Logo Przewdonik Katolicki

Ewangelia między skrajnościami

Ks. Wojciech Nowicki
fot. Piotr Łysakowski

Krzyż jest tak samo symbolem trudu i cierpienia, jak i nadziei i miłości. Bez jednego lub drugiego trudno mówić o chrześcijańskim rozumieniu krzyża

W Niedzielę Palmową wsłuchujemy się w liturgii w opis Męki Pańskiej. Co roku opowiada nam tę historię inny ewangelista. Tym razem jest to Marek. W ten sposób zostajemy wprowadzeni w najważniejsze momenty życia Jezusa, a co za tym idzie – najważniejsze wydarzenia dla naszej wiary. Niedziela Palmowa otwiera Wielki Tydzień, a ten poprowadzi nas ku trzem świętym dniom – Triduum Paschalnemu, którego zwieńczeniem jest Wielkanoc. Wydaje się to wielką mądrością Kościoła, że zaczyna od wprowadzenia nas w opis męki, żeby w kolejną niedzielę ogłosić nam radość zmartwychwstania. To coś, co powinniśmy odkryć także w naszym codziennym życiu, ze wszystkimi jego blaskami i cieniami. Choćby nie wiem jak było trudno po drodze, ostatecznie jesteśmy zaproszeni do radości.
Centralne tajemnice naszej wiary dokonały się w Jerozolimie, chociaż – bądźmy precyzyjni – Jezus ukrzyżowany został poza murami Jerozolimy. Co nie pozostaje bez znaczenia w kontekście zapowiedzi proroków. Niemniej, Jerozolima jest ważnym miejscem, w którym dokonuje się nasze „być albo nie być”. Dlatego też oddajemy głos dominikaninowi o. Łukaszowi Popko, który jest biblistą i archeologiem, ale co najważniejsze, od kilkunastu lat mieszka w ziemi Jezusa. W jego opowieści przeplatają się ze sobą tajemnice Biblii, archeologii i wiary. Gdy Karolina Krawczyk zadaje mu na końcu pytanie, co poleciłby tym, którzy po raz pierwszy wybierają się do Ziemi Świętej, odpowiada: „Zacząłbym od przeczytania jednej Ewangelii, np. Marka, od początku do końca. Ona jest z jednej strony najkrótsza, z drugiej – skupia się w dużej mierze na pasji Jezusa”.
Do tej biblijno-archeologiczno-duchowej podróży dołączamy tekst Michała Kłosowskiego, który zebrał główne myśli papieża Franciszka i kaznodziei Domu Papieskiego kard. Raniero Cantalamessy, które wypowiedzieli w czasie tegorocznego Wielkiego Postu.
Ostatecznie jednak zatrzymanie na tajemnicy męki i śmierci Jezusa – czy przez udział w wielkopostnych nabożeństwach, poprzez praktyki pokutne, pielgrzymkę (choćby duchową) do Ziemi Świętej czy przestudiowanie nauczania papieskiego – nie powinno przesłonić nam celu. Krzyż jest tak samo symbolem trudu i cierpienia, jak i nadziei i miłości. Bez jednego lub drugiego trudno mówić o właściwym, a w każdym razie chrześcijańskim rozumieniu krzyża. Podobnie wszelkiego rodzaju umartwienia nie mają sensu, jeśli nie prowadzą nas do poprawy życia, w tym także do radości płynącej z wiary w Boga, który choć umarł, żyje.
Bywa, że poruszamy się po skrajnościach. Przeakcentowujemy aspekt cierpienia, pokuty, umartwienia, tak że całkowicie przysłania to prawdę o wyzwalającej nas miłości Boga i płynącej z tego nadziei, która wprowadza pokój i radość. Czasem jednak tak bardzo skupiamy się jedynie na radości i pokoju, myląc je jeszcze z emocjami, że pojawiające się wówczas trudne doświadczenie wytrąca nas i burzy budowaną misternie religijność. I znów przychodzi nam z pomocą liturgia Kościoła, skrzętnie przechowująca słowo Boga. Podczas Triduum Paschalnego dajemy się poprowadzić przez różne momenty życia Jezusa. Ostatecznie wszystkie one składają się na to, co jest finałem – życie odniosło zwycięstwo nad śmiercią, nadzieja nad rozpaczą, miłość nad nienawiścią. Każdy z dni, wraz z tajemnicą, o której opowiada, nie skupia na sobie, ale prowadzi w stronę wielkanocnego poranka. I być może tego balansu właśnie potrzebujemy – aby niczego nie umniejszyć i nie stracić sprzed oczu celu.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki