Jak rodzi się wspólnota? Ze świadectwa, z pytania o sens życia, ze spotkania i zaciekawienia Jezusem i drugim człowiekiem. Kościół zrodził się już wtedy, gdy Jan Chrzciciel po raz pierwszy wskazał swoim uczniom Pana, a oni – zafascynowani świadectwem proroka – postanowili pójść za Nauczycielem, poruszeni i zaintrygowani, kim jest Ten, którego Jan nazywa Barankiem Bożym. Decyzja ta, najpierw zapewne podyktowana ciekawością i wzmocniona szacunkiem, jakim darzony był pustelnik znad Jordanu, zmieniła życie pierwszych uczniów, choć wówczas zupełnie się tego nie spodziewali. Poszli za Jezusem, choć nie wiedzieli wówczas, że postępują śladami Zbawiciela świata. Zaufali Janowemu świadectwu i pragnieniom swoich serc. Zaufali do tego stopnia, że nie zawahali się podjąć ryzyka i pójść nieznaną drogą. Pierwszy krok zrobili dzięki temu, że ktoś wiarygodny pokazał im, że warto iść za Jezusem.
Drugi krok pomógł im postawić On sam, gdy dostrzegł uczniów. Pytanie: „Czego szukacie?” nie rodzi się bowiem ze zwykłej ciekawości, nie dotyczy też zainteresowania, które spowodowało, że tych dwóch mężczyzn ruszyło w drogę za nieznanym Mistrzem. Jezus pyta o to, co kryje się w naszych najgłębszych pragnieniach i motywacjach. Czego szukamy? Do czego dążymy? Gdzie upatrujemy sensu naszego życia? W kim, w czym pokładamy nadzieję? Nie da się być w Kościele i nie usłyszeć tych pytań. Można nie wiedzieć, jak brzmi nasza odpowiedź, można nie być pewnym swojej drogi, czasem nawet z niej zawracać i szukać w innych miejscach, u innych ludzi, ale pytanie Jezusa trzeba usłyszeć. „Czego szukacie?”. W Kościele? U Chrystusa? We wspólnocie? Po co ją tworzycie? Dokąd razem zmierzacie? Za Kim idziecie? Z dużym prawdopodobieństwem możemy dziś przypuszczać, że wiele jest takich osób, którym jest to obojętne. Jednak każda uczciwa odpowiedź, nawet zwyczajne „nie wiem”, świadczy o tym, że naszą drogę w Kościele chcemy traktować poważnie. Tak jak Jezus potraktował poważnie dwóch zaciekawionych Nim ludzi.
Trzeci krok dotyczy poznawania Mistrza i Jego wspólnoty. „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?” – pytają uczniowie Tego, który właściwie nie miał na ziemi domu, bo Jego mieszkaniem jest człowiek. Na zainteresowanie uczniów Chrystus odpowiedział zaproszeniem: „Chodźcie, a zobaczycie”. Nie może o Jezusie powiedzieć nic ktoś, kto nie przebywa z Nim na co dzień, nie idzie za Nim Jego drogami – do drugiego człowieka, do bied świata, do przeżywających trudności wspólnot, w nieznanych i zaskakujących kierunkach. Tak jak człowieka poznajemy najlepiej wtedy, gdy dzielimy z nim różne doświadczenia, tak Boga poznajemy dzięki temu, że chcemy być z Nim, patrzeć na świat Jego oczami, próbować rozumieć Jego zamysły i otwierać się na miłość, której nie szczędzi nikomu.
O tym, jak znaczące w życiu pierwszych dwóch uczniów Pana było to pierwsze spotkanie, świadczy fakt, że nie mogli zostawić go dla siebie. Przepełniało ich pragnienie dzielenia się niezwykłym doświadczeniem, które zmienia życie. Jak wielki entuzjazm musiał brzmieć w głosie Andrzeja, gdy wołał do swojego brata Piotra: „Znaleźliśmy Pana”! Tak, Piotr – opoka, na której Jezus zbudował swój Kościół – również został przyprowadzony do Niego przez innych. Jak wielu przed nim i po nim, jak my sami, jak ludzie, którzy wierzą naszemu świadectwu. Bo Kościół to nie bezosobowa instytucja. Chrystusowy Kościół to głębokie relacje, a nie zbiorowisko anonimowych osób. Kościół to więzi, które zrodziły się z fascynacji Boga człowiekiem i człowieka Bogiem. Od tego powinniśmy zaczynać wszystkie nasze rozmowy o kryzysach, nasze spory o kształt przyszłości i pytania o sens bycia we wspólnocie Kościoła. Od bliskości między sobą i z Bogiem.