie, aczkolwiek z wielką powagą. Młody duchowny wciąż miał w pamięci zdanie z niedawno promulgowanego Kodeksu prawa kanonicznego, które mówi, że podczas pogrzebu „Kościół wyprasza duchową pomoc zmarłym, okazuje szacunek ich ciału i równocześnie żywym niesie pociechę nadziei” (kan. 1176 par. 2).
Wspomniany diakon pamiętał również, co o pogrzebie chrześcijańskim mówił wówczas Katechizm Kościoła katolickiego. W punkcie 1684 stwierdzał: „Pogrzeb chrześcijański nie udziela zmarłemu ani sakramentu, ani sakramentaliów; zmarły znajduje się już poza porządkiem ekonomii sakramentalnej”. Zdanie to można dziś znaleźć na poświęconych sprawom pogrzebu stronach internetowych wielu polskich parafii. Nie można natomiast znaleźć go w aktualnej wersji Katechizmu. Zostało wykreślone w ramach poprawek naniesionych przez Kongregację Nauki Wiary w roku 1998. Nie ma tego zdania również w polskojęzycznym papierowym drugim wydaniu katechizmu. Jednak okazuje się, że o tej zmianie nie ma pojęcia nie tylko wielu świeckich katolików w naszym kraju, ale również spora część duchownych.

Jakiś obowiązek względnie posługa
Dziś Katechizm mówi, że pogrzeb chrześcijański jest obrzędem liturgicznym Kościoła i że jego posługa „powinna w tym przypadku jasno wyrażać rzeczywistą łączność ze zmarłym, a także ożywiać uczestnictwo zgromadzonej wspólnoty w obrzędach i głosić jej życie wieczne”. Zwraca też uwagę, że różne obrzędy pogrzebu wyrażają paschalny charakter śmierci chrześcijańskiej (KKK 1685).
Mało kto ma świadomość, że według Kościoła pogrzeb to nie jest tylko sprawa osób najbliższych zmarłej lub zmarłemu i odprawiającego ceremonię księdza. We „Wprowadzeniu teologicznym i pastoralnym” do „Obrzędów pogrzebu dostosowanych do zwyczajów diecezji polskich” w części poświęconej obowiązkom i posługom wobec zmarłych znajdują się sformułowania, które mogą brzmieć zaskakująco. Jako pierwszy wymieniony jest „Udział społeczności wiernych”. Okazuje się, że wszystkim, którzy należą do ludu Bożego, został powierzony przy obrzędach pogrzebowych jakiś obowiązek względnie posługa wobec zmarłego. „Niech o tym pamiętają: rodzice i krewni, ludzie zajmujący się pogrzebem, społeczność chrześcijańska, w końcu kapłan, który jako nauczyciel wiary i zwiastun pociechy przewodniczy obrzędom liturgicznym i sprawuje Ofiarę Eucharystyczną”.

Podnieść na duchu, nie urazić
Osobno wskazane są obowiązki duszpasterza. Kapłan, w czasie obrzędów pogrzebowych polecając zmarłych, ma obowiązek „umocnić nadzieję uczestników pogrzebu i ożywić wiarę w tajemnicę paschalną oraz w zmartwychwstanie umarłych”. Powinien to zrobić w konkretny sposób. Tak, aby „okazując macierzyńską miłość Kościoła i niosąc pociechę płynącą z wiary, podnieść na duchu wierzących, a nie urazić pogrążonych w żałobie”.
Do obowiązku księdza odprawiającego pogrzeb należy coś jeszcze. Zarówno w przygotowaniu, jak i podczas obrzędów powinien z wielką delikatnością traktować osobę każdego zmarłego, okoliczności jego śmierci, a także żałobę rodziny i „potrzeby chrześcijańskiego życia”. Powinien też mieć szczególny wzgląd na uczestników pogrzebu, „czy to będą akatolicy, czy katolicy bardzo rzadko lub nigdy nieuczestniczący we Mszy św., albo nawet tacy, o których sądzi się, że utracili wiarę”.
Na potrzebę uwzględniania w przygotowaniach do pogrzebu (zwłaszcza do liturgii słowa) różnej sytuacji jego uczestników zwraca uwagę również cytowany już Katechizm Kościoła katolickiego. Wskazuje, że w zebranej wspólnocie mogą znajdować się wierni, którzy rzadko uczestniczą w liturgii, a także przyjaciele zmarłego, którzy nie są chrześcijanami (por. KKK 1688).

Już w kancelarii parafialnej
Jedna z warszawskich firm zajmujących się chowaniem zmarłych użyła na swojej stronie sformułowania „duszpasterstwo pogrzebowe”, twierdząc nawet, że Kościół kładzie na nie szczególny nacisk. Według niej, celem tego duszpasterstwa jest pomaganie w przejściu przez proces żałoby, umożliwiając rodzinie wyrażenie smutku, ale również nadziei na życie wieczne. W jego ramach duchowni „starają się być wsparciem dla rodzin w tych trudnych chwilach”.
Czy to wszystko, co można zdziałać przy okazji pogrzebu? Czy uczestnicy pogrzebowych ceremonii nie potrzebują w dzisiejszych czasach czegoś więcej? Skoro nawet najbardziej podstawowe kościelne dokumenty zwracają uwagę, że mogą być wśród nich osoby, które rzadko pojawiają się na Mszy św. i od lat nie przystępowały do żadnych sakramentów, to może trzeba dać im szansę na powrót do prawdziwie chrześcijańskiego życia?
Sposobność duszpasterskiego działania pojawia się już w kancelarii parafialnej. „Nierzadko urzędujący w kancelarii ksiądz czy inna osoba interesuje się tylko formalną stroną sprawy” – zauważyli już w roku 1999 członkowie Komitetu ds. Dialogu z Niewierzącymi Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego w sugestiach duszpasterskich „Niewierzący w parafii”. I na tym kończy się kontakt duszpasterski z człowiekiem, który – być może – po raz pierwszy w ogóle lub od dłuższego czasu miał tak bliski kontakt z ludźmi Kościoła.

Okazja do ewangelizacji
Tymczasem takie spotkanie w kancelarii jest okazją do ewangelizacji. Nie tylko w odniesieniu do osób niewierzących, ale również w relacji z kimś, kto od dawna nie zajmował się swoim życiem duchowym. Jeśli spotka się tylko z urzędniczym chłodem, niewielkie są szanse, że potraktuje pogrzeb kogoś bliskiego przede wszystkim jako doświadczenie religijne, związane z jego osobistą wiarą.
W czasie pogrzebu znaczenie ma nie tylko to, co odprawiający go ksiądz mówi, ale również jego postawa i zachowanie. Gdy na przykład celebrans ostentacyjnie okazuje rozdrażnienie opisaną na wstępie sytuacją, w której uczestnicy obrzędów nie wiedzą nawet kiedy usiąść, a kiedy klęknąć, nie mówiąc już o znajomości tekstów mszalnych, raczej trudno się spodziewać, że rozbudzi w kimś pragnienie powrotu do wspólnoty wierzących i praktykujących.
Wiele wskazuje na to, że liczba pogrzebów, w czasie których w kościelnych ławkach i na cmentarzu przeważać będą ochrzczeni katolicy, którzy od dawna nie mieli kontaktu z Kościołem, będzie rosnąć. Może świadome, dobrze prowadzone „duszpasterstwo pogrzebowe” byłoby dla nich i dla Kościoła szansą?
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki