Logo Przewdonik Katolicki

Kolejna ofiara politycznej kakofonii

Piotr Zaremba
Fot. Magdalena Bartkiewicz

CPK staje się symbolem aspiracji cywilizacyjnych niemałej części społeczeństwa. W tym ludzi, którzy nigdy nie zagłosują na prawicę. Dla rządu to narastający kłopot

Centralny Port Komunikacyjny to może jedyny duży temat polskiej polityki, generujący podziały inne niż czysto partyjne. Wszystkie sondaże pokazują, że rosnąca większość Polaków (60 proc.) chce budowy CPK. A przecież PiS, z którym się ten projekt kojarzy, takiej arytmetycznej większości nie ma.
CPK staje się symbolem aspiracji cywilizacyjnych niemałej części społeczeństwa. W tym ludzi, którzy nigdy nie zagłosują na prawicę. Dla rządu to narastający kłopot. Donald Tusk boi się go otwarcie zamknąć, choć w jego wyborczym programie w zasadzie to zapisano. Zarazem rządowe zapowiedzi trudno opisać jako sprzyjające domknięciu tej inwestycji. Jeśli nowy pełnomocnik do spraw budowy CPK Maciej Lasek planuje najpierw rozbudowę warszawskiego lotniska Okęcie oraz lotnisk w Radomiu i Modlinie, to przecież jest to wyrok. W najlepszym razie wielka budowa, która miała trwać i tak kilkanaście lat, potrwa jeszcze dłużej. Tak długo, że stanie się abstrakcją.
Zwolennicy CPK, ci polityczni z prawicy, i ci merytoryczni, eksperci od komunikacji, wykazują, że w ten sposób wszystko stawia się na głowie. Na przykład lotniska w Okęciu nie da się powiększyć bezboleśnie. Bo znajduje się na obrzeżach wielkiego miasta, ale i dlatego, że nie sposób pomnożyć mu liczby lotów, bez groźby dużych odszkodowań dla tych, którzy mieszkają wokół. Czy nowa koalicja tego nie wie? A może świadomie „ściemnia”?
Skąd takie podejście? Bo Tusk przejął się nakazem, aby nie występować, broń Boże, w roli kontynuatora ośmiu lat PiS? Bo naprawdę nie wierzy w możliwość pozyskania, a potem wydania 155 miliardów? Musi się jednak liczyć z innym wytłumaczeniem jego kunktatorstwa: spiskowym. Prawica powtarza, że chodzi o lęk przed konkurowaniem z innymi państwami, przede wszystkim Niemcami. Problem CPK staje się ważnym tematem kampanii europarlamentarnej, choć nie dotyczy jej bezpośrednio. Jeśli Jarosław Kaczyński potrzebuje dowodu na zależność nowej koalicji od naszych zachodnich partnerów, zyskuje je.
Gdyby to był przedmiot wyłącznie merytorycznej, poważnej debaty... Ale sprowadzono ją do kakofonii. Roman Giertych, bożyszcze żelaznego elektoratu Koalicji Obywatelskiej, już znalazł odpowiedź. Podobno za CPK agituje rosyjska fabryka trolli. Wszystko jest jasne. Wielki lotniczy hub wraz z siecią kolei szybkiego ruchu to inicjatywa samego Putina.
Redukcja przeciwnika „ad Putinum” to jedna z cech obecnej kampanii. Stosują ją obie strony politycznej wojny. Tu jednak mamy do czynienia z wyjątkowym absurdem. Po co Putinowi ekspansja ekonomiczna Polaków? Ja nawet nie wykluczam jakiegoś udziału rosyjskich trolli w całym sporze. Chodzi przecież o to, aby podsycać polsko-polskie podziały. Ale jeśli ktoś wierzy, że CPK to „projekt rosyjski”, po prostu nie załapał się na kolejkę po rozum.
Oczywiście, jeśli wierzy. Tyle że jeżeli to cynizm Giertycha czy tzw. Silnych Razem, on dawno już przybrał postać szaleństwa. Nie tylko w tej sprawie. Pytanie, dlaczego szef MSWiA Kierwiński bełkotał podczas obchodów Dnia Strażaka, znajduje kolejne spiskowe objaśnienie. Już nie tylko nawaliło nagłośnienie (nieszwankujące podczas pozostałych wystąpień obecnych tam polityków), ale być może zawinił podstawiony, pisowski dźwiękowiec.
Stan Marcina Kierwińskiego to temat dla twórców memów. Za kilka tygodni o nich zapomnimy. CPK to być albo nie być polskiej gospodarki. Tusk zmienił politykę w teatrzyk Giertycha. I stopniowo z animatora staje się jego więźniem. Może i wygra kolejną kampanię, czas pokuty PiS chyba się nie skończył. Za to skutki długofalowe… Ale tym się akurat nowe kierownictwo państwa przejmuje najmniej.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki