W 2022 r. Lewica złożyła w Sejmie projekt skrócenia tygodniowego wymiaru godzin z 40 do 35, który jednak przepadł. Po wyborach kierowane przez Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) rozpoczęło analizę wdrożenia tej idei w Polsce.
Zależy od specyfiki
Sposobów skrócenia czasu pracy jest kilka, ale najczęściej proponowane są dwa. Pierwszy to skrócenie dobowego wymiaru godzin z ośmiu do siedmiu. W ten sposób tydzień pracy skróciłby się do 35 godzin, co obowiązuje obecnie we Francji. Nad Sekwaną część przedsiębiorstw podchodzi do tego elastycznie, np. pracując od poniedziałku do czwartku po osiem godzin, by w piątek pracownicy mogli udać się na weekend już po trzech. Dokładny sposób skracania wymiaru czasu pracy zależy więc od specyfiki firmy i dobrej woli.
Drugi sposób wydaje się jeszcze bardziej atrakcyjny dla pracowników. Mowa o skróceniu tygodnia pracy do czterech dni. W ten sposób liczba godzin spadłaby do 32, a zatrudnieni teoretycznie mieliby do dyspozycji aż trzydniowy weekend. Powszechne skrócenie tygodnia pracy o jeden dzień miałoby jednak istotne konsekwencje dla obywateli i konsumentów, gdyż z załatwieniem wielu spraw musieliby się wyrobić od poniedziałku do czwartku. Dlatego bardziej prawdopodobne wydaje się, że ten dodatkowy wolny dzień dla pojedynczego pracownika byłby ruchomy, dzięki czemu urzędy czy punkty usługowe mogłyby nadal funkcjonować przez pięć dni. Musiałyby w tym celu odpowiednio zarządzać załogą i dostosować grafik.
Wiele firm testuje skrócenie tygodnia pracy z zachowaniem liczby godzin. Pracownik spędza w zakładzie cztery dni po dziesięć godzin, dzięki czemu zyskuje dodatkowy dzień wolny. Nominalnie nie ma tu więc mowy o skróceniu czasu pracy, jednak takie rozwiązanie i tak daje większy komfort zatrudnionym. Czas poświęcany aktywności zawodowej to przecież nie tylko samo odpracowanie etatu, ale też dojazdy do pracy i przygotowanie się do niej. Do firmy przyjeżdża się raczej 10 minut wcześniej, a nie na styk – wyjście z niej też chwilę trwa. Dzięki skróceniu tygodnia pracy z zachowaniem liczby godzin pracownicy mieliby do dyspozycji dodatkowy dzień, którym mogliby swobodnie dysponować, bez konieczności zrywania się rano z łóżka czy stania w korkach. Dzięki temu miasta również odetchnęłyby nieco od codziennego tłoku, gdyż część pracowników zostawałaby w domach lub załatwiała swoje sprawy poza godzinami szczytu.
Każde z tych rozwiązań ma swoje plusy i minusy. Skrócenie dniówki o jedną godzinę bywa krytykowane jako niemożliwe do wdrożenia w zakładach działających na trzy zmiany. Ośmiogodzinna dniówka jest do tego idealna, gdyż można zachować ciągłość funkcjonowania. Równocześnie trzeba jednak pamiętać, że nawet w zakładach pracujących na trzy zmiany maszyny czy linie produkcyjne nie „chodzą” przez cały czas. Nowa zmiana musi się najpierw przygotować, a stara zakończyć pracę, co trwa czasem nawet i godzinę. Przy siedmiogodzinnej dniówce ta przerwa trwałaby po prostu nieco dłużej.
Skrócenie tygodnia pracy do czterech dni mogłoby utrudnić funkcjonowanie państwa i gospodarki pełną parą od poniedziałku do piątku. Poza tym w tym przypadku mowa o skróceniu czasu pracy aż o jedną piątą, co nie w każdym przedsiębiorstwie dałoby się wykonać bez uszczerbku na jakości lub skali wykonywanych zadań. Praca cztery dni po dziesięć godzin nie sprawdzi się natomiast tam, gdzie jest wymagająca fizycznie lub ma wysoką intensywność. W dobrze zorganizowanej korporacji można pracować po dziesięć godzin, gdyż dniówka jest w miarę luźna, zróżnicowana i zawsze można znaleźć kilkanaście minut na oddech albo rozmowę. Dziesięciogodzinna praca w kopalni lub fabryce na linii montażowej mogłaby być wykańczająca.
Testy i pilotaże
Jednym z największych dotychczas przeprowadzonych eksperymentów ze skracaniem pracy był pilotaż w Islandii, w którym finalnie wzięło udział ponad 1 proc. tamtejszych pracowników. Oczywiście w islandzkich warunkach było to kilka tysięcy osób, ale i tak rozmach robił wrażenie. Islandzkie testy rozpoczęły się już w 2016 r. od wybranych placówek publicznych – urzędów, przedszkoli czy domów opieki. Z biegiem czasu dołączały do nich kolejne instytucje i przedsiębiorstwa. Czas pracy na wyspie skracano do 36 lub 35 godzin, co zależało od poszczególnych zakładów pracy, które miały dużą dowolność w wyborze sposobu organizacji dniówki i tygodnia. Mogły więc np. zarządzić czterodniowy tydzień pracy z 9-godzinną dniówką lub skrócić dniówkę do siedmiu godzin. Jak to w państwach nordyckich bywa, nowe zasady ustalano wspólnie z załogą. Starano się przede wszystkim skracać lub w ogóle likwidować niepotrzebne spotkania oraz czynności administracyjne.
Rezultaty zasadniczo były dobre. W większości placówek wzrosła produktywność mierzona choćby szybkością rozpatrywania wniosków czy zadowoleniem obywateli. Monitorowano też, czy obciętych godzin nie zastąpiono nadgodzinami, i niestety w niektórych placówkach faktycznie liczba tych drugich nieco wzrosła. Ale w innych spadła – w urzędzie imigracyjnym nawet trzykrotnie. Przede wszystkim wyraźnie wzrosło zadowolenie z życia pracowników, którzy deklarowali spędzanie wolnego czasu z bliskimi lub na rekreacji. Spadł również poziom deklarowanego stresu, za to poprawiły się relacje w rodzinach.
Testy trwały do 2019 r., a po ich ustaniu zachęcono pracodawców do podpisania nowych układów zbiorowych, które zawierałyby jakieś mechanizmy możliwości skrócenia pracogodzin. Objęły one prawie 90 proc. tamtejszych pracowników, chociaż nie wszędzie krótszy wymiar pracy realnie funkcjonuje. Nie zmienia to faktu, że Islandia należy do państw z najmniejszą liczbą godzin pracy rocznie w OECD. W 2022 r. było to średnio 1449 godzin na pracownika – w Polsce w tym samym czasie było to 1815 godzin.
W nowozelandzkiej spółce Perpetual Guardian testowano natomiast skrócenie tygodnia pracy o jeden dzień. Dodatkowe wolne było ruchome, by zapewnić firmie ciągłość funkcjonowania. Nie wpłynęło to na poziom wykonywania zadań, gdyż pracownicy wykonywali swoje obowiązki w cztery dni dzięki obcięciu niepotrzebnych „meetingów” czy konferencji. Podobne wnioski płynęły z testów w japońskim oddziale Microsoftu, który po prostu zamykał się już w piątek. W Microsoft Japan dzięki temu dodatkowo zmniejszono koszty zużycia energii.
Melodia przyszłości
Mimo niezłych wyników pilotaży firmy nie rwą się do skracania czasu pracy na stałe. W sumie nic dziwnego, lepiej mieć pracownika do dyspozycji pięć dni w tygodniu niż cztery – zawsze może się przecież wydarzyć coś niespodziewanego. Trudno więc oczekiwać, że skrócenie czasu pracy zostanie przeprowadzone oddolnie, bez regulacji ustawowych lub przynajmniej zachęt ze strony państwa. Według wstępnych informacji ze strony MRPiPS, najprostsze do wprowadzenia byłoby skrócenie tygodnia pracy do czterech dni.
Według raportu PIE „Gospodarka umiaru, czyli opinie Polaków o postulatach dewzrostu”, połowa Polaków chciałaby skrócenia czasu pracy z zachowaniem pensji. Niemal połowa jest jednak przeciwna, a 3 proc. nie ma zdania. Wśród zwolenników 37 proc. chciałoby skrócenia dniówki o godzinę, 34 proc. wolałoby czterodniowy tydzień pracy, a 29 proc. dodatkowe dni urlopu. Według raportu Hays, już 9 proc. zatrudnionych w Polsce ma doświadczenie z 4-dniowym tygodniem pracy w różnych formach – 4x8, 4x10 lub 4x8 z obniżonym wynagrodzeniem. Wydaje się więc, że krótszy tydzień pracy w przyszłości stanie się normą. Pytanie tylko, w jak odległej.