Od pół roku analizowałeś możliwości i trafnie przewidziałeś, kto zostanie nowym przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski. Abp Tadeusz Wojda to wybór, który dowodzi świadomej linii biskupów czy raczej braku linii?
– Daleki jestem od twierdzenia, że to rezultat braku linii. Przed wyborami w KEP z różnych komentarzy i analiz dawało się wyczytać, że jest oczekiwanie rewolucji. A ponieważ ona nie nastąpiła, pojawiły się jęki zawodu. Wydaje mi się, że wynika to z tego, że na episkopat często patrzymy przez pryzmat przeszłości, w kategoriach politycznych, a prezydium postrzegamy jako swego rodzaju rząd Kościoła w Polsce. Pobrzmiewa wciąż tęsknota za liderem na miarę kard. Stefana Wyszyńskiego, który decydował właściwie o wszystkim. Ale tamte czasy minęły.
Kodeks prawa kanonicznego jednoznacznie definiuje zadania konferencji biskupów. Stwierdza, że jest to zebranie biskupów danego kraju, którzy mają wypełniać „wspólnie zadania duszpasterskie dla wiernych tego terytorium”. Kluczowe jest słowo „wspólnie”. Doskonale wiemy, że KEP to zbiór różnych osobowości, z różnymi wizjami, które trzeba ze sobą pogodzić. W tym kontekście można zatem mówić o kompromisowych wyborach biskupów.
Zgodnie z kościelnymi przepisami, poza funkcjami reprezentacyjnymi, przewodniczący KEP w istocie niewiele może. Owszem, jest twarzą KEP, jej ustami. Do jego wypowiedzi odnoszą się komentatorzy. Przez pryzmat jego osoby postrzega się cały Kościół w Polsce. I tu mamy pewną zagadkę. Abp Tadeusz Wojda jak dotąd niespecjalnie był rozpoznawalny. Jest dość nową twarzą w polskim Kościele. Nie wiemy, jak sobie poradzi, ale wiele osób – jeszcze zanim na dobre otworzył usta – wie, że nie podoła. To niepoważne.
Bawi mnie katastroficzny ton części komentarzy, jak: „równia pochyła” czy że Kościół za 8 lat w Polsce się skończy. Kiedyś naukowcy celowali w „proroctwach”, ale odkąd upadła teza o końcu religii wraz z postępem nauki, są ostrożni. Skąd ta histeria?
– Wydaje mi się, że z pewnych – nie do końca określonych – oczekiwań, które mamy w odniesieniu do Kościoła. W przedwyborczych komentarzach widać, że pożądany byłby wybór biskupa A, B lub C, ale nie do końca pożądany biskupa Y lub Z. Nikt jednak nie przedstawił żadnych argumentów. Ale ponieważ „nasz” nie wygrał, to lada moment nastąpi koniec Kościoła. Ten, który wygrał, nie wpisuje się w oczekiwania, więc jest zły. Może powiem trochę na wyrost, ale do złudzenia przypomina mi to reakcję na pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski w 1991 r. Oczekiwania – akcentowane w mediach – były takie: papież będzie cieszyć się z nami z upadku komunizmu. A on mówił o niebezpieczeństwach, jakie niesie ze sobą demokracja, i o tym, że na każdym kroku należy odwoływać się do dekalogu, krytykował też proponowane rozwiązania w kwestii aborcji. Pojawiło się rozczarowanie, jęki zawodu. Nasz papież okazał się… nie nasz.
Kluczowy dla linii może się okazać wiceprzewodniczący. Cieszy mnie, że abp Józef Kupny nie ma uprzedzeń wobec socjologii. A kto wkrótce zmieni sekretarza KEP?
– Sekretarzem generalnym może zostać każdy biskup, który należy do KEP – jest ich dziś 94. Ale trzeba wyłączyć ordynariuszy, z funkcją nie da się połączyć zarządzania diecezją. Zostaje 52 biskupów pomocniczych. Odpada bp Artur Miziński, który kończy drugą kadencję. Z listy wypada też wykluczyć biskupów, którzy wkrótce osiągną wiek emerytalny. Zostaje ponad 40 nazwisk. Sekretarz organizuje pracę KEP, musi być więc dobrym organizatorem, zarządcą. Jako dobry kandydat jawi się bp Grzegorz Suchodolski, biskup pomocniczy w Siedlcach, który doskonale wie, jak poruszać się po korytarzach KEP, bo przez ponad 20 lat kierował Krajowym Biurem Organizacyjnym Światowych Dni Młodzieży. Ale…
W sierpniu 2022 r. Rada Biskupów Diecezjalnych zmieniła statut KEP. Sekretarzem może zostać prezbiter! Statut czeka na recognito w Rzymie. Jeśli zostanie zatwierdzony przed czerwcowym zebraniem biskupów w Szczecinie, a zdecydują się oni szukać sekretarza poza swoim gronem, naturalnym kandydatem wydaje się pochodzący z archidiecezji warszawskiej ks. Jarosław Mrówczyński, obecnie zastępca sekretarza generalnego. Włada sześcioma językami. W przeszłości pracował w sekretariacie prymasa Polski (za czasów kard. Józefa Glempa), był zastępcą sekretarza generalnego KEP (kiedy funkcję tę pełnił abp Stanisław Budzik), kieruje Biurem ds. Unii Europejskiej przy KEP. Ale dziś wróżymy z fusów.
---
Tomasz Krzyżak
Dziennikarz, publicysta, od 2016 r. kierownik działu krajowego „Rzeczpospolitej”; od ponad 10 lat zajmuje się tematyką wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży w środowiskach kościelnych, bada także historię Kościoła w okresie PRL; laureat m.in. Nagrody Dziennikarskiej „Ślad” im. bp. Jana Chrapka (2019)