Logo Przewdonik Katolicki

Najważniejsze pytania

bp Damian Muskus OFM
il. A. Robakowska/PK

Odpowiedział im: „Chodźcie, a zobaczycie”. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego

Historia powołania pierwszych uczniów Jezusa jest jedną z najpiękniejszych opowieści o tym, w jaki sposób Bóg nawiązuje relacje z człowiekiem. Pierwsze spotkanie z Panem zapamiętali dokładnie, był to bowiem najważniejszy dzień ich życia. Pod wpływem Janowego świadectwa i słów „Oto Baranek Boży” zostawili za sobą wszystko, dotychczasowe przyzwyczajenia, pracę, ludzkie więzi i relacje. Bieg ich życia zmienił się radykalnie. Istotne jest tu zarówno słowo proroka, jak i otwartość przyszłych uczniów Jezusa na nieznane. 
Zanim jednak stali się Jego uczniami, musieli odpowiedzieć na pytanie, które On im zadał. „Czego szukacie?” to słowa, które zmuszają do wyjścia poza powierzchowną fascynację czy religijną rutynę. „Czego szukacie?” to pytanie fundamentalne. Od tego, czy potrafimy na nie odpowiedzieć uczciwie i szczerze, zależy, czy znajdziemy Mesjasza. Ktoś, kto nie umie albo nie chce odpowiedzieć na pytanie o tęsknoty i pragnienia, jakimi przepojone jest jego serce, nie będzie potrafił zadać najważniejszego pytania Jezusowi: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”. To nie są słowa podyktowane zwykłą ciekawością. To pytanie jest bowiem zarazem wyznaniem. Ewangeliczni bohaterowie, a potem całe pokolenia chrześcijan, wciąż wyznają tym pytaniem swoje pragnienie poznania Jezusa, dzielenia z Nim codzienności, budowania z Nim głębokich relacji. W odpowiedzi przyszli uczniowie Jezusa słyszą zaproszenie: „Chodźcie, a zobaczycie!”. Idą za Nim bez wahania, nie odstępując Go już na krok. Są świadkami cudów, słuchaczami słów, które zmieniają życie, dzielą z Jezusem dole i niedole, towarzyszą Mu w wędrówce do ludzi spragnionych nadziei, potrzebujących ocalenia. Stojąc u Jego boku, doświadczają, że Bóg jest blisko, że On jest z nimi na co dzień, na dobre i na złe. Tak rodzi się miłość. Tak powstaje dojrzała więź, której nic nie jest w stanie zerwać. Nawet ludzkie upadki, niewierności i słabości. 
Autentyczność tej relacji weryfikuje umiejętność dzielenia się Jezusem z innymi. Na początku dzisiejszej Ewangelii czytamy o Janie Chrzcicielu, który wskazuje swoim uczniom Mesjasza. Mówiąc po ludzku – skazuje się tym samym na bolesną samotność, bo mężczyźni go opuszczają, by podążyć za Tym, którego nazwał Barankiem Bożym. Prorok zna jednak swoje miejsce w porządku historii zbawienia. Nie uzurpuje sobie prawa do bycia najważniejszym. Gdy nadchodzi czas, usuwa się w cień. 
Kolejnym mistrzem drugiego planu w tej historii jest Andrzej. Fascynacja nowym Nauczycielem okazała się tak silna, że postanowił podzielić się nią ze swoim bratem. Woła do niego z radością: „Znaleźliśmy Mesjasza!” i przyprowadza go do Jezusa. Nie zawłaszcza Mistrza dla siebie, obce jest mu poczucie, że ma do Niego wyjątkowe prawo.
Siła jego świadectwa nie tkwi w oratorskich popisach, próbach przekonywania do swoich racji i doświadczeń. Andrzej przemawia siłą miłości. Jest autentycznie poruszony spotkaniem z Jezusem i pragnie, by jego brat doświadczył tej siły, tego głębokiego pokoju, szczęścia płynącego z odnalezienia w życiu tego, co najważniejsze. Ostatecznie to pociąga Szymona Piotra. To jedyna metoda ewangelizacji: piękno życia inspirowanego Ewangelią, poruszanego więzią z Jezusem. Innej, skuteczniejszej nie ma. 
Taka jest też droga odnowy Kościoła. Jej początek tkwi w uczciwej odpowiedzi na pytanie, czego jako wspólnota uczniów Jezusa szukamy. Odnowa Kościoła zawsze zaczyna się od pokornego szukania Jezusa pośród ciemności i lęków, pośród świata, w którym On chce zamieszkać. Odnowa Kościoła zaczyna się od pełnego entuzjazmu i żarliwości wołania: „Znaleźliśmy Mesjasza!” i wiernego potwierdzania tych słów życiem, w którym to On jest najważniejszy.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki