Logo Przewdonik Katolicki

Bliscy sercem

bp Damian Muskus OFM
il. A. Robakowska

Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie - Mk 7, 1–8a.14–15.21–23

To jest problem odwieczny. Każde pokolenie ma swoje rytuały, swój sposób myślenia o nakazach religijnych i każde pokolenie toczy swoje spory na ten temat. Faryzeusze wytykali uczniom Jezusa, że ci jedzą nieczystymi rękami i nie obmywają naczyń. Być może to dla nas dzisiaj brzmi absurdalnie, ale faktem jest, że swój kontakt z Bogiem naród wybrany obwarował ogromną liczbą szczegółowych przepisów, wciąż dokładając kolejne. Jednak warto zauważyć przede wszystkim to, że my również mamy taką tendencję. Niewiele nauczyły nas spory toczone przez naszych przodków. Wystarczy przypomnieć nasze rodzime dyskusje o tym, w jaki sposób należy przyjmować Komunię św. – bezpośrednio do ust czy na rękę, w postawie klęczącej czy stojącej. Nie dość, że rozgrzewają emocje i pozostawiają niewiele miejsca na rzeczowe argumenty i spokojną refleksję, to w dodatku przekierowują uwagę z tego, co jest istotą wiary, na jej drugorzędne aspekty.
Jezus uświadamia faryzeuszom prawdę, o której i dziś nazbyt chętnie zapominamy. Rytuały, religijne tradycje są potrzebne o tyle, o ile ułatwiają nam pielęgnowanie relacji z Bogiem i tworzą przestrzeń, by się z Nim spotkać. Nie mogą one jednak zastąpić tego spotkania, nie zastąpią miłości, nie mogą stać się celem samym w sobie. Pobożność nie jest naszym celem. Jest nim zbawienie i zjednoczenie z Panem. To nie rytualne gesty świadczą o tym, jak kochamy. Przeciwnie – zbyt często służą przysłanianiu smutnej prawdy o naszej wewnętrznej pustce. Jeśli zewnętrzna pobożność nie jest owocem więzi z Bogiem, nie płynie z głębokiej potrzeby jej wyrażenia, ale z poczucia obowiązku czy wręcz potrzeby ukrycia zobojętnienia na miłość, przypomina raczej maskowanie nieciekawej rzeczywistości. Nie ma żadnej wartości – ani w oczach Bożych, ani dla wspólnoty Kościoła. Wyraża jedynie pustkę.
Współczesna kultura, media społecznościowe wymuszają na nas pokazywanie się od jak najlepszej strony. Wizerunek prezentowany publicznie musi być dopracowany w każdym calu, by nie narazić się na obraźliwe, prześmiewcze komentarze. Sztuka autopromocji wydaje się gwarancją udanego życia, sukcesów zawodowych, trwałości związków, powodzenia towarzyskiego. Jezus jednak demaskuje takie postawy jednym słowem: obłudnicy. Obłudnicy – inaczej hipokryci, kłamcy. Tym w istocie jest zachowywanie pozorów pobożności, budowanie fasady dobrego chrześcijanina i przykładanie nadmiernego znaczenia do tego, jak postrzegają nas ludzie, jak nas oceniają – i czy na pewno jesteśmy przez nich podziwiani. Uzależnienie od ludzkich opinii jest szkodliwym nałogiem, bo prowadzi do zaniedbania serca i jego wyjałowienia.
Zamiast tracić energię na podtrzymywanie pozorów i utwierdzanie siebie i innych co do własnej doskonałej pobożności, lepiej odpowiedzieć szczerze na pytanie: ile jest w nas prawdy, a ile udawania? Komu służymy? Swojemu idealnemu wizerunkowi czy Bogu, który pragnie, byśmy stawali się Jego ikoną, byśmy byli podobni do Niego? Od uczciwej odpowiedzi na to pytanie może rozpocząć się prawdziwa, nie fasadowa pobożność, płynąca z miłości. A ona nie dotyczy gestów, lecz głębi serca; nie prowadzi do coraz dłuższych modlitw, coraz gorliwszych praktyk, ale do nawrócenia, do autentycznej przemiany. Dopóki nie zrozumiemy tej prawdy i nie zechcemy jej przyjąć jako zasady życia, dopóty będziemy w oczach Boga obłudnikami, kłamiąc na swój temat Jemu, ludziom i sobie. Pan pragnie, byśmy byli Mu bliscy sercem, a nie tylko wargami; byśmy kierowali się Jego miłością, a nie ludzkimi względami.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki